• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pojedynek wielkich Szu - o premierze "Skrzypce Rotszylda / Gracze" w Operze Bałtyckiej

Łukasz Rudziński
27 stycznia 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 
Wieczór otwierają "Skrzypce Rotszylda" w reż. Marka Weissa - muzyczny monolog Yakowa (bardzo trudna i udana partia Piotra Nowackiego), którego przed śmiercią nawiedzają mary z przeszłości, w tym żona Marfa (Ewa Marciniec). Wieczór otwierają "Skrzypce Rotszylda" w reż. Marka Weissa - muzyczny monolog Yakowa (bardzo trudna i udana partia Piotra Nowackiego), którego przed śmiercią nawiedzają mary z przeszłości, w tym żona Marfa (Ewa Marciniec).

Marek Weiss do współpracy zaprosił Andrzeja Chyrę, by inscenizując opery tria: Fleischmann - Szostakowicz - Meyer, zdać się na reżyserski dwugłos. Zamysł ten sprawdził się na scenie. "Skrzypce Rotszylda / Gracze" są udanym przedsięwzięciem, znacznie ciekawszym w części reżyserowanej przez Chyrę.



Yakov Piotra Nowackiego to pełen charyzmy, porywczy tyran, w którym niespodziewanie zachodzi głęboka wewnętrzna przemiana. Yakov Piotra Nowackiego to pełen charyzmy, porywczy tyran, w którym niespodziewanie zachodzi głęboka wewnętrzna przemiana.
"Gracze" w reżyserii Andrzeja Chyry to gęsta aktorsko i dramaturgicznie opowieść o oszustach. Debiut Chyry trzeba uznać za udany. "Gracze" w reżyserii Andrzeja Chyry to gęsta aktorsko i dramaturgicznie opowieść o oszustach. Debiut Chyry trzeba uznać za udany.
Wyjątkowo ciekawą aktorską kreację tworzy baryton Tomasz Rak, którego młody Aleksander Głow stanowi idealny łup dla prawdziwych szulerów. Wyjątkowo ciekawą aktorską kreację tworzy baryton Tomasz Rak, którego młody Aleksander Głow stanowi idealny łup dla prawdziwych szulerów.
Wokalnie "Gracze" należą do Jacka Laszczkowskiego (w środku), jego silny, dźwięczny tenor zdecydowanie góruje nad pozostałymi "graczami". Wokalnie "Gracze" należą do Jacka Laszczkowskiego (w środku), jego silny, dźwięczny tenor zdecydowanie góruje nad pozostałymi "graczami".
Długo trzeba było czekać na pierwszą w tym sezonie premierę w Operze Bałtyckiej. Dyrektor Opery Bałtyckiej Marek Weiss wybrał na nią dzieło niezwykłe, ponieważ prezentowane w takim kształcie po raz pierwszy. To opera "Skrzypce Rotszylda", rozpoczęta przez Benjamina Fleischmanna i ukończona przez jego mistrza - Dymitra Szostakowicza, wraz z  "Graczami", których sam Szostakowicz nie potrafił skończyć, w czym wyręczył go kilkadziesiąt lat później Polak Krzysztof Meyer. Cały wieczór oparty jest na tekstach rosyjskich pisarzy - opowiadanie "Skrzypce Rotszylda" napisał Anton Czechow, zaś "Gracze" w pierwowzorze są dramatem autorstwa Nikołaja Gogola. Specjalnie na potrzeby gdańskiego spektaklu "Gracze" zostały zresztą przez Meyera skrócone, zaś ich libretto przygotowała jedna z najlepszych polskich dramatopisarek, Małgorzata Sikorska-Miszczuk.

"Skrzypce Rotszylda" to próba rozliczenia się z przeszłością skrzypka Yakova, który nad grobem wspomina żonę i biednego Rotszylda w muzycznym monologu-spowiedzi. Nim jednak Yakov rozpocznie swoją spowiedź, na scenie pojawi się chór Opery Bałtyckiej, by efektownie odśpiewać a cappella wokalizę z filmu "Król Lear" z 1970 roku oraz pieśń "Powiały wiatry" autorstwa Dymitra Szostakowicza. Ten ciekawy prolog do "Skrzypiec..." i jednocześnie zapowiedź drugiego spektaklu (część chórzystów gra w karty) psuje zupełnie niepotrzebna obecność tancerek Bałtyckiego Teatru Tańca, wykonujących najprostszą kombinację charakterystycznych ruchów choreograf Izadory Weiss.

W krótkiej, 45-minutowej jednoaktówce Yakow jawi się jako tyran i choleryk, twardej ręki dla żony Marfy i bezlitosny dla muzyków (za fałszowanie podczas gry niszczy skrzypce Rotszyldowi). Kreujący tę rolę Piotr Nowacki prowadzi swoją postać dość tradycyjnie, ale z wyczuciem, choć w początkowo jego głęboki bas ginie w pełnej ekspresji, żywiołowej muzyce. Kulminacyjna scena rozważań korzyści płynących ze śmierci to już popis Nowackiego, którego na scenie w epizodach dobrze wspierają obdarzona bardzo silnym mezzosopranem Ewa Marciniec (Marfa) i Witalij Wydra (Rotszyld), śpiewający pogodnym, ciepłym tenorem.

Jednak, pomimo wysiłków artystów, odnoszę wrażenie, że niezwykle bogata instrumentacja zdecydowanie przerasta libretto opery, przygotowane przez reżysera tej jednoaktówki, Marka Weissa. Żywa, bardzo nasycona muzyka wyraźnie dominuje nad akcją sceniczną, ubarwioną jeszcze jednym, tym razem męskim epizodem zespołu BTT Izadory Weiss, przebranego w kostiumy imitujące stroje żydowskie.

Na jakie spektakle najchętniej wybierasz się do Opery Bałtyckiej?

Drugi spektakl rozgrywa się w tej samej scenerii (scenografia Magdaleny Maciejewskiej). O ile jednak w "Skrzypcach Rotszylda" bohaterowie znajdowali się w przestronnej sali czy też na scenie, to w "Graczach" akcja rozgrywa się na jej zapleczu, przypominającym teatralną rekwizytornię. W tej metateatralnej, umownej przestrzeni wszyscy stale się obserwują (bohaterowie uzbrojeni w lornetki wypatrują swoich ofiar). To tutaj znajduje się gospoda, do której trafia szuler Ichariew ze swoim sługą. Napotyka tu trójkę innych oszustów, łasych na jego pieniądze. Utieszitielnyj i jego dwaj kompani szybko orientują się, że nie są w stanie wygrać z Ichariewem w karty, więc decydują się zaproponować mu współpracę, która ma przynieść wielkie zyski całej czwórce. Pewny siebie Ichariew szybko połyka haczyk. Finał intrygi jest łatwy do przewidzenia.

Debiut reżyserski Andrzeja Chyry w teatrze operowym wypada naprawdę obiecująco. "Gracze" inscenizacyjnie zachowują realia lat 40. XX wieku (aparat fotograficzny, radzieckie czapki wojskowe), gdy muzykę tworzył Szostakowicz. Choć większość bohaterów ubrana jest współcześnie, to akcja rozgrywa się w epoce Gogola, z tradycyjnymi, bardzo wiernie jak na teatr operowy odwzorowanymi realiami nielegalnych gier hazardowych w carskiej Rosji (niemal fabularnie opisanymi w programie do spektaklu).

Zgodnie z zapowiedziami reżysera, spektakl zdecydowanie bardziej przypomina dramat śpiewany niż operę. Wyjątkową dbałość o szczegóły widać zwłaszcza w grze aktorskiej. Nawet role bardziej statyczne - Gariuszki, sługi Ichariewa (Makarij Pihura) czy gospodarza zajazdu, Aleksieja (intrygujący, wyrazisty Daniel Borowski) pełne są detali i zadań przyciągających uwagę widza. Chociaż tekst Gogola był komedią, w inscenizacji Andrzeja Chyry czysto komediowy humor pobrzmiewa sporadycznie (np. podczas apoteozy sera). To raczej wiwisekcja cynizmu i wyrachowania, popartych męską rywalizacją.

Niemal cały potencjał komediowy zachowany został w roli Aleksandra Głowa w brawurowym wykonaniu Tomasza Raka, który niedoświadczonego młodziana mającego przegrać majątek ojca odgrywa niemal farsowo (sposób poruszania się, mimika, gesty), jednak nie osuwając się przy tym w kicz ani banał. Najtrudniejszej i najbardziej rozbudowanej partii "Graczy" - Ichariewa - sprostał tenor Jacek Laszczkowski, obdarzony bardzo silnym, przyjemnej barwy głosem. Ciekawie w roli Utieszitielnego wypada baryton Leszek Skrla, który swojemu bohaterowi nadaje nieco demoniczny wyraz Faustowskiego Mefista. Spośród kompanów herszta szajki lepiej prezentuje się Krugel Aleksandra Kunacha. Szwochniew Pawła Konika niespodziewanie pozostaje w cieniu partnerów i aktorsko, i wokalnie.

Reżyserski dwugłos połączony osobą kierownika muzycznego i dyrygenta Michała Klauzy dobrze prowadzącego zespół orkiestry Opery Bałtyckiej, wypada okazale. O ile w pierwszej części muzyka przytłacza wydarzenia sceniczne (niepotrzebnie przerywane wstawkami tanecznymi), o tyle w drugiej stanowi świetne uzupełnienie zdarzeń, które dzięki dobrze zbudowanej dramaturgii odbierać można niemal jak spektakl dramatyczny. Taka pozycja w repertuarze gdańskiej Opery, choć bez artystycznych objawień na miarę Ariany Chris z "Ariadny na Naxos" czy Anny Mikołajczyk z "Madame Curie", z pewnością trafić może zarówno do wyrobionych melomanów, jak i niezaznajomionych z tajnikami opery widzów.

Spektakl

5.2
20 ocen

Skrzypce Rotszylda / Gracze

opera / operetka

Miejsca

Opinie (58) 1 zablokowana

  • idę dziś na 17:00

    zapowiada się ciekawie, mam nadzieję, że nie będzie jak zwykle w Operze Bałtyckiej...

    • 6 3

  • (1)

    Byłem na premierze i utwierdzam się w przekonaniu, że małżeństwo Weiss to degradacja tej pięknej instytucji jaką jest Opera Bałtycka. Spektakl nie wart pieniędzy, które wydałem.

    • 55 4

    • Opera bałtycka dostaje najwiekasza dotacje ze wszystkich w trojmiescie !

      Opera Bałtycka dostaje największa dotacje z budzetu w Trójmieście a wystawia najmniej premier, są one najsłabsze i reżyserem jest głównie dyrektor a choreografem jego żona - to jakiś absurd. Wydaje mi się że ktoś powinien dokładniej zbadać tą sprawę. Sprawdzić co dzieje się z pieniedzmi. Innym teatrom również dotacja nie pokrywa wszystkich opłat stałych - to nie jest żadne tłumaczenie p.Weiss !!! http://www.kultura.trojmiasto.pl liknk do artykułu.

      • 12 1

  • Byłem.Część pana Chyry bardzo mi się podobała.Co do pierwszej części nie jestem przekonany.Dosyć chaotyczna inscenizacja.Zgadzam się z panem redaktorem że wstawki baletowe są zupełnie zbędne.Generalnie spektakl w całości nie powala z nóg.

    • 39 4

  • Nic nowego

    kolejna dziwna realizacja.Ciekawe kto bedzie na to przychodził.Byłam wczoraj, zastanawiam sie czy pani choreograf nie potrzebuje długiego odpoczynku...Dziekuje ,artysci jak zwykle wspaniali.Znowu pojawia sie pytanie czy to miejsce nie potrzebuje zmian?

    • 42 2

  • (4)

    Ciekawe co nowego chciałabyś zobaczyć? Potrafisz to zdefiniować?

    • 3 21

    • pozdrawiam

      oczywiście:)Potrafię zdefiniować.Pytanie czy musi byc nowe? Co to znaczy nowe?Nowe dla opery?Nowe dla realizatorów?Czy chodzi o mój gust?Zajmuje się sztuka od 30 lat.Obejrzałam setki realizacji.Współczesnych i klasycznych.Oper,baletów,Spektakli teatrów tańca,spektakli dramatycznych itp.Trudno mnie zadziwic...Nawet nie tego oczekuje!Po prostu dla mnie sztuka to paleta barw.W operze długo panuje kolor grafitowy.Piękny ale tylko jeden...

      • 20 1

    • Ja chciałabym zobaczyć tancerzy, którzy tańczą równo.

      • 21 0

    • "coś nowego" (1)

      Balet klasyczny - "coś nowego" to czasami coś innego - niestety od jakiegoś czasu w Operze Bałtyckiej nie widziałem żadnej sztuki, która mi się podobała, a chodzę regularnie i zawsze kupuję bilety na Gruponie, bo po co przepłacać, a dyrekcja musi przecież jakoś widownie zapełnić.

      • 10 0

      • teatr?

        Pani W. chyba była słabą tancerką i na bakier z zasadami piękna i estetyki ruchu .
        Te pokrzywione, straszące stopy tancerzy i ich niesynchroniczne partie...okropność, a moze srednia wieku w zespole nie ta?

        • 4 0

  • "Niezaznajomiony z tajnikami opery"... (2)

    ...to jest autor tego tekstu. A do tego ilość błędów gramatycznych i logicznych jest przytłaczająca. Lepiej już w ogóle nie pisać, albo tylko w kilku zdaniach, niż byle jak... Skoro był Pan na spektaklu operowym, to może napisałby Pan coś na temat muzyki i interpretacji, które są jakby nie było istotną, jeśli nie najistotniejszą, częścią całości? Co do jednego ma Pana zdecydowaną rację. Balet Isadory na siłę wciśnięty do inscenizacji to tylko dowód na to jak wielkim pantoflem jest reżyser. Jeżeli Weiss broni się przed oskarżeniami o nepotyzm mówiąc, że to "wybitna artystka", to teraz już chyba nie można mieć wątpliwości o co tak naprawdę chodzi.

    • 51 4

    • (1)

      Recenzja na gorąco,może za mało wątków poruszył pan redaktor ale czyta się (szczerość).Jestem zdania że realizacja i interpretacja muzyczna jest najsilniejszym punktem tej realizacji.No cóz tandem państwa Weiss jest od dawna kontrowersją tego teatru:)

      • 4 13

      • Co to za stek bzdur ,dyrygent Klauza był najsłabszy !

        • 6 0

  • Spektakl do ogarnięcia i na raz. Zgadzam się z poprzednikami, że choreografia ma się jak siodło do świni. Tancerze jak zwykle - każdy w swoją stronę, co zauważyłam już na spektaklach BTT. Nie znam się na tańcu współczesnym, ale lepsze układy mam na siłowni. Pani choreograf mogłaby prowadzić zajęcia korekcyjne. Chorym wyszłoby na zdrowie, a nas nie bolałyby oczy... Część 2 zdecydowanie lepsza, choć pierwsza pewnie trudniejsza do realizacji. Bravo dla chóru i orkiestry.
    I cieszę się, że nie występował pan Zalesiński ;)

    • 42 5

  • (1)

    Ja bym chciala zoabczyc klasyczny balet, TYLKO KLASYCZNY, wiecej wsppolpracy ze szkola baletowa, poranki dla dzieci zwiazane z edukacja czy to operowa czy baletowa a moze nawet muzyczna, z artystami tej sceny (jesli jeszcze jacys tam sa).
    Nie chce ogladac obecnego Pana Dyrektora ktory nawet nie umie sie kulturalnie zachowywac, sama widzialam i slyszalam jak wypowiadal sie o tancerzach klasycznych na Kongresie Tanca.
    Dobrze ze tego nie slyszy Pani Janina Sobczakowa, ktora tworzyla tu scene baletowa...Zle sie dzieje w panstwie dunskim co tez zle swiadczy o tych co zarzadzaja kultura w urzedzie miasta.

    • 44 4

    • Ja też chcę klasyczny balet!

      I w ogóle klasykę. Niedawno zaczęłam przygodę z operą i filharmonią (w domu rodzinnym nie było niestety takiej tradycji) i chciałabym zobaczyć jak najwięcej klasycznych spektakli.

      • 10 0

  • przed ostatnie foto

    teraz wiem gdzie zawędrowała moja Angela :)

    • 8 0

  • spektakl Chyry udany

    dyrektor tym razem nudnawo, choć poprawnie (po co jednak panie Weiss wcisnął pan tu żonkę?) - rozumiem, że miło odnaleźć nazwisko lubej na afiszu, ale szkodzi pan swojemu spektaklowi. Generalnie spodziewałam się, że będzie gorzej, więc źle nie jest.

    Coś jednak się dzieje z orkiestrą, bo dawno już nie słyszałam jej w tak dobrej formie jak za Florencja, Klauza się starał, było nieźle, ale bywało znacznie lepiej.

    • 24 6

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym z gdańskich parków znajduje się popiersie Adama Mickiewicza?

 

Najczęściej czytane