• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Michael bez twarzy - o "Tak powiedział Michael J." Teatru Wybrzeże

Łukasz Rudziński
13 października 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Spektakl Wiktora Rubina przypomina performerski eksperyment. Widzów zaskoczy dawno nie widziana w Wybrzeżu ilość sztucznej krwi, użytej w tym przedstawieniu. Na zdjęciu Marek Tynda (Ojciec). Spektakl Wiktora Rubina przypomina performerski eksperyment. Widzów zaskoczy dawno nie widziana w Wybrzeżu ilość sztucznej krwi, użytej w tym przedstawieniu. Na zdjęciu Marek Tynda (Ojciec).

W spektaklu "Tak powiedział Michael J." słusznie nie użyto nazwiska Michaela Jacksona. Sztuka i spektakl duetu Jolanta Janiczak - Wiktor Rubin to abstrakcyjna wariacja na temat idola milionów ludzi na całym świecie. Wariacja chaotyczna, nieskładna i porażająco nieporadna.



Król jest nagi... - Piotr Biedroń (Michael) przez cały spektakl szuka formy dla swojego bohatera - momentami wycofanego, momentami gwiazdorzącego lub snującego filozoficzne dysputy o życiu - ale nie znajduje jej. Król jest nagi... - Piotr Biedroń (Michael) przez cały spektakl szuka formy dla swojego bohatera - momentami wycofanego, momentami gwiazdorzącego lub snującego filozoficzne dysputy o życiu - ale nie znajduje jej.
Najlepiej w niedookreślonym świecie przedstawienia odnajduje się Dorota Androsz, która w roli siostry Michaela jest drapieżna i odważna. Najlepiej w niedookreślonym świecie przedstawienia odnajduje się Dorota Androsz, która w roli siostry Michaela jest drapieżna i odważna.
Michaela Jacksona nie trzeba bliżej przedstawiać. Znają go mali, pamiętają duzi, a jak śpiewa słyszeli chyba wszyscy. Twórców "Tak powiedział Michael J." nie interesuje opowiadanie historii postaci znanej z mediów. Ciekawsze jest to, czego nie znamy - prawdziwa, a nie wykreowana na potrzeby kariery, twarz Michaela. Jak autorka tekstu Jolanta Janiczak i reżyser spektaklu Wiktor Rubin zauważają w programie do przedstawienia, ich spektakl jest w zamyśle teatralną formą portretu w stylu XX-wiecznego malarza Francisa Bacona, który na płótnie deformował ludzkie twarze, składał je z wielu nieprzystających do siebie elementów, tworząc w efekcie upiorne, a zarazem pociągające wizerunki.

Taką twarz w detalu i ogóle Janiczak stara się odmalować, miksując w jednym tekście lęki i obawy jakie mogły być udziałem wielkiego MJ-a z dala od świateł fleszy. Dlatego spektakl Rubina rozpoczyna się od niewinnej sceny niespokojnego snu Michaela, obłożonego setkami wyciągniętych z rolek filmów do analogowego aparatu fotograficznego, które bohater szybko zamienia na wiadro nałożone na głowę. Przewracającemu się z boku na bok Michaelowi towarzyszą dziesiątki pytań (m.in. "Jak często się wąchasz?", "Wolisz pamiętać czy zapomnieć?", "Wierzysz w coś?") zadawanych przez Siostrę-zjawę. Nie ma tu zresztą konwencjonalnych bohaterów - to nieokreślone byty, niewyraźne, pozbawione tożsamości istoty, będące raczej nośnikami znaczeń i projekcjami mózgu umierającego Michaela. Poukładany, tradycyjny świat zostawiamy tym razem przed wejściem na widownię.

W grząski grunt abstrakcji i formy wrzucono szóstkę aktorów, którzy pozostają gdzieś na marginesie roli. Działają raczej jak performerzy niż grają w spektaklu
. Największą swobodę ma Siostra (Dorota Androsz) - bardzo drapieżna, niezależnie od tego czy wspiera się na kulach szpitalnych czy zostaje "przyszyta" do ściany i rozrywa swój kostium by się wydostać. Działań performerskich w "Tak powiedział Michael J." nie brakuje (podczas "rozrywania" ciała siostry przez Michaela w stronę widowni zostanie wystrzyknięta sztuczna krew, zaś sam Michael polewa nią sobie genitalia, później przedziera się przez folię, jaką owinięte zostanie jego łóżko). Oprócz siostry, w tym na płynnym, nieukształtowanym w żadną stałą formę świecie funkcjonuje Ojciec (świetny pseudo monolog Marka Tyndy na wejście - "to jest dobre"), Matka, Piotruś i, jakby przeniesiony z zupełnie innego wymiaru, Doktor.

W teatrze najbardziej lubię:

Ten ostatni przypomina doktora Tinkera z "Oczyszczonych" Sarah Kane - najsłynniejszej przedstawicielki nowego brutalizmu w dramaturgii (lata 90. XX wieku). Jeśli dodać do tego nawiązania do twórczości równie skandalizującego dekadę temu Wernera Szwaba będziemy mieli trop po jakim Rubin konsekwentnie, niestety z coraz gorszym skutkiem, stara się podążać. Po bardzo dobrym "Terrordromie Breslau" (Teatr Polski we Wrocławiu) i odważnej "Orgii" (Teatr Wybrzeże) - stanowiących ważne antymieszczańskie manifesty, tym razem zdecydował się powtórzyć eksperyment z przestylizowanej formalnie "Joanny Szalonej. Królowej" Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Tam jednak bełkotliwą, sztuczną inscenizację napędzał świetnie uruchomiony przez Janiczak mechanizm historii i wyraziste kreacje bohaterów. W sopockim przedstawieniu aktorzy pozbawieni są pomocy ze strony tekstu, który ich donikąd nie prowadzi i snując się po scenie wyglądają na cyrkowych kuglarzy.

W przestrzeni przypominającej złotą klatkę, za którą znajduje się imitacja raju, z drzewem poznania dobrego i złego (kolejna pomysłowa, pełna niespodzianek scenografia Mirka Kaczmarka), najbardziej miota się sam Micheal (Piotr Biedroń). To postać matowa, pozbawiona mocy, intrygująca jedynie wtedy, gdy niespodziewanie śpiewa falsetem arię "Lascia ch'io pianga" Georga Friedricha Händela. Nie potrafi się odnaleźć biegający z dwoma sztucznymi penisami przy pasie Michał Jaros w roli Piotrusia, dyskretnie ucharakteryzowany na sobowtóra prawdziwego Michaela Jacksona. Z kolei postać zaciągającego z rosyjska Doktora (Jacek Labijak) skutecznie wtapia się w tło.

Oprócz najciekawszych w tym spektaklu Doroty Androsz (Siostra) i Marka Tyndy (Ojciec), który jednak wraz z czasem trwania spektaklu stopniowo gaśnie, nie można zapomnieć o Wandzie Skorny. Aktorka w pozornie najmniejszej z ról znalazła dla siebie przestrzeń. Brawurowo szarżuje jako blond idiotka - matka Piotrusia, odważnie walczy o swoją rozerotyzowaną bohaterkę i niemal desperacko (z sukcesem) broni tej postaci.

Spektakl jednak składa się z lepszych lub - przede wszystkim - gorszych, a najczęściej efekciarskich pomysłów reżysera
, które mogą tworzyć luźno skomponowaną mozaikę, bo przecież poetyka (przedśmiertnego) snu Michaela to umożliwia. Zgoda. Ale nawet jako antymieszczański performance spektakl ten pozostaje zlepkiem tanich efektów, stanowiących mieszankę nagości, sztuczności i paru gadżetów.

Spektakl

4.5
39 ocen

Tak powiedział Michael J.

spektakl dramatyczny

Miejsca

Opinie (41) 2 zablokowane

  • lol (1)

    "Nie potrafi się odnaleźć biegający z dwoma sztucznymi penisami przy pasie Michał Jaros w roli Piotrusia..." - no chyba się mu nie dziwię, ja też bym się w tej sytuacji nie odnalazł.

    A swoją drogą co oni robią w tym Wybrzeżu???

    • 37 2

    • Akurat uwazam Jarosa za jednego ze zdolniejszych nabytkow TW. W kazdej sztuce gral swietnie, inaczej. Ma chlopak talent. Za to nie cierpie Doroty Androsz. W kazdym spektaklu taka sama. Tupiaca, naburmuszona, zbyt emocjonalna. Az za bardzo chcaca pokazac emocje. Zreszta widzialam ja wiele razy na miescie i tam tez taka nadasana chodzi. Naburmuszona, z wiecznie nieprzyjemnym wyrazem twarzy.

      • 5 2

  • czyżby kolejny z serii ekshibicjoonistycznych spektakli (2)

    Może Teatr Wybrzeże zaskoczy widza i w jakimś spektaklu nie będzie nagości?

    • 43 2

    • No, niech nas zaskoczy (1)

      Może coś ze Stopparda, Allena, Sheparda. Też czekam na ten zaskok.

      • 1 0

      • Aż się łezka w oku kręci jak wspomnę Arkadię, jeszcze z Mikołajczakiem. Biesy, Rewizor. Dziś u nas już nie uświadczysz

        • 3 0

  • Ogłupiający, szkodliwy teatr (2)

    Totalny idiotyzm! Grafomański tekst i takaż inscenizacja, budowana na pseudoprzekroczeniach, które mogą co najwyżej rozśmieszyć, a nie sprowokować do czegokolwiek. Rubin tworzył ciekawy teatr, kiedy współpracował z Frąckowiakiem jako dramaturgiem. Ukochana Janiczak ciągnie go w dół (może warto jednak rozdzielać życie prywatne od zawodowego?!). Żal mi aktorów, których wpuszczono w kanał. Dziwię się dyrektorowi, że dopuścił do premiery. To szkodliwy teatr.

    • 55 3

    • chcialam na to isc, ale jak zobaczylam zdjecia i recenzje stwierdzilam, ze chyba sobie daruje...ani aktorzy, ktorzy cos wnosza (nie wszyscy), ani wykonanie, ani klimat. Mysle, ze lepiej sobie to darowac

      • 10 1

    • całkowicie zgadzam się , współczuję aktorom ,że muszą grać w takiej sztuce

      • 7 0

  • Jestetm znudzony tym chłamem w Wybrzeżu

    No ile razy można w tym teatrze eksperymentować bez efektów, ile razy dać d...py w kolejnej propozycji, ile razy udowodnić, że się nie ma nic widzom do zaproponowania. Kolejny dzień po Danucie W. i kolejna porażka. Może tak dajcie od siebie odpocząć. Zniknijcie z tego teatru, przestańcie wyrzucać w błoto nje podatki? Mija rok za rokiem i nic.

    • 35 1

  • hipokryzja pseudoartystów

    Nigdy dotąd nie wysuwałem argumentu, że szkoda pieniędzy z moich podatków na teatr, nawet jeśli spektakl nie bardzo mi się podobał. Ale teraz mam ochotę tak powiedzieć. Takie pseudoeksperymenty obrażające publiczność bezmiarem głupoty proszę finansować z własnej kieszeni, drodzy artyści. I ponosić ryzyko, artystyczne i finansowe. Jeśli chce się udawać bohemę, to trzeba pożegnać się z apanażami.

    • 40 2

  • Żenada i ignorancja

    Dla ludzi, którzy znają twórczość MJ i latami odkrywali niuanse jego osobowości, taki jego obraz, (choć to tylko sceniczna interpretacja) jest nie do przyjęcia, a co najgorsze krzywdzący dla samego artysty. Nie pojmuję, dlaczego współcześni twórcy teatru zdecydowali się na przedstawienie tak wykoślawionego obrazu, na utrwalanie w umysłach widza skrzywionego wizerunku człowieka, który jak nikt inny zasługuje na to, by wreszcie przestano postrzegać go przez pryzmat tabloidowych plotek.
    Można odnieść wrażenie, że twórcy tak zachłysnęli się swoim odrealnionym pomysłem, że zupełnie stracili kontrolę nad tym, co stworzyli. Chyba że z założenia miała to być zabawa w poszukiwanie najbardziej udziwnionych wyobrażeń artysty, absurdalnych pomysłów na temat jego wewnętrznych zmagań i udowadnianie widzowi, że MJ był emocjonalnym kastratem, odstającym od reszty normalnych tego świata wykolejeńcem czy współczesnym Farinellim.
    Ten fr. spektaklu skutecznie zniechęca do obejrzenia całości. Nie do przyjęcia są dla mnie przesłanki, na których buduje się spektakl, jak choćby porównanie MJ z Farinellim, odarcie go z seksualności i zilustrowanie tego w tak odpychający sposób.

    • 33 2

  • Zeby było wiadomo o co chodzi....

    • 7 2

  • Zeby było wiadomo o co chodzi....

    • 5 2

  • jakaś masakra

    i porażka . Czy ten teatr może pokazać w końcu sztukę a nie jakiś chłam?

    • 26 1

  • Pogratulować zuchwałości! W dużą dawkę tejże muszą być wyposażeni twórcy przedstawienia. Jak się dowiadujemy od pana Biedronia opowiedzą oni o tym co jest - a dokładniej: co prawdopodobnie mogło być - w głowie Jacksona, o jego psychice. Czy mamy rozumieć, że oni tę psychikę znają??? Z dalszej części wypowiedzi możemy się domyślać, że twórcy po prostu wiedzą (sic) jak to jest z każdą inną gwiazdąPewnie w ich mniemaniu wszystkie one są jednakowe. O naiwna, niczym nie pohamowana ignorancjo twórców!

    Jak powiedział aktor Biedroń przedstawienie pokaże Michaela Jacksona jako człowieka nie mającego nic do stracenia. Skąd ten pomysł ?! Wielki człowiek, będący inspiracją dla artystów i rzeszy fanów na całym świecie, ojciec trojga wspaniałych dzieci; o takim człowieku powiedzieć, że nie ma nic do stracenia?

    Kwestia rzekomej pedofilii Aktor Biedroń raczył wyrazić nadzieję, że w przedstawieniu nie pojawi się nic oczywistego. To bardzo źle, bo sprawą oczywistą jest, że zarzuty wobec Michaela Jacksona były kompletnie bezpodstawne, podyktowane tylko i wyłącznie żądzą zysku. Świadczy o tym ostatecznie uniewinniający wyrok sądu w Santa Barbara z 2005 roku, a także odwołanie wszelkich zarzutów przez dorosłego już człowieka, który będąc dzieckiem, za namową swojego ojca oskarżył Michaela Jacksona w 1993 roku. Cały świat już o tym wie, a autorka sztuki i inni jej twórcy w Gdańsku jeszcze nie... Proszę państwa, wypadałoby być na bieżąco z faktami biograficznymi człowieka, o którym chce się wypowiadać w teatrze; w epoce Internetu taka ignorancja jest niewybaczalna!

    Za jedno jestem z góry wdzięczny twórcom ;). Otóż aktor Biedroń powiedział : nie pokażemy w przedstawieniu spektakularnych występów tanecznych (sic!) . Ja odczytuję to tak : aktor Biedroń, odgrywający rolę tytułową nie będzie starał się udawać, że tańczy. Uff! Niepokoi tylko inne jego stwierdzenie Pewnie jakieś fragmenty choreografii się pojawią . Panie Biedroń, tu może się pan z łatwością ośmieszyć. Proszę pamiętać, ze klasę Michaela Jacksona tancerza docenili tacy wielcy jak James Brown i Fred Astaire.
    Podsumowując: nie można uniknąć wrażenia, że wzorem tabloidów z XX wieku, teraz teatr w Gdańsku chce zarobić na Michaelu Jacksonie wystawiając takie sobie coś tam, tyle, że opatrzone jego imieniem; imieniem, które przyciąga niezawodnie. To niegodne świątyni sztuki.

    • 43 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Kto był inicjatorem Gdańskiej Korporacji Tańca?

 

Najczęściej czytane