- 1 Co robić w długi weekend w mieście? (39 opinii)
- 2 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 3 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (15 opinii)
- 4 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (70 opinii)
- 5 Komiksy, polityka i SF. Lektury na wiosnę (19 opinii)
- 6 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (69 opinii)
Sepultura w Uchu: do ostatniej kropli potu
1 lipca 2009 (artykuł sprzed 14 lat)
Klasę zespołu weryfikują przede wszystkim występy na żywo. Sepultura zagrała w Uchu rewelacyjny koncert, przejęty entuzjastycznie zarówno przez starszych, jak i młodszych fanów grupy.
Gdyńskie Ucho ogarnęły brazylijskie tropiki gdy na scenie pojawiła się Sepultura.
Na koncert warto było przyjść punktualnie: gdyńska formacja Blindead pojawiła się na scenie dokładnie o 19, tak jak było w programie, ale Sepultura zaczęła koncert zaraz po nich, choć wcześniej miała zagrać jeszcze amerykańska Rosetta.
Muzyka Brazylijczyków porwała publiczność od pierwszych akordów. Fani pędzili pod scenę, aby dać upust energii przy tych najostrzejszych thrash-metalowych utworach zespołu. Pierwszą wybuch euforii wywołał legendarny utwór "Refuse/Resist", którego refren publiczność wykrzyczała razem z wokalistą. Później grupa koncentrowała się na utworach z ostatniego albumu "A-lex" z singlowym "We've Lost You" na czele. Ponieważ jednak na koncercie pojawiło się wielu fanów rozkochanych w najstarszych albumach grupy, największy aplauz wywoływały utwory właśnie z tamtego okresu. Fenomenalny "Attitude", "Territory" przy którym Derrick Green wyryczał refren utworu razem z rozszalałą publicznością, porywający i niezwykle ostry "Arise" odegrany na koniec czy "Sepulnation" z pierwszej płyty z nowym wokalistą - wszystkie brzmiały imponująco.
Muzycy byli pod wrażeniem tego, że mimo "koszmanych warunków" (jak określił to sam wokalista - chodziło o niezwykle wysoką temperaturę w klubie) - fani bawili się przy ich muzyce. Sami stali na scenie w koszulkach tak mokrych od potu, jakby na każdego z nich wylano kilka wiader wody. Energiczny Jean Dolabella szalał na perkusji, do której partie basowe wygrywał siwiejący już Paulo Jr., a potężnymi riffami lub imponującymi solówkami uzupełniał Andreas Kisser.
Grupa zakończyła set zagranym na bis jednym z najbardziej znanych utworów, "Roots Bloody Roots". Lepszego zakończenia półtoragodzinnego koncertu nie można było sobie wyobrazić. Sepultura pokazała klasę, a jednocześnie udowodniła, że mimo zmian personalnych, muzycznie radzi sobie doskonale. Koncert pokazał, że Derrick Green, masywny wokalista, który zastąpił Maxa Cavalerę doskonale radzi sobie podczas występu na żywo, kiedy jego głos brzmi potężniej, niż na albumach.
Koncert Sepultury był największym do tej pory wydarzeniem w muzyce alternatywnej w Trójmieście. Dzięki rewelacyjnemu show zarówno pod względem energii, muzyki jak i kontaktu z publicznością grupa zasługuje wyłącznie na uznanie. Open'erowa gromada artystów z Mike'm Pattonem na czele będzie więc musiała się mocno wysilić, żeby przeskoczyć tak wysoko zawieszoną poprzeczkę.