- 1 Szukają małego aktora do kultowej roli (11 opinii)
- 2 Dobra robota! Młodzi aktorzy błysnęli (14 opinii)
- 3 Na tę imprezę niektórzy czekają cały rok (21 opinii)
- 4 Co czytać w wolnej chwili? (20 opinii)
- 5 Ogromne zainteresowanie wernisażem (15 opinii)
- 6 Wszyscy sprzedają akcje? On kupuje (25 opinii)
O Dadzie Dada - po premierze "Faktor T"
Kto z uwagą śledził ostatnie realizacje Teatru Dada von Bzdülöw, wyjdzie z "Faktoru T" skonfundowany. Najnowszy spektakl teatru to zarówno powrót do dadaizmu, jako naczelnej idei organizującej spektakl, jak i przejaw kryzysu, który najwyraźniej przechodzi obecna od 15 lat na polskiej scenie teatralnej grupa.
Trudno nie czytać "Faktoru T" inaczej niż jako sceniczny zapis twórczego wyczerpania. Pierwsza część przedstawienia mówi właściwie wyłącznie o tym. Cała akcja rozgrywa się między próbą kreacyjnego wejścia w rolę, a niemożnością podtrzymania teatralnej iluzji. Patrzymy raczej za kulisy teatru, niż na scenę - zatańczone duety obnażają prywatne animozje, próby uczynienia ruchu pięknym kończą się rezygnacją. Zamiast zespołu widzimy grupę rozczarowanych ludzi, próbujących wykrzesać z siebie choć odrobinę twórczej namiętności. Zamykający pierwszą część wspólny taniec rodzi się z bólu i jest zdecydowanie najbardziej poruszającym momentem spektaklu.
W kolejnej części atmosfera zmienia się radykalnie. Aktorzy zrzucają kostiumy, a my przenosimy się w zwariowane lata 20. ubiegłego wieku. Potrzeba powrotu do źródeł wydaje się oczywista, szkoda jednak, że artyści nie poprzestali na radosnej konstatacji pozbawionych sensu scenek. Zamiast hołdu złożonemu dadaizmowi, który w naturalny sposób dopełniałby autobiograficzną część pierwszą, otrzymaliśmy mało ciekawy (i zdecydowanie za długi) obrazek współczesności ubranej w przyciasny kostium dada. I o ile znakomicie uwypuklił on tak absurdalny element naszego życia, jak potrzeba zdrowego, ekologicznego życia, to już wplecenie do niego feminizmu oraz krytyki współczesnej duchowości wydaje się zabiegiem zarówno niewiarygodnym, jak i po prostu niepotrzebnym.
Nie ulega wątpliwości, że Teatr Dada von Bzdülöw zamknął pewien etap swojej kariery. W którą stroną skieruje się teraz, okaże się zapewne przy okazji kolejnej premiery, na którą czekam z niecierpliwością.
- fot. Łukasz Unterschuetzl.unterschuetz@trojmiasto.pl
Miejsca
Spektakle
Opinie (5)
-
2008-03-07 16:51
(1)
"zatańczone duety obnażają prywatne animozje, próby uczynienia ruchu pięknym kończą się rezygnacją. Zamiast zespołu widzimy grupę rozczarowanych ludzi, próbujących wykrzesać z siebie choć odrobinę twórczej namiętności."
jakbym widział adamowicza i jego ekipe
te krzywe ruchy, to bicie piany, ta niemoc twórcza....- 0 0
-
2008-03-08 15:08
gallux, jesteś już na etacie w trojmiasto.pl? :) nooormalnie ci się należy etat
- 0 0
-
2008-03-07 17:47
to jest casting do you can dance!!!!
- 0 0
-
2008-03-08 18:25
dzięki Ci p. justyno
pani justyna świetnie pisze, nie zrozumiałem przedstawienia, a dzięki pani justynie wiem o co chodziło :)
- 0 0
-
2008-03-09 13:20
a ja myślałem, że czasy podpisów pod dziełami mamy za sobą
Gratuluję wszystkim, którzy podpisują dzieła. Więcej wieloznaczność, czytania i przeżycia czegoś. Nie ma jednej formuły odczytywania dzieła. Nie byłem na spektaklu, ale jedno pewne - proszę CZYTAĆ, przeżywać.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.