• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Polska szkoła plakatu w Teatrze Wybrzeże

Weronika Korbal
3 kwietnia 2010 (artykuł sprzed 14 lat) 

Afisze reklamujące zarówno filmy powstałe na bazie sztuk teatralnych jak i przedstawienia, dla których kanwą stał się film, a wszystko to w wykonaniu klasyków polskiej szkoły plakatu oraz jej współczesnych kontynuatorów. Teatr Wybrzeże proponuje ekspozycję wartościową od strony merytorycznej, niestety pozostawiająca wiele do życzenia w kwestiach sposobu prezentacji.



Plakat Wiktora Górki do "Męża idealnego" Plakat Wiktora Górki do "Męża idealnego"
Wystawa "ze sceny na ekran / z ekranu na scenę" prezentowana we foyer Teatru Wybrzeże została zainaugurowana 27 marca, w Międzynarodowy Dzień Teatru, przy okazji podwójnej premiery - "Naszych najdroższych" Rudolfa Zioło oraz "Persony" w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego. Ostatnia sztuka jest szczególnie istotna w kontekście wystawy, gdyż inspirację dla niej stanowił scenariusz filmu Ingmara Bergmana.

Kolekcja składa się z kilkudziesięciu plakatów, najstarsze z nich pochodzą z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, a najnowsze z roku bieżącego. Motyw przewodni wystawy to prezentacja plakatów do sztuk powstałych na bazie utworów filmowych i odwrotnie - filmów inspirowanych teatrem. Prace łączy fakt, iż są autorstwa najwybitniejszych polskich grafików, zaliczanych do grupy twórców spod znaku tzw. polskiej szkoły plakatu oraz jej współczesnych kontynuatorów. Wśród plakacistów znaleźli się Henryk Tomaszewski, Jan Lenica, Eryk Lipiński, Roman Cieślewicz, Waldemar Świerzy, Józef Mroszczak, Franciszek Starowieyski, Wiktor Sadowski, Andrzej Klimowski, Mirosław Adamczyk, Grzegorza Laszuk, Robert Czerniawski i kilku innych, niestety nie sprecyzowanych.

Dzięki tej ilości nazwisk możemy prześledzić różnorodność konwencji, którymi posługiwali się graficy w ciągu ponad pół wieku. Z wystawy wyłania się obraz plakatu polskiego zróżnicowany, ale i chaotyczny, bo niestety organizator zapomniał o elementarnych zasadach prawidłowej ekspozycji. Żaden z plakatów nie został podpisany i widzowi nie pozostaje nic innego, jak tylko wytężać wzrok w poszukiwaniu autografu artysty, lub próbować kojarzyć stylistykę z danym twórcą. W tym ostatnim wypadku władze teatru najwidoczniej założyły, że ich progi odwiedza jedynie publiczność obyta z historią plakatu.

Wśród prac pojawiają się absolutne klasyki, takie jak plakat do filmu "Rewizor" z 1953 roku autorstwa Henryka Tomaszewskiego, ojca polskiej szkoły plakatu. Afisz przedstawiający sylwetkę żołnierza malowaną w nieco naiwnej i charakterystycznej dla Tomaszewskiego stylistyce nie pozostawia wątpliwości co do czasu jego powstania. W tym samym kręgu mieszczą się plakaty "Mąż idealny" Wiktora Górki z 1956 roku, czy "Music-Hall" Mariana Stachurskiego z 1961 roku, które przez użycie specyficznych opływowych form geometrycznych, przez stylizację ludzkich sylwetek odsyłają nas do niepowtarzalnego klimatu plastycznego połowy ubiegłego wieku.

Z podobnego przedziału czasowego pochodzi grupa prac, w których widoczne są silne inspiracje polską sztuką ludową, ówcześnie bardzo chętnie eksploatowaną. Formy charakterystyczne dla drzeworytu, kształty nawiązujących do ludowych ozdób z wióra doskonale wpisują się w ten nurt. Inne plakaty z kolei odsyłają do modnych w swoim czasie tendencji w sztuce. Afisz Janusza Rapnickiego z 1967 roku, do filmu "Przystanek Autobusowy" z Marilyn Monroe w roli głównej, przedstawia sylwetkę aktorki pociętą płaszczyznową kompozycją w klimacie pop artu. Nie brak także charakterystycznych prac mistrzów, Romana Cieślewicza z mrocznym plakatem do "Czarownic z Salem", w którym eksperymentuje z abstrakcyjnymi formami, Franciszka Starowieyskiego z jego surrealistycznym wyrazistym stylem w afiszu "Nie do obrony", czy Jana Lenicy, bawiącego się charakterystycznymi dla niego antropomorficznymi kształtami roślin w grafice do "Wizyty starszej pani".

Ściany foyer zdobią też plakaty współczesnych twórców, i tu dominują przedstawienia bazujące na fotografii i wyszukanych układach literniczych, jak przykładowo "Festen. Uroczystość" Grzegorza Laszuka, czy ascetyczne kompozycje budowane z płaszczyznowych wektorowych form w wykonaniu Mirosława Adamczyka do "Persony". Język czasów najnowszych zdecydowanie jest najbardziej oschły z całej ekspozycji, co nie znaczy, że pozbawiony wdzięku. Wyjątkiem potwierdzającym tę regułę jest twórczość Wiktora Sadowskiego, wpisująca się w nurt plakatów malarskich i kontynuująca najlepsze tradycje starej szkoły pod postacią plakatu do "Zmierzchu Bogów", wykonanego dla Teatru Wybrzeże.

Szkoła polska była w zasadzie naszym jedynym i najlepszym towarem eksportowym w dziedzinie sztuk wizualnych drugiej połowy XX wieku, stąd waga tej wystawy. Mimo organizacyjnych niedociągnięć ogląda się ją dobrze i z pewnym rozczuleniem wynikającym ze świadomości, że bezpowrotnie minęły czasy, gdy słupy ogłoszeniowe były małymi galeriami sztuki w otwartej przestrzeni. Dziś oczywiście na brak świetnych plakacistów nie można narzekać, ale ich prace stanowią głównie wizytówkę dzieł teatralnych. Plakaty filmowe stały się fotograficzną papką generowaną według stałego schematu - zbliżenie na twarz bohaterów plus tytuł filmu. To miłe, że Teatr Wybrzeże przypomina o wielkiej tradycji plakatu polskiego, ale liczę, że kolejnym razem bardziej zadba o odpowiedni system informacyjny wspierający wystawę.

Wydarzenia

ze sceny na ekran / z ekranu na scenę

wystawa

Miejsca

Opinie (6) 2 zablokowane

  • temat

    kultury
    nie robi

    • 2 0

  • "Idealna żona" to ta, która stoi obok siedzącego męża? (2)

    Feministek wpływ w kulturze, szkolnictwie i mediach jest ogromny. Nie jest przypadkiem np. wybór akurat tego fragmentu powieści Sienkiewicza "Krzyżacy" jako czytanka dla dzieci szkół podstawowych. Także tutaj jakaś osoba spośród wielu plakatów wybrała "Męża idealnego"... czym się kierowała?

    Inną kwestią jest wolność słowa w ocenie czynów osób i ich dzieł. Cenzura miała i ma różne oblicza, ja poznałem to feministyczne. Ponieważ zawsze byłem nie tylko wrażliwego serca, ale i upierdliwy, postanowiłem, że będę swoje odczucia opisywać... teraz w postach - wszak w prawdziwie wolnym społeczeństwie na forach dyskusyjnych wolno głosić każdą (przez prawo dozwoloną) myśl, a samodzielne i aktywne poszukiwanie prawdy jest doktrynalnym założeniem samo-edukacji ludzi wolnych. W przeszłości istniała taka wolność - wolność umysłu, myśli - którą nigdy nie udało się obłudnikom wszelkiej maści zakuć w kajdany. Ona właśnie sprawiała, że można się było czuć szczęśliwym będąc niewolnikiem, chłopem czy służącą. Wprawdzie w mediach "niezależnych" do dziś nawet tej wolności wydaje się wojnę, to jednak fora dyskusyjne w internecie są takim prawdziwym medium wolnego słowa.
    A tutaj zaskoczenie. Kiedy w Portalu Regionalnym Trójmiasto przez kraty moralnego zniewolenia wygłaszałem rąbek swoich myśli łudząc się, że przynajmniej one są wolne, zakratowane okno dziwnie często zamykała liberalna osoba (decydentka, czy dana treść jest w temacie) i po stwierdzeniu, że "twoje myśli są nieuniknionym skutkiem twoich wypaczeń i błędnego rozumowania. Są tak samo materialne, jak twoja krata i równie mechaniczne, jak to moje okno"... no i post znikał.
    Czy istniała kiedyś niewola bardziej beznadziejna? Czy kiedykolwiek przedtem mężczyzna kulturalny był w tym naszym ponoć otwartym na kulturę /nie tylko/ słowa do tego stopnia niewolnikiem?

    Wybór plakatu "Męża idealnego" to fragmencik ogromnej całości dążeń grupy osób (określających siebie jako feministki), by ideologia kultu kobiet w Polsce trwała. Warunkiem jej trwania jest także niedostrzegalność przez odbiorców technik manipulacyjnych w kulturze. Jednym ze sposobów na tą niedostrzegalność jest usuwanie wszelkich głosów manipulację krytykujących.

    Ileż to trzeba zmienić, żeby się nic nie zmieniło.

    • 6 0

    • Nie zgodzę się w pewnych szczegółach. Otóż w małżeństwie próżno szukać feministek. (1)

      Kobieta - żona i matka, która spełnia się w RODZINIE daleka jest nie tylko od agresywnego, ale każdego przejawu feminizmu. Zatem feministki to babska zakompleksione, odrzucone, samotne. Agresja ma na celu ukrycie ich porażki życiowej. Same siebie okłamują, gdyż zazdroszczą normalnym kobietom ich szczęścia rodzinnego. Uważam, że większym problemem jest lobby sodomitów płci wszelakiej przejmujące władzę w mediach i edukacji. I właśnie z tego chorego środowiska wywodzą się feministki jako podkategoria sodomicka.

      • 1 1

      • Dynamis. Feministki nie mają żadnych skrupułów w tym sprowadzaniu mężczyzny do poziomu "faceta" czy "pieska"

        Feministki wychodzą za mąż też. Pierwsze co robią, zakładają w tajemnicy przed mężem swoje konto... obok tego wspólnego, "naszego". Następnie przetwarzają mężczyznę na faceta, takiego pożytecznego idiotę. Obserwując polskie rodziny widzimy, że /mentalnych/ feministek mamy dość sporo. Był patriarchat - po "zwycięstwie" obłudnych w tej wojnie płci jest MATRIARCHAT, który one nazywają partnerstwem.

        Lekceważą nawet fakt, że zniewalanie mężczyzn wyrządza szkodę na psychice nie tylko jemu, ale i pośrednio rodzinom. Nie przejmują się tym wcale - dla feministek rodzina to przeżytek. Kobieta winna się realizować w pracy, a przerobiony na faceta mężczyzna to taki tam do roboty. Ma robić, robić i grzecznie znosić jej fochy i kaprysy, ją słuchać i nic nie pić, i bronić swoją panią, i być wiernym psem.
        To, że się wtedy z psów wilki robią, to feministkom zbytnio nie przeszkadza. Najważniejsze, że są stale potrzebne, że walczą o "rufnosc" i stale zwyciężają.

        • 0 0

  • to ja (1)

    kajdany mozna sobie zalozyc no nie

    • 1 0

    • Les, mamy wtedy syndrom bycia posiadanym

      Brakuje dialogu? Kobiety (znacznie dziś bogatsze w dostrzeganiu wartości ducha) nie lekceważą wzajemnej komunikacji, a mimo to kryzys męskiej tożsamości stale się potęguje - czyli wg mnie nie to jest tą podstawową przyczyną zła. Choć prawie zawsze relacje między dwoma osobami zostają nawiązane dzięki dobrowolnej zgodzie obu stron, jednak nie jest to równoznaczne z ich wzajemną we współżyciu uczciwością. Oparta na miłości Bożej wspólnota uczuć kobiet i mężczyzn (a zwłaszcza głowy rodziny u współmałżonków, czyli na ogół znów kobiet) to zdolność do tego, żeby stawiać się w sytuacji innych, spojrzeć na rzeczy i sprawy ich oczyma. Zakłada również współodczuwanie, umiejętność cieszenia się cudzymi radościami oraz dzielenia cudzych smutków. Taka wspólnota uczuć jest najpewniejszym znakiem (a właściwie prawdziwą treścią) bliskości duchowej i moralnej, która pączkując i owocując sieje i daje plon stokrotny. Gdy wzrasta dystans społeczny, także owa wspólnota uczuć wyczerpuje się i zanika.

      Wzajemność we wszystkim i uczestnictwo wszystkich - wg mnie nie tyle słowa, co miłość rozdająca jest lekarstwem.

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym polskim mieście oficjalnie zainaugurowano obchody polskiej prezydencji w Unii Europejskiej w 2011 roku?

 

Najczęściej czytane