• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Po co artystom - społecznikom pieniądze?

Ewa Palińska
26 marca 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Gdyńska Orkiestra Symfoniczna wywodzi się z Orkiestry Symfonicznej Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni, założonej w październiku 1946 roku. Gdyńska Orkiestra Symfoniczna wywodzi się z Orkiestry Symfonicznej Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni, założonej w październiku 1946 roku.

Gdyńscy urzędnicy twierdzą, że mniejsze dotacje na kulturę nie odbijają się na jakości projektów, a wręcz przeciwnie - z roku na rok obserwujemy coraz lepszą sytuację w tym względzie. Artyści, szczególnie ci związani z Gdyńską Orkiestrą Symfoniczną alarmują jednak, że bez pomocy finansowej ze strony miasta nie będą w stanie funkcjonować, co może doprowadzić m.in. do zamknięcia Orkiestry na rok przed 70. rocznicą powstania. Na co gdyńscy "społecznicy" potrzebują pieniędzy i jakie korzyści może przynieść miastu finansowanie własnej orkiestry czy chóru?



W tym roku na otwarty konkurs ofert kulturalnych Gdynia przeznaczyła jedynie 375 tys. zł, a więc znacznie mniej niż w ubiegłym roku (480 tys.) czy przed dwoma laty (ponad 550 tys.). O  pieniądze ubiegało się 45 organizacji, które złożyły w sumie 65 wniosków opiewających na kwotę 1 987 tys zł. Dofinansowanie otrzymało jedynie 17 instytucji realizujących 15 zadań (zobacz, do kogo trafiły gdyńskie granty).

Choć nieprzyznanie grantu znacznie utrudni realizację każdego ze zgłoszonych projektów, w szczególnie trudnej sytuacji znalazła się Gdyńska Orkiestra Symfoniczna, która bez wsparcia ze strony miasta być może, po 69 latach działalności, będzie zmuszona zawiesić działalność.

Przypomnijmy, że Gdyńska Orkiestra Symfoniczna wywodzi się z Orkiestry Symfonicznej Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni, założonej w październiku 1946 roku przez grono entuzjastów wspólnego muzykowania - pracowników Stoczni: Wacława Balbiera, Franciszka Borowskiego, Wacława Kominkiewicza, Anastazego Ponka, Sylwestra Szukały, Leona Szycę, Stefana Świderskiego, Edwarda Wojczuka i Jana Wróbla, z inicjatywy Jana Wrońskiego, głównego księgowego Stoczni. W niedługim czasie orkiestra zyskała tak dużą popularność, że jej szeregi chętnie zasilali również pasjonaci pracujący w innych miejscach niż gdyńska stocznia.

- Kiedy dołączyłem do Orkiestry, a było to bodajże w 1969 roku, mieliśmy tak szeroki repertuar i wysoki poziom, że bardzo chętnie występowali z nami najlepsi soliści scen operowych - wspomina wiolonczelista Jan Bystryk. - Byliśmy motorem życia kulturalnego! Regularnie grywaliśmy dla chorych w szpitalach, w domach rencisty, w szkołach, sanatoriach. Realizowaliśmy liczne koncerty uświetniające uroczystości Stoczni (m.in. wodowania statków), a także cykliczne imprezy "Przy sobocie po robocie", "Poranki muzyczne" dla dzieci i młodzieży oraz dla pacjentów Szpitala Reumatologicznego w Sopocie. Za swoją pracę nie dostawaliśmy honorariów, ale Stocznia bardzo o nas dbała - otrzymywaliśmy m.in. zwrot kosztów dojazdu oraz ekskluzywne smokingi, w których prezentowaliśmy się na scenie niezwykle elegancko. Przypomina mi się tournee po Jugosławii, kiedy to podróżowaliśmy na koncerty w samych slipkach, żeby nie uszkodzić tych naszych pięknych kostiumów scenicznych. Do dziś mam ten smoking w szafie i choć sam z niego wyrosłem, dziewczyny pożyczają go czasem ode mnie, zakładają do niego strojne kapelusze i wyglądają fenomenalnie - śmieje się.

Dziś Gdyńska Orkiestra Symfoniczna na podobne luksusy liczyć nie może. Muzycy pracują społecznie, nie otrzymując za swoją pracę wynagrodzenia, a ponadto istnieje szereg dodatkowych kosztów, które należy ponieść, aby przygotowywane wydarzenia kulturalne mogły dojść do skutku:

- Na chwilę obecną nie płacimy za nic, bo nie mamy pieniędzy. W praktyce oznacza to tyle, że organizujemy koncert w kościele, ponieważ to jesteśmy w stanie załatwić za darmo i skrycie liczymy na to, że uda nam się zorganizować darmowe opracowanie nut. W kwestii promocji koncertu musi wystarczyć nam Facebook, bo na plakaty i dodatkową promocję pieniędzy nie mamy - mówi Rafał Kłoczko, dyrektor artystyczny GOS.

Przynależność do Gdyńskiej Orkiestry Symfonicznej to dla wielu osób jedyna możliwość wspólnego muzykowania. Przynależność do Gdyńskiej Orkiestry Symfonicznej to dla wielu osób jedyna możliwość wspólnego muzykowania.


Możliwość zorganizowania koncertu bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów jest jednak utopią, ponieważ już samo korzystanie z instrumentów muzycznych wymaga znacznych nakładów finansowych:

- Stroiki do klarnetu, kalafonia i włosie do smyczków, nowe struny, nie mówiąc już o konieczności posiadania własnego instrumentu, dojazdy na próby, ksero nut, pulpity, to wydatki, jakie my, muzycy pokrywamy najczęściej z własnej kieszeni - informuje klarnecista Dominik Cubala, członek GOS od przeszło 20 lat. - Do tego dochodzi zakup nut, wykonanie aranżacji utworów, ponieważ z uwagi na "nietypowy" skład i zróżnicowane umiejętności muzyków nie wszystko jesteśmy w stanie zagrać zgodnie z oryginalną partyturą, koszty promocji, projektu i druku plakatów, wypożyczenie niektórych instrumentów (np. kotłów), doangażowanie dodatkowych muzyków, zaangażowanie chóru i solistów - mógłbym tak długo wymieniać, a podkreślam, że jest to nasze bezwzględne minimum.

Z podobnymi problemami boryka się powołany niedawno Gdyński Chór Kameralny, któremu również odmówiono przyznania grantu:

- Już samo wynajęcie sali prób generuje koszty. Do tego dochodzi oczywiście zakup nut, wyjazdy na festiwale czy przeglądy, koszty związane z promocją samego chóru jak i organizowanych koncertów - wylicza Piotr Klemenski, założyciel Gdyńskiego Chóru Kameralnego. - Jestem niezwykle szczęśliwy, że ludzie chcą oderwać się od komputerów i seriali, i przyjść na próbę chóru. Każąc im jednak finansować to hobby z własnej kieszeni, mógłbym znacznie "nadwyrężyć" ich zapał, a tego bym nie chciał.

O ile w kwestii grantów można by uznać rację gdyńskiego magistratu (co jednak utrudnia niepodanie punktacji do publicznej wiadomości), o tyle brak mecenatu i regularnego finansowania orkiestry pozostaje zagadką. Wiele miast posiadanie własnej, działającej społecznie orkiestry czy chóru nie tylko uznaje za prestiż, ale czyni z nich wręcz produkt eksportowy, mający za zadanie reprezentowanie miasta np. podczas wizyt w miastach partnerskich. Zastanawiające jest również, dlaczego GOS nie występuje podczas organizowanych czy współorganizowanych przez miasto cyklów koncertowych, choć jest zdecydowanie tańsza od niektórych zapraszanych gości, nie ustępując im często ani poziomem, ani tym bardziej ofertą.

- Orkiestra powinna bezwzględnie i regularnie brać udział we wszystkich organizowanych cyklach koncertowych. Miasto powinno natomiast zadbać o promocję tego typu inicjatywy - mówi Cubala. - Orkiestra powinna grać regularnie i mieć w miarę ustalony kalendarz, aby przyzwyczaić mieszkańców do tego, że dla nich gra i to za niewielkie pieniądze bądź wręcz za darmo.

Na jednych koncertach słuchaczy jest tak wielu, że solistka musi ustawiać pulpit między nogami osób siedzących w pierwszym rzędzie. Na innych, aby cokolwiek zobaczyć, trzeba wejść na drzewo. Jedno jest pewne - podczas koncertów Gdyńskiej Orkiestry Symfonicznej nigdy nie wieje nudą. Na jednych koncertach słuchaczy jest tak wielu, że solistka musi ustawiać pulpit między nogami osób siedzących w pierwszym rzędzie. Na innych, aby cokolwiek zobaczyć, trzeba wejść na drzewo. Jedno jest pewne - podczas koncertów Gdyńskiej Orkiestry Symfonicznej nigdy nie wieje nudą.

Finansowanie chórów i orkiestr działających społecznie:


- Jesteśmy otwarci na to, aby prezentowany przez nas program był urozmaicony i trafiał do jak najszerszej publiczności. Zależy nam na tym, aby gdyński magistrat potraktował nas jako poważnego partnera, dlatego chcemy sprostać oczekiwaniom zarówno urzędników, jak i mieszkańców - dodaje Rafał Kłoczko. - W grudniu ubiegłego roku prezentowaliśmy Galę Operową w gdańskim Klubie Muzycznym Dobry Wieczór - publiczność była tak zachwycona, że musieliśmy zagrać dwa bisy, a owacje nie miały końca. Tydzień później wystąpiliśmy z tym samym programem w Sopocie i zainteresowanie było tak ogromne, że solistka musiała ustawić pulpit między nogami osoby siedzącej w pierwszym rzędzie. Skoro w Gdańsku i Sopocie ludzie chcą nas słuchać, dlaczego w Gdyni miałoby być inaczej?

Według notatki informacyjnej, jaka miała objaśnić wzajemne relacje na linii Miasto Gdynia, Centrum Kultury w Gdyni - Gdyńska Orkiestra Symfoniczna (nieoficjalny dokument, sporządzony najprawdopodobniej na potrzeby gdyńskiego magistratu), Wydział Kultury nie widzi innej możliwości finansowania GOS niż konkursy ofert. Co ciekawe, inne miasta nie mają obiekcji w stałym finansowaniu lokalnych orkiestr:

- Podam pierwsze z brzegu dwa przykłady orkiestr dętych, w których grają moim znajomi - mówi Dominik Cubala. - Orkiestra dęta w Pucku dostaje od gminy około 80 tys. zł rocznie plus 4,5 etatu. Orkiestra dęta w Mińsku Mazowieckim ponad 100 tys. zł rocznie plus etat dla dyrygenta. Chciałem więc zasygnalizować, że skoro Wydział Kultury nie widzi szansy na finansowanie inne niż z grantów, to może władze wyżej taką szansę dostrzegą?

Podobnych niedorzeczności we wspomnianej notatce jest znacznie więcej, dlatego pozostaje mieć nadzieję, że nie był to dokument oficjalny, ani tym bardziej traktowany poważnie przez urzędników wyższego szczebla. Ci natomiast, bardziej niż feralną notatką, powinni kierować się dobrymi zwyczajami podpatrzonymi u naszych północnych i zachodnich sąsiadów:

- Kiedy mieszkałam w Szwecji zafascynowało mnie, że niemal w każdej dzielnicy, przy stacji metra czy centrach kultury funkcjonują rozmaite chóry i orkiestry, działające społecznie, jak nasza - mówi Justyna Kamińska, prezes GOS. - Podczas każdego wydarzenia, miejskiego czy dzielnicowego, mnóstwo ludzi z całej okolicy schodzi się, żeby posłuchać wykonywanej przez nie muzyki. Podobne zwyczaje panują zresztą w całej zachodniej Europie, więc mam nadzieję, że i do nas ta "moda" w końcu dotrze.

- Dawno zrezygnowałbym z prowadzenia tej orkiestry, ale tak bardzo uwielbiam pracować, a nawet spędzać przerwy z tymi ludźmi, że będę poświęcał im swój czas, póki jest to możliwe - mówi Rafał Kłoczko. - Mam swoje ambicje i staram się dostać na najwyższą półkę, jeśli chodzi o dyrygentów, dlatego znajomi często się dziwią, że poświęcam swój czas orkiestrze nieprofesjonalnej. Byłem niedawno na kursie u Jacka Kaspszyka, który powiedział, że nawet gdyby była okazja dyrygowania saksofonem i perkusją, to trzeba z tego korzystać, bo to jest zawsze praca z ludźmi. Ja mam to szczęście, że pracuję ze wspaniałymi ludźmi, a patrząc na efekty, jakie daje nasza współpraca, mam wręcz wiele powodów do dumy.

Miejsca

Opinie (37) 3 zablokowane

  • Oj tam, oj tam. Jest szkoła filmowa, infobox, lotnisko - po co komu jakaś kultura? (1)

    Komuś trzeba zabrać, by finansować kompleksy administracji Szczurka.

    • 24 3

    • od kultury jest przecież TVN, Polsat, TV Trwam i Republika

      po co komu jakieś dmuchanie w trąbe

      • 11 0

  • Po to aby to je roztrwonić i zmarnować bez konsekwencji dla artysty.

    • 4 10

  • Po co komu kultura mamy PGE arena stadion!! Dla kiboli to jest kultura :) (1)

    • 13 2

    • A co ma.betonami do budżetu miasta Gdynii?? Ale jakkolwiek miasto Gdynia. Może dotowac orkiestrę bo dużo pieniędzy nie potrzeba a dofinansowuje jakieś niszowe projekty

      • 1 0

  • Prawda. (2)

    Niestety tak jest.
    Moje miasto prowadzi "obciachową" politykę kulturalną.
    Osoby odpowiedzialne za kulturę w Gdyni, ma się chwilami wrażenie, nie znają się na materii, w której robią. A na pewno nie myślą perspektywicznie.
    Oczywiście na nic nie ma pieniędzy i najlepiej, by wszyscy robili za darmo.
    A stwierdzenie, że im mniej pieniędzy, tym jakość projektów kulturalnych jest wyższa, tylko potwierdza moje słowa.

    • 24 1

    • Osoba za to odpowiedzialna w Gdyni jest tylko jedna. (1)

      Tak jak za wszystko: Szczurek.

      • 6 1

      • Nie.

        Nie, to zbytnie uproszczenie. Choć faktem jest, że w Gdyni zaczyna być Bizancjum władzy.
        W mieście jest złe podejście do samej kultury, jakby miała generować tylko zyski. Nie ma długofalowej polityki kulturalnej.
        Nie ma fachowców od kultury, nie wspomnę o miejscach, o dostępności do niej.
        A zapotrzebowanie na kulturę wśród mieszkańców jest.
        Ogólnie, polityka kulturalna w Gdyni to "obciach".

        • 11 0

  • Jak to po co?

    Po to, po co każdemu są pieniądze. Na życie!

    • 6 1

  • Za dużo kasy poszło na organizację Sylwestra!

    To teraz szukają oszczędności. To Kultura i to kultura. Pytanie tylko, która przez małe k a która przez duże K?

    • 22 0

  • Dyrektor Wojciechowski inwestuje w teatr. Olać jakieś tam niepotrzebne chóry i orkiestry. (1)

    Poza tym członkowie orkiestry nie są z Samorządności.

    • 16 2

    • A teolog Wojciechowski niestety tak.

      • 6 0

  • Po co nam Centrum Kultury? (1)

    CK w naszym mieście nawet nie dorasta do pięt do podobnych instytucji w Gdańsku. Ba, nawet lepsze i ciekawsze propozycje są w Sopocie. To przechowalnia "zasłużonych" dla władzy. Dopóki nie skończy się przydzielanie stołków dla znajomych z ugrupowania politycznego nie będzie kompetencji i zmian na nowe. W Gdańsku IKM, a wcześniej biuro ESK 2016 było oparte na ludziach spoza miasta i teraz to jedne z najlepszych instytucji kulturalnych w Trójmieście. Wystarczy pozbyć się ludzi, którzy żyją przysługami dla znajomych ze środowiska i władzy, zamiast skupiać się na rozwoju instytucji.

    • 12 4

    • Gdyby nie było tych wszystkich sylwestrów z Polsatem, Red Bulli i innych imprez promocyjnych to bym jeszcze zrozumiał, że nie

      Jednak w obecnej sytuacji to wstyd, że w Pucku można pieniądze znaleźć a dla Gdyni to wydatek nie do udźwignięcia.

      • 7 1

  • Piękny tekst pani Ewo

    Szkoda, że w taki sposób traktuje się tak wspaniałe inicjatywy. Ciężko to zrozumieć.

    • 16 2

  • Czy w tym mieście są jeszcze pieniądze na cokolwiek pożytecznego?

    Dróg nie budujemy, komunikacja publiczna pada, lotnisko wtopione, nawet nie ma kilku złotych dla orkiestry z taką tradycją. Nie wygląda to za dobrze.

    • 12 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

W jakiej placówce muzealnej znajduje się obraz "Morze" Michała Gorstkina Wywiórskiego?

 

Najczęściej czytane