• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Redman i Mehldau esencją doskonałego Jazz Jantar 2010

Przemysław Rydzewski
25 listopada 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 
W kameralnym finale tegorocznego Jazz Jantaru wystąpił Joshua Redman i Brad Mehldau. W kameralnym finale tegorocznego Jazz Jantaru wystąpił Joshua Redman i Brad Mehldau.

W wielkim stylu odbył się tegoroczny Jazz Jantar. Z roku na rok ten jeden z najstarszych festiwali jazzowych w Polsce zaskakuje swoim wyśmienitym repertuarem. Tym razem awangarda spotykała się nieustannie ze "starą szkołą", a nasza trójmiejska scena pokazała, że wciąż jest tą najważniejszą w Polsce. A do tego jeszcze przysłowiowa "wisienka na torcie" czyli kameralny finał, w którym spotkali się dwaj mistrzowie: Joshua Redman i Brad Mehldau.



Trójmiejską scenę reprezentował m.in. Ircha Quartet z doskonałym Mikołajem Trzaską. Trójmiejską scenę reprezentował m.in. Ircha Quartet z doskonałym Mikołajem Trzaską.
Mistrzowsko wypadł wywodzący się z Nowego Orleanu trębacz Terence Blanchard. Mistrzowsko wypadł wywodzący się z Nowego Orleanu trębacz Terence Blanchard.
Granie bez towarzystwa sekcji rytmicznej to bardzo odważna decyzja artystyczna. W szczególności jej wagę docenić należy w kontekście jazzu, w którym prym wiedzie wolna improwizacja. Sekcja daje pewną pulsację, ułatwia publiczności dosłownie lub "podskórnie" odebrać to, co rozgrywa się na scenie. Z drugiej strony jednak granie solo pozwala bezwzględnie skupić się na umiejętnościach muzyka. Musi on być nie tylko niebywale sprawny technicznie - ciężko w takim graniu o przerwę na oddech, ale też posiadać ciekawy repertuar. To oczywiste zatem, że pozwolić sobie na takie występy mogą tylko najwięksi z największych. Saksofonista Joshua Redman i pianista Brad Mehldau, kończący w wielkim stylu tegoroczny Jazz Jantar, bezsprzecznie do nich należą.

Panowie rzecz jasna współpracowali na scenie gdańskiej Filharmonii Bałtyckiej na wielu płaszczyznach. Mehldau służył Redmanowi ciekawym akompaniamentem, muzycy prowadzili długie dyskusje lub po prostu przysłuchiwali się wzajemnie wymyślnym monologom. Wiele w tym było radości, żartobliwego podziwu dla kolejnego popisowego rozwinięcia tematu i zapełnienia taktu. Trudność "czystych" improwizacji urozmaicili szerokim wachlarzem muzycznych zainteresować, z czego znani są już od lat dziewięćdziesiątych. Tym samym w repertuarze występu znalazły się takie "przeboje" jak: "Dream Brother" Jeffa Buckleya, "Cheryl" Charliego Parkera czy bisowe "Lithium" Nirvany. Ta różnorodność stanowiła swoistą esencję i dobre podsumowanie tegoroczne Jazz Jantaru.

Brad Mehldau nazywany jest "atletą fortepianu". Rzeczywiście w jego grze doskonały styl i kunszt wykonawczy przeważały nad "szkołą uczuciową", z której słynęli pierwsi pianistyczni mistrzowie - Duke Ellington czy Thelonious Monk. Oczywiście nie można mu domówić emocjonalnego stopniowania napięcia utworów, że o coverze Nirvany tylko wspomnę. Redman na saksofonach robił wiele, był otwarty zarówno na piękno melodii, jak i "pocolemanowską" szkołę "free". Odnoszę jednak wrażenie, że forma duetu ograniczyła jego zdolności improwizacyjne, nie pozwoliła zbyt daleko oddalić się od tematów utworów. Trzeba wspomnieć, że Redman zaprosił Mehldau do swojego pierwszego autorskiego zespołu, przed piętnastu laty. Te ich dawne muzyczne porozumienie było wyraźnie widoczne i słyszalne na scenie.

Najważniejszą cechą bardzo licznych, odbywających się przez niemal miesiąc, jantarowych koncertów była ich szeroko pojęta różnorodność. Na Jazz Jantarze 2010 pojawiła się awangarda w najlepszym wydaniu jak chociażby Mamuge 3 z Maciejem Obarą na czele i ta bardziej kontrowersyjna: Masayoshi Fujita i Jan Jelinek czy Auaua Joanny Dudy. Z premier najważniejszy okazał się być The Saint Box z Olem Walickim i Gabą Kulką na czele. Projekt spajał w doskonałą całość muzykę i obraz, czyniąc z koncertu przepełniony sakralnością, mistyczny rytuał.

Wspaniały materiał promował też skład Jazzout. Tymański, Wojtczak, Ziętek, Staruszkiewicz i Herbasz wzięli na warsztat utwory Theloniousa Monka. Tej płyty słucham do dnia dzisiejszego i tak jeszcze długo będę. Świetny poziom trzymali Piotr Mania i Wojtek Mazolewski Trio, który zagrał z Dennisem Gonzalezem. Gdybym miał jednak wybrać ten jeden, jedyny byłby to Terence Blanchard. Kto nie był, ten przegapił koncert roku.

Miejsca

Wydarzenia

Zobacz także

Opinie (6)

  • Pytanie do publiczności!! (2)

    Czy jakaś dobra dusza, która była na koncercie może powiedzieć, jakim utworem Mehldau zaczął koncert i czy zagrał w ogóle "My favorite things" Rodgersa/Coltrane'a oraz czy zagrał któryś z coverów Radiohead? Byłem na koncercie Blancharda, absolutnie genialny! Niestety nie dałem rady zachwycić się muzyką Mehldaua na żywo ;(

    • 0 4

    • byłam (1)

      jedynym coverem podczas koncertu było coś Nirvany na bisie, poza tym grali swoje nowe wspólne kompozycje.

      • 0 1

      • wielkie dzięki za odpowiedź!

        • 0 0

  • redman ? gdzie johny blaze teraz w hanoverze eeeeelo

    • 0 1

  • też byłam

    Jeszcze nie byłam na tak nudnym koncercie :-/

    • 0 4

  • rewelacja

    koncert ten był dedykowany prawdziwym fanom jazzu a nie osobom ktore mają mgliste pojęcie o jazzie , wszelkie wpisy negatywne to żenada

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Kiedy dokładnie rozpoczęła działalność Opera Leśna w Sopocie?

 

Najczęściej czytane