• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Spragnieni miłości. Recenzja książki "Beksińscy. Portret podwójny"

Aleksandra Lamek
31 marca 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 

Nikt nie mógł zrobić tego lepiej: w swojej książce "Beksińscy. Portret podwójny" trójmiejska reportażystka Magdalena Grzebałkowska z tragicznej historii rodziny Beksińskich stworzyła uniwersalną opowieść o patologicznej samotności, potrzebie kontaktu z drugim człowiekiem i miłości, której okazywanie staje się czasem wyzwaniem tak wielkim, że niemożliwym do zrealizowania.



Historia rodziny Beksińskich to właściwie literacki samograj. Dwóch niezwykle utalentowanych, ale kompletnie nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie facetów: ojciec - słynny malarz, którego makabryczne wizje do dziś dzielą krytyków sztuki i syn - znakomity tłumacz i i dziennikarz muzyczny, twórca audycji w radiowej Trójce, uznawanych przez słuchaczy za kultowe. Obok nich kobieta, matka i żona, zawsze trochę w cieniu, wycofana, ale stale obecna i dająca tym neurotycznym outsiderom poczucie względnego bezpieczeństwa.

W tej ekscentrycznej rodzinie, która stanowi ulubiony temat plotek mieszkańców niewielkiego Sanoka, od zawsze mnóstwo jest napięć i silnych, choć okazywanych w specyficzny sposób uczuć, ale też wzajemnych pretensji i goryczy. Niemal słychać tykanie bomby zegarowej, która w końcu przecież musi wybuchnąć.

Przy opowiadaniu tej historii można było pójść na skróty: wyciągnąć parę listów z bogatej rodzinnej korespondencji, poprosić o wypowiedzi krytyków sztuki, dorzucić cytaty z felietonów Tomka i pogadać o jego gustach muzycznych z byłymi współpracownikami. W końcu Beksińscy to temat na tyle malowniczy, że cokolwiek by o nich nie napisać, i tak się sprzeda.

Ale Magdalena Grzebałkowska nie ma w zwyczaju odwalać reporterskiej pańszczyzny. Kto czytał biografię księdza Twardowskiego jej autorstwa, ten wie, że w sposobie konstruowania opowieści, jaki sobie narzuca, nie ma miejsca na zmyślenia i pominięcia, na stawianie ekstrawaganckich tez niepodpartych żadnymi dowodami.

A przecież dziennikarze pisząc o rodzinie Beksińskich niejednokrotnie pozwalali sobie na fantazyjne dopowiedzenia, mające się nijak do rzeczywistości. Kiedy w 2005 roku Zdzisław Beksiński został zamordowany, media podkręcały temat sugerując, że nad malarzem i jego bliskimi wisiało fatum. Podobnie było po samobójstwie Tomka - pisano, że to dzieciństwo spędzone w otoczeniu mrocznych obrazów ojca skłoniło go do targnięcia się na swoje życie. Grzebałkowska pokazuje, że to nie fatum ani zrządzenie losu, tylko jak najbardziej realne, często prozaiczne wydarzenia doprowadziły do tak tragicznego końca.

Nienauczony okazywania uczuć, wyalienowany i neurotyczny Zdzisław Beksiński nigdy nie dowie się, w jaki sposób pokazać synowi, że mu na nim zależy. Będzie traktował go jak kumpla, z którym można obejrzeć film, podzielić się spostrzeżeniami na temat przesłuchanej ostatnio płyty i nowinkami technicznymi, ale nigdy nie uda mu się stać prawdziwym ojcem.

Tomasz, któremu od dzieciństwa "wszystko wolno", będzie miał pretensje, że nie próbowano mu wyznaczać żadnych granic. Już jako dorosły mężczyzna będzie się zachowywał niczym rozkapryszone dziecko, żądające, by podawana na obiad zupa miała zawsze dokładnie taki sam smak. Wszystkie jego związki z kobietami okażą się bolesnymi porażkami.

Po śmierci Zosi Beksińskiej ani jeden, ani drugi nie będą potrafili znaleźć sobie miejsca. W końcu w 1999 roku Tomkowi uda się, po wielu wcześniejszych próbach, popełnić samobójstwo. Zdzisław Beksiński wyalienuje się jeszcze bardziej, swoje mieszkanie uważając za schron, do którego wstęp mają nieliczni.

Jednak ci, którym raz uda się zdobyć zaufanie malarza, traktowani są na wyjątkowych zasadach. Tak jak Kazimierz Handler - człowiek od wszystkiego, "złota rączka", pomagający w drobnych naprawach sprzętu domowego i większych remontach. Widząc zmęczonego życiem, niezbyt dobrze radzącego sobie z ludźmi dziwaka, jakim był Beksiński, zwęszy łatwe pieniądze i zacznie traktować go jak prywatny bankomat. Z mieszkania malarza będą ginąć najpierw drobniaki na napiwki dla dostarczycieli pizzy, potem coraz grubsza gotówka. Beksiński, "tragicznie nieasertywny", nie powie nic, ale będzie coraz bardziej zaniepokojony sytuacją, w jakiej się znalazł.

Kiedy pewnego lutowego wieczora 2005 roku wizytę złoży mu syn Handlera (opisany przez Grzebałkowską w sposób, który mimowolnie nasuwa skojarzenie z Arendtowską tezą o banalności zła) i zażąda pożyczki w wysokości 10 tysięcy złotych, malarz po raz pierwszy odmówi. Młody chłopak zada Beksińskiemu dwadzieścia ciosów kłutych i szybko opuści mieszkanie. Kilkadziesiąt godzin później o rodzinie Beksińskich znów zrobi się głośno.

Dla mnie największym atutem tej niezwykłej książki jest fakt, że można ją analizować na co najmniej kilku płaszczyznach. Bo to przede wszystkim historia o ludziach zablokowanych w swojej własnej samotności, swoich fiksacjach i wyobrażeniach o świecie, który nigdy nie będzie taki, jakbyśmy sobie tego życzyli. Ale też opowieść o pragnieniu zrozumienia i prawdziwej bliskości, bez których życie staje się koszmarem, czy o potrzebie nakładania masek, mających ułatwić funkcjonowanie między ludźmi, a w efekcie końcowym niszczących tego, kto po nie sięgnął.

Bardzo się zdziwię, jeśli "Beksińscy. Portret podwójny" nie okaże się bestsellerem, bo moim zdaniem ma wszystko, co do tego celu niezbędne: świetny warsztat, ogromne emocje i poruszającą historię. Wszystko tu wydaje się znakomicie skomponowane, przemyślane, a bogactwo materiałów, z jakich korzysta autorka, wzbudzi respekt w każdym czytelniku. Dziennik foniczny Beksińskich, cała masa listów do przyjaciół, rozmowy z krewnymi i znajomymi, tymi bliższymi i dalszymi, wypowiedzi (często niezwykle gorzkie) eks-ukochanych Tomka Beksińskiego - to kawał naprawdę świetnej roboty, która sprawia, że ta biografia jest absolutnie wiarygodna.

Ale książka Grzebałkowskiej ma jeszcze jeden atut - czyta się ją jak najlepszą powieść, momentami straszną, momentami śmieszną. A to już zasługa niespotykanej lekkości pióra i wielkiej wrażliwości autorki.

Opinie (28)

  • (2)

    Świetna książka o nietuzinkowych ludziach. Polecam nie tylko miłośnikom twórczości Beksińskiego. Fajną sprawą jest możliwość uzupełnienia książki filmami o Beksińskich na youtubie, a jest ich sporo.

    • 24 1

    • I tutaj WIELKi minus dla trojmiasto.pl że nie poinformowano o spotkaniu autorki w NCK 18 marca , bo mniemam że artykuł powstał zainspirowany tym spotkaniem.

      • 19 1

    • "Jednak ci, którym raz uda się zdobyć zaufanie malarza, traktowani są na wyjątkowych zasadach. Tak jak Kazimierz Handler - człowiek od wszystkiego, "złota rączka"

      Pani Aleksandro, w książce autorka wyraźnie pisze że to zmyślone imię i nazwisko. Wystarczy chwilę poszukać w google by dowiedziec się, że naprawdę nazywał się Krzysztof K , a jego syn który okazał się mordercą to Robert. W sieci można znaleźć tez ich pełne nazwisko.

      • 2 1

  • Super!!!

    • 10 2

  • (2)

    obrazy Beksińskiego to najwyższa półka, obok Stasysa wizytówka polskiego malarstwa. A Tomkowi jestem dozgonnie wdzięczny za propagowanie 4AD.

    • 16 2

    • fajnie, że Stasys jest Polakiem. Mieszka tutaj i tyle. Może zresztą już nie mieszka, dawno o nim nic nie słychać.

      • 0 0

    • ja za tłumaczenia monty pythona

      • 2 0

  • fascynujące

    Dwaj dziwacy,autsajderzy a jaki duży ślad zostawili w kulturze polskiej.
    Książka mistrzostwo,bez osądzania,znajdujemy się po prostu w wirze życia rodziny Beksińskich.
    Nie mogę niestety rozgryźć na co chorował Tomasz/bo to musiała być choroba/,miał tak dużo.

    • 5 4

  • świetna

    Świetna książka, przeczytałam jednym tchem!

    • 9 0

  • (1)

    Zachęcacie...
    Polecam wystawę obrazów Beksińskiego w Sanoku. Ciekawie zaaranżowana, oddaje klimat artysty.

    • 10 0

    • szkoda, że to na drugim końcu Polski ...

      • 1 0

  • Beksiński - Sanok

    Stała wystawa w Sanoku....raz przypadkowo podczas wyprawy w Bieszczady i od tej pory tęskniłam...
    Wracałam tam już z premedytacją kilkakrotnie i zawsze z zachwytem. Polecam Wam niespokojni, szukający...

    • 6 0

  • Tomek Beksiński (1)

    Uwielbiałem Tomka, kupowałem wszystko co on puszczał, to była moja muza, teraz najbliżej jest mi do Piotra Kosińskiego oraz Mistrza Piotra Kaczkowskiego,
    te nocne audycje Tomka, niepowtarzalny klimat, wyczekiwało się tego i teraz tego brakuje. A książka, nie wiem skąd te zachwyty, echy i achy , pisana z typowym ideologicznych zadęciem ( reoprterka wyborczej). Księża to pederaści, armia krajowa bandyci i towarzysze partyjni to nasi przyjaciele.

    • 10 14

    • nie wiem gdzie ty wyczytałeś w książce coś o bandytach z AK i księżach pederastach. A to że Beksinski miał znajomą w partii tochyba nie wina autorki ksiązki ? Zapewne przeczytałeś tylko na odwrocie dwa zadania o autorce i nie czytałes książki.

      • 7 0

  • (4)

    Jeżeli autorka ma coś wspólnego z GW, to od razu dziękuję i obejdę się bez jej wypocin.

    • 6 29

    • (3)

      no tak, czytasz tylko tych od Naszego Dziennika i Gazety Polskiej

      • 4 2

      • Pewnie przez miasto też woli na około kluczyć

        zamiast w lewo skręcić

        • 3 1

      • (1)

        Nie, po prostu nie czytam tych od GW.

        • 0 3

        • Ja zwykle też nie

          ale tym razem się skusiłam i absolutnie nie żałuję. Wspaniała, poruszająca biografia! Po Domosławskim (też z GW, notabene) druga naprawdę dobra w ciągu kilku ostatnich lat. Sztuką jest umieć wybierać.

          • 0 0

  • Bez Boga to ni do proga (2)

    Bez Boga to ni do proga

    • 1 1

    • Bez Boga ..... hipokryta (1)

      widać bogobojny człowieku przymawia przez ciebie pycha, wywyższanie się i pogarda :) Może pójdź za słowami Papieża Franciszka, że jak masz chodzić do kościoła, aby czuć się lepszym od innych - TO NIE CHODŹ.

      Książka wspaniale napisana, piękni i smutni ludzie, pełni niemocji ale niezrównoważonych. Dziękęję autorce za wspaniałe podsumowanie tych bytów. Kończąc ten obraz ich życia byłem pewien, że wpisze się on na stałe w historie. Dziękuję Pani.

      • 0 0

      • spokojnie

        Dałeś się podpuścić prowokatorowi, który raczej nie jest bogobojny, bo gdyby był, nie używałby Jego imienia na daremno. Poza tym to nie na temat. Książka jest moim zdaniem dobra, wg kogoś innego nie i o tym można porozmawiać.

        • 1 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Która z instytucji jest posiadaczem największej kolekcji urn związanych z kultem ognia?

 

Najczęściej czytane