• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

O sobie i dla siebie. Po spektaklu "Urodziny czyli ceremonie żałobne w czas radosnego święta"

Łukasz Rudziński
8 kwietnia 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Nietypowa, jubileuszowa premiera Teatru Wybrzeże "Urodziny czyli ceremonie żałobne w czas radosnego święta" jest jak prezent niespodzianka, tyle, że przede wszystkim dla osób związanych ze środowiskiem teatralnym. Nietypowa, jubileuszowa premiera Teatru Wybrzeże "Urodziny czyli ceremonie żałobne w czas radosnego święta" jest jak prezent niespodzianka, tyle, że przede wszystkim dla osób związanych ze środowiskiem teatralnym.

Monumentalna, niezwykle ambitna w założeniach, próba zamknięcia historii Teatru Wybrzeże w formie spektaklu, wywołuje ambiwalentne odczucia. "Urodziny..." prowadzą widzów od nudnej, przegadanej wyliczanki faktów, dat czy nazwisk, przez ciekawe, momentami kontrowersyjne sceny pokazane ze scenicznym pazurem, po kilka zapadających w pamięć przejmujących obrazów. To jednak spektakl przynajmniej o godzinę za długi, a przy tym bardzo hermetyczny i skierowany przede wszystkim do ludzi ze środowiska teatralnego.



Autor sztuki "Urodziny czyli ceremonie żałobne w czas radosnego święta", Radosław Paczocha, po raz drugi w Teatrze Wybrzeże w duecie z reżyserem Adamem Orzechowskim zmierzył się formą biograficzną. Jednak "Broniewski" ograniczony był do barwnych losów jednego człowieka, rozdartego pomiędzy osobliwy patriotyzm i lojalizm wobec kraju, poezję oraz zdumiewający idealizm, co wybrzmiało na tle przemian w międzywojennej i powojennej Polsce, do której Władysław Broniewski nigdy do końca nie pasował.

W przypadku "Urodzin..." sytuacja jest o wiele bardziej złożona. Paczocha informuje o tym widza, umieszczając w spektaklu wiele śladów własnych wątpliwości odnośnie tego, jak opowiadać o teatrze, który zawiera nieskończenie wiele ludzkich losów, historii, bohaterów czy anegdot, rozgrywających się w określonym kontekście politycznym. Stąd próba skonfrontowania ze sobą dyrektorów "eskapistycznych", uciekających od zaangażowania społecznego z czasu rewolty robotniczej lat 70. i okresu stanu wojennego, nie podejmujących wtedy "aktualnych" tematów.

Błazeńskimi, momentami upiornymi mistrzami ceremonii są tutaj Marynarze: Piotr Biedroń (po lewej), Marcin Miodek (w środku) i Jakub Mróz (z flagą), zdecydowanie najciekawsi bohaterowie spektaklu. Błazeńskimi, momentami upiornymi mistrzami ceremonii są tutaj Marynarze: Piotr Biedroń (po lewej), Marcin Miodek (w środku) i Jakub Mróz (z flagą), zdecydowanie najciekawsi bohaterowie spektaklu.
Stąd też dywagacje czym jest "prawda" o teatrze i gdzie jej poszukiwać. Stąd także garść anegdot poświęconych artystom-symbolom, jak Zbyszek Cybulski, Bogumił Kobiela czy Kalina Jędrusik. W kolejnych scenkach przywołane zostają również, niekiedy w formie żartu, spektakle Teatru Wybrzeże sprzed lat ("Zmierzch demonów" w reż. Jerzego Golińskiego, "Bal w Operze" w reż. Ryszarda Majora, "Kordian" w reż. Krzysztofa Babickiego, "Stąd do Ameryki" w reż. Mikołaja Grabowskiego czy "Wałęsa. Historia wesoła a okropnie przez to smutna" w reż. Michała Zadary).

Mniej lub bardziej jawne są nawiązania czy wręcz cytaty z rozlicznych postaci. Cybulski z właściwą sobie nonszalancją zarzuca więc Wajdzie, że nie obsadził go w roli Hamleta, wybierając do tej roli Edmunda Fettinga, rozpamiętując, że "nawet Baka zagrał tu Hamleta". Jędrusik opowie o swoim rozstaniu z Teatrem Wybrzeże. Ireneusz Iredyński podzieli się z publicznością tym, jak go witano w Sopocie.

Radosław Paczocha chętnie oddaje też głos dyrektorom teatru, przynajmniej przywołanym z nazwiska, a częściej nakreślonym aktorsko poprzez określoną postawę lub anegdotę. W dyrektorskiej sztafecie poznamy bliżej Iwo Galla, Antoniego Biliczaka czy Stanisława Michalskiego oraz kierowników artystycznych Wybrzeża: Zygmunta Hübnera, Jerzego Golińskiego, Stanisława Hebanowskiego, Macieja Prusa i Krzysztofa Babickiego. Nie zabrakło też porównania trzech ostatnich dyrektorów: Krzysztofa Nazara, Macieja Nowaka i Adama Orzechowskiego.

Historia teatru opowiedziana jest przez pryzmat historii Polski i Gdańska, zaś oponentem kolejnych teatralnych dyrekcji jest Pierwszy Sekretarz (bardzo dobry w tej roli Piotr Łukawski, w środku). Historia teatru opowiedziana jest przez pryzmat historii Polski i Gdańska, zaś oponentem kolejnych teatralnych dyrekcji jest Pierwszy Sekretarz (bardzo dobry w tej roli Piotr Łukawski, w środku).
Wszystko dzieje się na Dużej Scenie, gdzie głównym elementem scenografii Magdaleny Gajewskiej jest potężny kontener, obwiązany urodzinową kokardą. W tak symbolicznej i odwołującej się do tradycji portowej Gdańska przestrzeni, Paczocha wspólnie z Orzechowskim starają się przedstawić biografię teatru za pomocą mechanizmów, jakie sprawdziły się w "Broniewskim". Dlatego bardzo ważna okazuje się historia Gdańska (ze szczególnym uwzględnieniem roli Solidarności) oraz ówczesna polityka, wprowadzona na scenę w osobie Pierwszego Sekretarza. Spektakl dynamizują trzej Marynarze, mający tu rolę performerów, demiurgów i groteskowych błaznów zarazem. Zestaw bohaterów uzupełniają starsi aktorzy z papierowymi koronami na głowach, nawiązujący wprost do rozlicznych fikcyjnych opowieści, jakie mogą powstawać w teatrze.

Pięter kolejnych odniesień, z jakich zbudowano spektakl jubileuszowy, jest bardzo wiele. Niestety, całość przytłacza nadmiar tekstu, faktów, dat i nazwisk. Niektóre scenki są ze sobą ściśle powiązane, inne funkcjonują jako odrębne byty, żyjące własnym życiem, jak efektowna scena z recenzentem teatralnym, której podczas premierowego spektaklu zostałem mimowolnym bohaterem. Spektakl rozbija rwana dramaturgia, niemal senne tempo statycznych, przegadanych fragmentów, umieszczonych na przykład obok brutalnej sceny gwałtu na autorytecie z przywołaniem Wandy Stanisławskiej-Lothe (Dorota Androsz). Przedstawienie traci swoją płynność poprzez nadmiar wątków, bo twórcy postanowili nakreślić jeszcze napięcia panujące w teatrze między młodymi a starszymi aktorami, przybliżyć ich lęki, obawy czy frustracje, łącząc to wszystko z historią Teatru Wybrzeże, Gdańska i Polski.

Najciekawszym elementem przedstawienia są trzej Marynarze - ekscentryczni, groteskowi i komiczni mistrzowie ceremonii, w jakiej wszyscy podczas "Urodzin..." bierzemy udział. Cała trójka - Piotr Biedroń, Marcin MiodekJakub Mróz - tworzy bardzo udaną kreację zbiorową błazeńskich demiurgów - to osobliwy chórek, rewers teatru reprezentowanego przez pozostałych, papierowych przeważnie bohaterów. Jednak nawet intrygujące postaci błaznów, przyciągające uwagę także w drugim lub trzecim planie, nie są w stanie udźwignąć dramaturgii spektaklu przez trzy i pół godziny. Udaną, potraktowaną z dystansem i humorem postać Pierwszego Sekretarza, która śmieszy i przeraża zarazem, buduje Piotr Łukawski.

Umowność spektaklu oraz jego niewyczerpaną kreacyjność podkreślają papierowe korony starszych aktorów Wybrzeża, sprowadzonych do roli narratorów-gawędziarzy lub postaci epizodycznych. Umowność spektaklu oraz jego niewyczerpaną kreacyjność podkreślają papierowe korony starszych aktorów Wybrzeża, sprowadzonych do roli narratorów-gawędziarzy lub postaci epizodycznych.
Ciekawe postaci epizodyczne tworzy Michał Jaros, szczególnie udanie grający Iredyńskiego czy niepokornego Golińskiego. Zabawnie i z polotem Kalinę Jędrusik portretuje Marta Herman. Z kolei Robert Ninkiewicz rolą Zbyszka Cybulskiego parafrazuje swojego Broniewskiego. Pozostali wypadają poprawnie, nie mając zbyt wielu szans by zaistnieć, bo sprowadzono ich do roli mówiących głów lub dano do dyspozycji strzępy ról, nierzadko pojedyncze zdania. Godny zapamiętania jest jeszcze monolog Krzysztofa Matuszewskiego poświęcony wartości i spełnieniu aktora. Warto odnotować również debiut nowego aktora w zespole Wybrzeża, Grzegorza Otrębskiego, który nie ma zbyt wiele szans, by wyraźniej zaistnieć w spektaklu, jednak jego Hübner należy do ciekawszych bohaterów drugiego planu.

Spektakl Adama Orzechowskiego pełen jest skrajności. Niektóre obrazy (np. pomysł na litery "Solidarności" i ich koniec) urzekają prostotą i siłą teatralnego przekazu. Takich błysków jest tu jednak na lekarstwo. Ważnym gestem jest również wskazanie na ludzi teatralnego zaplecza - magazyniera, palacza, teatralnego kierowcę, sprzątaczkę czy praczkę - często pomijanych w mówieniu o teatrze, a których wkład w kształt teatru jest nie do przecenienia.

Niestety, część cytatów bez wiedzy teatrologicznej pozostaje zupełnie niezrozumiała, zaś scenki nawiązujące do dawnych spektakli Wybrzeża z pozostałymi tworzą niekiedy nieprzyjemny dysonans (tak jest z m.in. z "Kordianem"). Historyczny wytrych, jakim Paczocha z Orzechowskim starają "otworzyć" kolejną po "Broniewskim" biografię, nie pasuje do historii teatru nawet w części tak dobrze, jak do opowieści o burzliwych losach poety. Reżyserii "Urodzin..." brakuje także konsekwencji, jaką cechował "Broniewski", który był precyzyjnie zaplanowany od początku do końca. Tu wkrada się chaos i przypadkowość oraz liczne (zwłaszcza w drugim akcie) próby skorzystania z inscenizacyjnych chwytów "Broniewskiego".

Dlatego powstał spektakl niespójny i niemiłosiernie przegadany, z pewnością nadający się za to na wnikliwą analizę teatrologiczną. To zarazem w pełni zasłużony hołd złożony tak istotnemu dla Trójmiasta teatrowi i wszelkim (nie tylko związanym z nim bezpośrednio) twórcom teatralnym. W sam raz na jednorazową, okolicznościową celebrę wyjątkowego jubileuszu. Obawiam się, że przedstawienie ma niewielką szansę podbić serca widzów nie związanych ze środowiskiem teatralnym. Łączy w sobie gawędę, imprezę "jak u cioci na imieninach" oraz imponującą ilość faktów historycznych, z klimatem szkolnego apelu i żywiołem teatru, wchłaniającym aktorów i publiczność, niestety, tylko od czasu do czasu.

Spektakl

8.0
21 ocen

Urodziny czyli ceremonie żałobne w czas radosnego święta

spektakl dramatyczny

Miejsca

Opinie (55) 1 zablokowana

  • Pod zdjęciem:
    Błazeńskimi, momentami upiornymi mistrzami ceremonii są tutaj Marynarze: Piotr Biedroń (po prawej), Marcin Miodek (w środku) i Jakub Mróz (z flagą), zdecydowanie najciekawsi bohaterowie spektaklu.

    Piotr Biedroń po mojej prawej, czy Pana prawej. Bo po mojej prawej J. Mróz rzeczywiście z flagą, a Pan Piotr po lewej. Ale może się mylę, bo jestem kobietą i prawej i lewej nie rozróżniam.
    Pozdrawiam

    • 10 7

  • O czym ty mówisz

    Czasy dobrego teatru Macieja Nowaka były takie że o mamy włos długi teatru przerosły by jego wartość. Nie wiem co mu lizałeś ale przestań kłamać

    • 13 6

  • (5)

    To bardzo ciekawy formalnie i niejednoznaczny w przekazie spektakl. Chyba najmocniejsza wypowiedź Teatru Wybrzeże i Adama Orzechowskiego w ostatnim czasie, momentami osobista i dotkliwa. Najbardziej dyskusyjne jest jednak to, co stanowi niejako jądro spektaklu, czyli sposób podania historii Teatru Wybrzeże wedle klucza osobowego - bardzo subiektywnego i momentami budzącego mój sprzeciw

    • 9 13

    • Naprawdę. (3)

      A myśli Pani, że to w ogóle kogoś obchodzi? Znaczy to co Pani myśli, to czy to w ogóle kogoś obchodzi? Niech się Pani zastanowi. Studenci muszą, no bo Pani ich uczy.
      Bada Pani i bada ten teatr, wypowiada się Pani wszędzie, na każdym pseudokongresie, w każdej dyskusji, a nie pomyślała Pani, że w zasadzie to co Pani z tego ma? I jeszcze jedno, Pani naprawdę nie potrafi normalnie czegoś powiedzieć? Wszystko to taki pseudonaukowy bełkot. Np (przepraszam, że wyrwane z kontekstu "Najbardziej dyskusyjne jest jednak to, co stanowi niejako jądro spektaklu, czyli sposób podania historii Teatru Wybrzeże wedle klucza osobowego...." A o czym tu dyskutować?

      • 2 9

      • o jądrze

        • 1 2

      • Taki student to miód na moje belferskie serce. Miłego dnia!
        PS. Mam nadzieję, że ten wpis Pan zrozumiał (bardzo starałam się nie bełkotać). Aha, i ma Pan rację - nic z tego nie mam. Jak widać z Pańskiego wpisu.

        • 5 0

      • Pożal się Boże student

        Sfrustrowany, że nie rozumie. I to twoje zdanie raczej nikogo nie obchodzi.

        • 4 1

    • Do P. JPCH

      Pani Profesor! Wiele lat temu już uczęszczałam na Pani zajęcia - przyznam, że nie pamiętam czy były to fakultety, ale m.in. zgłębialiśmy zagadnienia teatru brutalistycznego i wspólnie/ grupą byliśmy na sztuce "Zabić was to mało". Chociaż zawsze interesowałam się teatrem - jednak po coś się studia polonistyczne wybiera - to tak naprawdę dzięki Pani pasji i spostrzeżeniom zaczęłam być bardziej świadomym widzem. Krytycznym, ale nie krytykanckim. Dziś byłam w teatrze na "Urodzinach..." - uczucia mieszane,ale nie w tym rzecz. Przeczytałam Pani wypowiedź w komentarzach i komentarz jednego ze studentów(?) . Nie wiem, czy świat się zmienił czy ja już inaczej postrzegam rzeczywistość, ale chciałam tylko serdecznie podziękować za zajęcia, które naprawdę wiele mnie nauczyły i zaszczepiły we mnie nowe spojrzenie na teatr - trwające do dziś.

      • 1 0

  • Oa - jesteś żałosnym tuskowym lemingiem

    Nie ma dobrego teatru bez dobrych pięniedzy na teatr. Dobry teatr kosztuje.Nie dano Nowakowi wyboru i dlatego sie zadłużał. Jak pomorska PO nie ma pieniędzy na teatr - niech zamknie te budę Orzechowskiego i nie będzie więcej swoich gniotów ze scenografią w postaci metalowej pryczy, pojedynczego krzesła i widocznych mechanizmów do obsługiwania sceny wystawiał.

    • 3 16

  • Cybulski przewidział przyszłość ?

    Cytat: 'Cybulski z właściwą sobie nonszalancją zarzuca więc Wajdzie, że nie obsadził go w roli Hamleta, wybierając do tej roli Edmunda Fettinga, rozpamiętując, że "nawet Baka zagrał tu Hamleta".
    Ciekawe, bo Cybulski zmarł w 1967 roku, a Baka zagrał Hamleta 29 lat później...

    • 5 11

  • Mam jakieś zdanie ale krępuje się napisać bo założyłem sobie,że podpiszę się imieniem i nazwiskiem jako AUTOR,

    • 0 2

  • Są spektakle które mają zadowolić ego reżysera, a publiczność jest przystawką (1)

    Tak jest w tym przypadku.To gniot, ale który z wbrzeżowych krytyków, ludzi teatru powie że król jest nagi ? Nikt. Znowu mowa-trawa o drugim,trzeci dnie,historycznym"wytrychu" ,niezrozumieniu przesłania i niuansów itp. brednie dla biednych widzów.

    • 8 11

    • pewnie nikt

      Bo jeden z krytyków pewnie chciałby coś tu wyreżyserować

      • 2 1

  • Do Pana Recenzenta: (4)

    Uprzejma prośba, aby Pan Recenzent, wybierając się następnym razem na premierę, zastanowił się chwilę nad tym, jak należałoby się ubrać. To taka drobna uwaga, ponieważ wczorajszy strój wskazywał, że takiej refleksji zabrakło.

    • 11 13

    • (2)

      w s[prawie ubioru to apelowałabym do wszystkich widzów uczęszczajacych do teatru o lepszy gust i wyczucie,
      Drodzy Widzowie, w teatrze powinien obowiazywac stórj wieczorowy. Panowie obowiazkowo przynajmniej w garniturze. Jak mozna do teatru nałożyć jeansy? To brak szacunku dla wystepujacych artystów i instytucji. Jaki przykłąd dajecie młodzieży? Kolorystyka także pozostawia wiele do życzenia. Dziwne, błotniaste kolory, wygniecione dzianiny, obuwie na słoninie, albo co gorsza pdeszwy-traktory (zgroza!), powyciagane swetry, obcisłe dresy, do złudzenia przypominajace kalesony, albo inne czesci garderoby, które nie powinny nigdy ujrzec światła dziennego. Oszemłane marynarki z rekawami przegubami wydgniecionymi w bulwy i nabrzmienia, poplątane sznurowadła, rozczochrane czupryny, wygniecione kołnierzyki! Zgroza!!!

      • 6 8

      • Skup się na spektaklu który oglądąsz, a nie gap się jak kto jest ubrany!

        • 10 5

      • Kocham teatr ale nie będę ubierał się w garnitur idąc do niego. A co do butów, to droga Pani, jest - jak to w Trójmieście- ciągle zimno a ja nie będę pomykał w butach do garnituru tylko dlatego, żeby Pani odczucia estetyczne nie ucierpiały. Poza tym , przychodzi Pani do teatru oglądać innych czy spektakl? Moje jeansy i buty są czyste, koszula i sweterek też więc luzuj rajtuzy Mariola i daj ludziom cieszyć się teatrem!!!

        • 9 4

    • DO dj

      Refleksję to trzeba mieć, żeby telefon komórkowy wyłączyć, albo wiedzieć, jak wchodzić do rzędu. A nie się ubrania czepiać

      • 6 5

  • (2)

    Rewelacyjny spektakl! Idac na niego spodziewalam.sie troche nudy wlasnie z uwagi na tematyke. Zaskoczyl mnie bardzo. Jest tam duzo tekstu ale.nie uwazam, zeby byl.przegadany, wielowatkowosc dodaje dynamiki, uwazam ze byl bardzo.zrozumialy nawet dla ludzi nie.zwiazanych z teatrem, nie rozumiem do konca tej recenzji. Trzej marynarze - spektakularna kreacja! Piotr Biedron mnie powalil!!

    • 18 8

    • mnie też wiele rzeczy zaskoczyło (1)

      przede wszystkim "powitanie", że mamy wypier.... ć.

      • 4 4

      • A pani wie, że jak aktor coś mówi ze sceny to gra? I że jak umiera na scenie w sobotę to w niedzielę pojawi się na scenie?

        • 6 3

  • Spodziewałam się nudnej, przegadanej ramoty z okazji 70-lecia, Zobaczyłam spektakl żywy, dynamiczny, trzymający w napięciu do końca. Orzechowski i Paczocha podjęli się trudnego dzieła opowiedzenia historii Teatru widzianej oczami kolejnych reżyserów, aktorów i skomentowanej ustami trzech marynarzy - komików i prześmiewców. Mnóstwo tu wątków i sytuacji, co wymaga od widza skupienia i uwagi. Ale kto powiedział, że Teatr ma być łatwy w przekazie?
    świetna rola Krzysztofa Matuszewskiego w monologu obrazującym męki aktora, czy Piotra Łukawskiego w roli Cenzora i wiele innych ciekawych kreacji...
    Przedstawienie Adama Orzechowskiego odbieram jako hołd złożony Teatrowi, , ale też cenną lekcję historii dla młodszego pokolenia,które niedługo zapomni, kto to był Zbigniew Cybulski.
    GRATULACJE dla całego zespołu....
    Artykuł Rudzińskiego krzywdzący i niesprawiedliwy.

    • 25 9

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Organizatorem Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port jest:

 

Najczęściej czytane