• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Seans zmarnowanych szans - o "Seansie" Teatru Wybrzeże

Łukasz Rudziński
6 października 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Bohaterowie spotykają się w posiadłości Karola i Ruth na seansie spirytystycznym. Efekt zaskoczy i zaszokuje przede wszystkim Karola, dotąd specjalistę od zaskakiwania innych swoimi niekonwencjonalnymi zachowaniami. Bohaterowie spotykają się w posiadłości Karola i Ruth na seansie spirytystycznym. Efekt zaskoczy i zaszokuje przede wszystkim Karola, dotąd specjalistę od zaskakiwania innych swoimi niekonwencjonalnymi zachowaniami.

Z przyzwoitej sztuki komediowej o seansie spirytystycznym można zrobić w teatrze dobrą komedię, pełną zabawnych gagów i dobrego aktorskiego rzemiosła. Niestety, "Seans" Teatru Wybrzeże okazuje się niezbyt śmieszną, banalną opowiastką o duchach, której głównym atutem jest wokal debiutującej w Wybrzeżu Agaty Bykowskiej.



W swojej posiadłości niedaleko Londynu Karol - pisarz, kobieciarz i kabotyn, postanawia urządzić seans spirytystyczny. Zaprasza do towarzystwa ekscentryczne lesbijki Pat i Joe Bradman oraz cudaczną Madame Arcati w roli medium. W ten sposób stara się urozmaicić swoje nudne życie z drugą żoną Ruth, która udaje, że jednoznacznie erotyczne umizgi męża do seksownej służącej Edyty są tylko kolejnym żartem.

Karolowi przestaje być do śmiechu, gdy okazuje się, że podczas seansu nawiedza go jego zmarła pierwsza żona Elwira i wcale nie ma ochoty odejść. Co więcej, stara się połączyć z mężem na nowo za pomocą dostępnych jej środków, a posiadłość, w której Karol z Ruth wiedli dotąd spokojne mieszczańskie życie, zaczyna zamieniać się horror z gatunku "dom, w którym straszy".

Scenografia Magdaleny Gajewskiej składa się z otwartych konstrukcji imitujących wnętrze nowoczesnego salonu oraz kilku rekwizytów, zdobiących wnętrze (m.in. figura greckiego herosa z kijem do golfa w ręce). Podobnie jak w podobnej scenograficznie, umownej przestrzeni spektaklu "Intymne lęki" i tutaj ten pomysł się sprawdza. Dużo gorzej wypadają zabiegi inscenizacyjne Adama Orzechowskiego, reżysera przedstawienia. Szczególnie ubogo wygląda pojawianie się duchów (przyciemnianie świateł, nietypowe motywy muzyczne, dymy i uruchomione wiatraki, umieszczone w różnych punktach sceny).

Również aktorzy momentami sprawiają wrażenie zagubionych i pozostawionych samym sobie. Rozpaczliwie miota się po scenie Joanna Kreft-Baka (Ruth), niewiele lepiej wypadają Maria Mielnikow-Krawczyk (Pat) i Marzena Nieczuja-Urbańska (Joe), nie wiadomo po co upozowane na żeńską wersję "facetów w czerni" i praktycznie pozbawione szansy zagrania czegokolwiek poza kilkoma kwestiami kończonymi przez nie wspólnie. O pierwszej żonie Karola - Elwirze w wykonaniu Katarzyny Kaźmierczak - można powiedzieć tyle, że jest rozerotyzowaną, psotną dziewczyną, w której postaci doszukać się można zarysu ducha Zosi - pasterki z II części "Dziadów".

Typowo komediową rolę buduje Grzegorz Gzyl, który swojego Karola kreuje na pantoflarza, życiowego fajtłapę, ale też niepozbawionego wdzięku wygodnisia. Wreszcie Anna Kaszuba jako służąca Edyta poza wyjątkowo obcisłym strojem pokojówki wyjętym z męskiej, mało wyrafinowanej fantazji erotycznej, wyróżnia się efektowną "gwiazdą" (czasem też chodzeniem na rękach lub saltem) przy niemal każdym wejściu na scenę.

Najbardziej intrygującą postać stworzyła debiutująca w Teatrze Wybrzeże Agata Bykowska, której Madame Arcati to nieszkodliwa wariatka w stroju przypominającym podróżnika po odległych krajach, skauta czy szalonego łowcę motyli, który omyłkowo zamiast siatki na owady zabrał ze sobą kufer podróżny. Aktorka okazuje się wulkanem energii, chociaż momentami, jej i tak bardzo wyrazista postać, jest przez nią karykaturalnie przerysowana. Bykowska zaskakuje czystym, mocnym głosem (świetne wykonanie "Summertime" George'a Gershwina to najlepsza scena spektaklu). Debiut tej charakterystycznej aktorki wypada więc obiecująco.

Spektakl ma rwane tempo, chwilami wciąga widza niczym kino akcji, by potem snuć się powoli po to, aby aktorzy wydeklamowali (często wprost do widza) tekst. Reżyser historię przekazuje wprost, stroniąc od teatralnej metafory. A sama komedia salonowa kończy się, niestety, bardzo nieprzekonująco.

Miejsca

Opinie (18) 2 zablokowane

  • rozczarowanie (1)

    Po seansie "Seansu" miałem niestety bardzo podobne odczucia. Dlaczego to ma mnie śmieszy, skoro nie śmieszy? Wszystkie gagi znane od stu lat, przewidywalne I zgrane. Deklamowanie do widzą licealne, chodzenie po scenie w tę I we wtę niezrozumiałe. Nie zgodzę się z autorem jedynie w ocenie duetu lesbijek: to chyba jedyny śmieszny akcent w tym spektaklu.

    A najbardziej nie na miejscu było samo zakończenie: końcowy monolog Edyty był wyrwany ze szkolnej gali ku pamięci patrona.

    W mojej ocenie ta inscenizacja ma ten plus, że pokazuje możliwości techniczne sceny w Sopocie: podłoga się pali, efekty dźwiękowe są tak intensywne, że aż widownia drży, dymu wszędzie pełno, z nieba lecą bańki mydlane i... anielskie skrzydła. Uzasadnienie ma to niewielkie, ale robi wrażenie.

    • 9 10

    • 3 opinie, 2 osoby nie byly na spektaklu

      Wstydzilbym się komentować spektakl, którego nie widzialem.

      • 10 5

  • Skoro pojawiają się "ekscentryczne lesbijki" to znaczy żę seans MUSI SIĘ PODOBAĆ.

    Skoro pojawiają się "ekscentryczne lesbijki" to znaczy że seans MUSI SIĘ PODOBAĆ. Jeżeli komuś się nie podobał to jest: ksenofobem, homofobem, zacofanym polakiem z ciemnogrodu i katolem. Aha i wyborcą PIS-u. Szkoda trochę że nie ma gejów, faceta w sukience który twierdzi że jest kobietą i trochę narkomanów. I przydałoby się jeszcze pojechać po kościele no ale skoro są "ekscentryczne lesbijki" to jakoś to przeżyjemy.

    • 14 21

  • na seanse

    Pana Orzechowskiego nie chodzę od lat, on świetnie zna się na remontach ,ale reżyseruje fatalnie.
    Niestety po wyrzuceniu Nowaka przez marszałka województwa i przywiezieniu w teczce Orzechowskiego Teatr Wybrzeże zszedł na półkę pod tytułem : daleka prowincja, no chyba, że gości jakiś innych artystów z wydarzeniami artystycznymi.

    Miejmy nadzieję, że Teatr Szekspirowski uratuje reputację Wybrzeżowej sceny teatralnej..

    • 13 22

  • zlikwidować ministerstwo kultury (1)

    niech grają co chcą, niech reżyserują co chcą ale niech robią to za własne pieniądze. Zyski z biletów niech dzielą między sobą.

    • 8 12

    • dokładnie, dość życia na koszt podatników

      nie ma nic za darmo!

      • 4 4

  • Uwaga, w przeciwieństwie do innych komentujacych ;) (3)

    Ja byłam, widziałam wiec mam prawo komentować !:) Agata Bykowska gratulacje ! Scenografia pani Magdy Gajewskiej, wyrazistosc jej kostiumow, to juz połowa sukcesu ! Usmialam sie, odetchnelam od codzienności, doświadczyłem przyjemnych doznań i z czystym sumieniem polecam spektakl - bo teatr, to nie tylko dramat i potem dwa tygodnie zastanawiania sie co kto miał na myśli (zwłaszcza, ze każdy krytyk podpowiada co innego - w zależności od tego, kto go sponsoruje ) idzie, zobaczcie (bo warto) a potem krytykujcie. Ja polecammmmm :)

    • 24 9

    • Też właśnie wróciłam z teatru :) Także na plus :)

      • 11 4

    • Zgadzam się, że teatr to nie tylko 5-godzinne zastanawiacie się na bytem I ludzką egzystencja, oczywiście jest w nim miejsce na farse, komedie I krotochwile. Tyle tylko, że ja się tej komedii niespecjalnie w Seansie doszukalem...

      • 6 3

    • koleżanka, siostra czy aktoreczka z tegoż teatru? pretensjonalność wypowiedzi wskazuje na tę ostatnią...

      • 1 3

  • Seans czyli straszny teatr w Teatrze Wybrzeże (1)

    Swego czasu na dużym ekranie zobaczyć można było Straszny film, który jeśli kto widział to pamięta, że był tak absurdalnie strasznym horrorem, że aż smiać się chciało. Seans natomiast to równie straszny - tylko spektakl teatralny. Tyle, że tym razem smiać się raczej nikomu nie chce. Odkurzona brytyjska sztuka z lat 40. ubiegłego wieku, osadzona w realiach dobrodziejnego domu klasy średniej, wyprodukowana przez Orzechowskigo robi wrażenie nijakie. Ani nie straszy, ani nie śmieszy ani nie pobudza do refleksji. Choć znając realizacje "Orzecha" wiele się nie spodziewałem, to jednak sądziłem, że tym razem widzowie zobaczą może jakieś bardziej wnikliwe spojrzenie na kwestie wiary-niewiary, magii-niemagii czy ogólnie na sferę świadomości i tożsamości człowieka. Niestety tylko się negatywnie rozczarowałem. Spektakl zrealizowano z dużą precyzją techniczną - sporo fajerwerków, babelków, trochę dymu, ciekawe efekty słowno-akustyczne, trochę migotliwych świateł i reflektorków, bardzo schludna choć dość skromna scenografia z na poły pornograficzną, niby to antyczną figurą gracza do golfa, czerwony długi dywanik (niczym w kościółku). Tyle, że te techniczne numerki to opakowanie w sumie dość banalnego i w sumie prymitywnego wątku, w którym to Pan domu po wywołaniu przez spirytualistkę ducha swojej byłej żony rzuca się to na prawo to na lewo niczym jakiś poligamista pozbawiony prawa do poligamii, a przy tym nie do końca widzialna eks żona toczy zawistny "bój" z nową żoną. Niby to ma być smieszna komedia tyle, że jakoś smiać się nikomu nie chce. Kadra teatru Wybrzeże nieubłagalnie się starzeje, reżyser zaangażował w roli spirytualistki studentkę Agatę Bykowską, która jawi się tu jak jakaś pulchna świeżynka wśród starych grzybów i nie bardzo pasuje do "wiodącej roli" jaka jej w spektaklu przypadła. Co do Bykowskiej zarówno jej bykowato-krowiasta uroda jak i podobny szorstko-brutalny styl gry jest bardzo charakterystyczny jednak nie wiadomo na razie do czego to się może jeszcze w teatrze przydać. Tu w stroju ni to skauta, ni to wojskowego a może podrożnika robi nieciekawe wrażenie. Może taki strój byłby zrozumiały dla anglika w latach 40 ubiegłego wieku kiedy to wojskowi bili się na froncie a brytyjscy antropolodzy podróżując za morze (być może podobnie ubrani) przez niektórych byli postrzegani jako znawcy magii uprawionej przez nieznane ludy - a więc bardziej wtajemniczeni w jej arkana. Anna Kaszuba, która niedawno pojawiła się w Wybrzeżu, pokazała nie tylko, że jest smukła ale bardzo dobrze wygimnastykowana, niemal każde wejście na scenę poprzedzając jakims elementem na wpóły akrobatycznym. W sumie powstała płytka sztuka, która może niko nie odstraszy ale też raczej nie ucieszy i nie zachwyci. Wrażenie ogólne raczej nijakie, momentami robi się totalnie nudno mimo, że na scenie ciągle coś się dzieje. Kilka myśli filozoficznych jak te wypowiedziane na koniec spektaklu przez pokojówkę (Annę Kaszubę), że życie to tylko chwila jawy pomiędzy dwoma snami to chyba za mało by pobudzić widza do refleksji. Mamy więc niestety kolejną produkcję, która klasyfikuje się do zakwalifikowania na dolną półkę repertuaru Wybrzeża.

    • 12 14

    • sam jesteś stary grzyb. a czego się spodziewałeś po komedii - może faktycznie każdy ma inne poczucie humoru, ale dlaczego zawsze, każdy domaga się od teatru powodowania refleksji, drugiego dna, wielopłaszczyznowego interpretowania co autor miał na myśli. Teatr to też rozrywka i chill. "Seans" dla mnie to właśnie rozrywka i idąc na spektakl tak właśnie się nastawiałam: na zabawne, niewymagające zbytniego myślenia przedstawienie.

      • 3 1

  • Zdecydowanie Pan Gzyl !!!!!!!!!!!!!

    Prawda, prawda, całość ratuje Pan Grzegorz Gzyl !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    • 11 5

  • a mnie się podobało. było lekko, zabawnie i przyjemnie. oczywiście wybierając się na spektakl nie ma co liczyć na wielki teatr przez duże "W" ale jeżeli chcesz zobaczyć zgrabną komedię to jest ok. Dlaczego zawsze jest tak, że pseudo -znawcy i bywalcy w teatrze krytykują coś co jest w odbiorze zrozumiałe, pozbawione wielkich point... W teatrze też chodzi o to żeby się bawić, żeby czasem było łatwo i przyjemnie. Nie zawsze mam nastrój na wielowątkowe, niezrozumiałe nadinterpretacje... Ta sztuka, mimo że nie wszyscy aktorzy grali genialnie, spełniła moje oczekiwanie. Wyszłam z teatru w dobrym nastroju, rozluźniona. Polecam:)

    • 10 3

  • Bykowska

    Bykowska świetna! Ma styl , charakter.... Gratulacje Pani Agato:)

    • 6 1

  • Seans tak sobie

    Zdecydowanie widziałam zabawniejsze komedie w repertuarze teatru Wybrzeże - z obecnie granych PER PROCURA mogę BARDZO polecić dla osób które chca się naprawde pośmiać ( i niestety tych co juz nie grają Koleżanki i Dar z nieba - szkoda że nie można ich odświeżyć bo warto byłoby obejrzeć - szczególnie KOLEŻANKI to była komedia !!!

    • 1 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Anna Sakowicz napisała książkę “Czas grzechu”, która jest pierwszym tomem rodzinnej sagi zatytułowanej:

 

Najczęściej czytane