• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Lonker See, RDW, GARS - recenzje nowych płyt z Trójmiasta

Jarosław Kowal
18 lipca 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Lonker See po raz kolejny udowadnia, że są jednym z najbardziej oryginalnych zespołów na skalę co najmniej krajową. Lonker See po raz kolejny udowadnia, że są jednym z najbardziej oryginalnych zespołów na skalę co najmniej krajową.

Unikalne połączenie rockowych i jazzowych inspiracji, hip-hop od lokalnego protoplasty gatunku, emocjonalny hardcore punk z domieszką rocka czy sludge - to muzyka, jaką znajdziecie na trzech kolejnych, tegorocznych wydawnictwach z Trójmiasta. Po raz kolejny możemy być dumni z "naszych".



Lonker See - "Lonker Sessions" (Music is the Weapon)

Gdyński zespół zgarnął w ubiegłym roku nagrodę Doki w kategorii Nowa Twarz, ale każdy, kto śledzi trójmiejską scenę muzyczną doskonale zna postacie zaangażowane w Lonker See. Są tu muzycy znani z 1926, Kiev Office, Olbrzym i Kurdupel czy zespołu Wojtka Mazolewskiego i już samo wymienienie tych nazw wiele mówi o twórczości, z jaką na "Lonker Sessions" przyjdzie się nam zmierzyć.

W dużym uproszczeniu - są elementy rockowe, są elementy jazzowe, a nade wszystko jest eksperymentalne podejście do obydwu gatunków, w którym kluczową rolę odgrywa sprzyjająca kierowaniu się ku odmiennym stanom świadomości atmosfera. Poniekąd jest to przedłużenie tego, co Bartosz Borowski i Joanna Kucharska robili w 1926, ale w wersji, której nie da się już przyrównywać do Swans, lecz do... No właśnie, Lonker See wytrąca dziennikarzom ich ulubiony oręż - porównania.

W otwierającym album "Dark Mother" wpierw eksploduje free jazzowy chaos, chwilę później wyłania się z niego hipnotyczny rytm z oplatającą go partią saksofonową, po kilku kolejnych sekundach całość zagłusza "wrzask" przesterowanej gitary, a wreszcie, w okolicach czwartej minuty następuje wyciszenie i zgrabne przejście do bardziej melodyjnego fragmentu z niemal szepczącym, kobiecym głosem w tle. Do czego to podobne? Nie wiem, ale jestem pewien, że za jakiś czas to właśnie do Lonker See będzie się przyrównywać inne, młode kapele, bo wartość inspiracyjna chociażby tych pierwszych dziesięciu minut "Lonker Sessions" jest ogromna.

Wydawnictwo składa się z dwóch płyt. Na pierwszą trafił premierowy materiał, czyli tylko cztery utwory trwające aż pięćdziesiąt osiem minut; na drugiej znalazł się zapis olsztyńskiego koncertu trwający blisko czterdzieści minut. W sumie niemal sto minut jednych z najciekawszych dźwięków, jakie nie trójmiejska, ale polska muzyka ma dzisiaj do zaoferowania.


RDW - "Kości" (Orient Records)

Macie dosyć "Migos flowu", trapowych bitów i auto-tune'a? Radosław Wielewicki vel RDW sięga daleko wstecz i przypomina, jak rapowało się dwie dekady temu.

Gdańszczanin nie musi sobie wyobrażać, jak to mogło kiedyś być. Już w 1998 roku występował wraz z grupą Analogia, a przez te wszystkie lata pojawiał się gościnnie na albumach WWO, Peji czy Eldo. Mogłoby się wydawać, że skoro raper z doświadczeniem sięga po truskul, to po prostu zasiedział się w minionej epoce, ale tak nie jest. RDW w wywiadach zapowiadał wstępne prace nad cloud-rapowym albumem, więc aktualne zjawiska zna doskonale. Brzmienie "Kości" to świadomy wybór przywołujący przeszłość w formie kamuflującej upływ czasu.

"Polska mowa jest bardzo dziś niezdrowa / Nowa moda Wujem Samem zarażona ona / W języku Michaela Jacksona i Antygona w Nowym Jorku / Niedługo dubbing na Bolku i Lolku" - rapowało w utworze "Język polski" z 1997 Wzgórze Ya-Pa 3, co było swoistą krytyką pierwszego krążka Liroya, na którym pojawiły się teksty dwujęzyczne. Na "Kościach" również mamy do czynienia z dwoma językami - a w dodatku często w jednym utworze - i również jest to kontrast, który momentami przeszkadza. Na plus należy odnotować jednak to, że autorami tych wersów są nowojorscy MC działający od lat w okolicach mainstreamu, ale niezmiennie pozostający w podziemiu. Zdecydowanie najlepszy kawałek na albumie to "Replays", gdzie spotykają się głosy RDW oraz Skyzoo i Torae, a DJ Lolo i DJ Haem sprawiają, że przenosimy się na Wschodnie Wybrzeże lat 90.

Wprawdzie teksty o trudach życia codziennego, kobietach i używkach kompletnie do mnie nie trafiają, ale najważniejsze jest to, że rymy są trójmiejskie, a nie częstochowskie. Czy słuchacze PlanuBe albo z drugiej strony KęKę odnajdą tu coś dla siebie? Prawdopodobnie nie, ale warto chociażby dla poszerzenia horyzontów sprawdzić, kim jest człowiek, którego niemal zawsze nazywa się "weteranem trójmiejskiego rapu". Nie trzeba stosować żadnej taryfy ulgowej ze względu na ten "tytuł", muzyka RDW broni się sama. Na pewno on sam także ma świadomość, że dla osób zasłuchujących się w dzisiejszym obliczu hip-hopu "Kości" będą jak szkolna wycieczka do Muzeum Ceramiki Kaszubskiej, z którego eksponatami trudno się identyfikować.


GARS - "Gone Away, Return to Sender" (Pasażer)

Zgodnie z sześcioletnią już tradycją każdy kolejny album GARS nosi tytuł, którego skrótem mogłaby być nazwa zespołu. Tradycją jest także to, że do każdego z tych materiałów pasuje etykieta hardcore punka, a jednak każdy wyraźnie różni się od poprzednich.

Na "Gdy Agresja Rodzi Spokój" z 2014 roku najwyraźniejszą odmianą było surowe brzmienie gitary przypominające nieco Killing Joke i przyznam, że to właśnie przez ten element bardzo szybko wciągnąłem się w materiał. "Gone Away, Return to Sender" już w pierwszych sekundach rozwiewa nadzieje - powrotu nie będzie. Gitarowe partie są tutaj jednymi z najlżejszych, jakie trójmiejska kapela kiedykolwiek nagrała, ale mniej więcej przy trzecim przesłuchaniu uporałem się z sentymentem i skupiłem na zgłębianiu nowych pomysłów.

Tym, co od zawsze odróżnia GARS od dziesiątek innych zespołów poruszających się w hardcore punkowej konwencji, jest różnorodność inspiracji faktycznie dopuszczanych do głosu. W "Przyszłości" sekcja rytmiczna serwuje partie (zwłaszcza na samym początku), które doskonale sprawdziłyby się, gdyby zamiast wrzasku Przemysława Lebiedzińskiego pojawił się czysty wokal na przykład Spiętego z Lao Che. Zresztą nie powinno to dziwić, skoro Adam Piskorz i Miłosz Rusakow od lat tworzą także inny, sięgający po elementy lo-fi i rocka, projekt - Czechoslovakię.

Na najlepsze trzeba poczekać do samego końca. "Obowiązek" zamyka album emocjonalnym komentarzem społecznym, który z początku przypomina punkową wściekłość (pojawia się nawet charakterystyczna dla anarchopunku kobieca melorecytacja w wykonaniu Emilii Daleckiej z zespołu Psychopill, co na chwilę kieruje słuchaczy w kierunku chociażby Włochatego), a później stopniowo zwalnia do sludge spod znaku Rosetty, by w finale niemiłosiernie atakować hałaśliwymi, gęstymi uderzeniami w crash i stopę.

Jedynym poważnym minusem "Gone Away, Return to Sender" jest jego długość. Po dwudziestu dwóch minutach moc premierowych utworów dopiero zaczyna działać, a już następuje koniec. Z drugiej strony lepiej zostawić niedosyt niż przekarmić słuchaczy.

Opinie (28)

  • Gars

    Jak na debiut to bardzo dobrze. Nie podoba m się natomiast promowanie picia alkoholu i palenia marihuany przez muzyka z damską fryzurą.

    • 9 4

  • Niestety nic z tego nie będzie

    To chyba wpływ otoczenia klimatu i ludzi sprawia że wychodzi takie coś.
    Niech walą do wytworni kajax ona ma tam tylko takich umęczonych niepopularnych artystów których nikt nie słucha no może poza Rojkiem.
    Może zaśpiewają coś w idisz albo o cierpieniu wysiedlonych niemców to się sprzeda jako gadzet na europejkich salonach.

    • 9 6

  • straszna cienizna. Widać ze z Trójmiasta.

    • 7 8

  • Lonker

    Hehe najlepszy Boro u Stelmacha żalący się, że nagrał taką genialną płytę ale tępi słuchacze tego nie rozumieją i nie ma sukcesu! Brawo Boro, oto jest właśnie klimat 3miejskiej "alternatywy".

    • 11 1

  • The Fruitcakes? (6)

    Chyba Pan redaktor zapomniał o zespole The Fruitcakes. Trochę to dziwne, bo nawet w zeszłym tygodniu ich album był płytą tygodnia w radiowej Trójce.

    • 2 7

    • Radiowa Trójka wraz z redaktorem S. na czele...

      ..trochę się zamyka w sobie..? Nie wszystko więc złoto co się świeci.

      • 0 2

    • (4)

      nie da się napisać o wszystkim od razu

      • 3 0

      • (3)

        No nie da się, zespoły znajomków wyczerpują limit znaków artykułu. Zresztą Frutkejki są niedostatecznie alternatywne, żeby można było o nich napisać nie tracąc imidżu słuchacza oranyrety jak bardzo wyrafinowanego.

        • 0 5

        • (2)

          pewnie sam grasz w tym nieszczęsnym zespole i desperacko zabiegasz o uwagę, smutne

          • 3 1

          • (1)

            poza tym, gdzie tutaj jest jakaś wyrafinowana muzyka, bo nie słyszę

            • 2 0

            • Futkejksy czyli syn Tymona Tymańskiego i "gwiazdor" filmowy

              ten zespół jest tak wtórny że chyba nawet coverbandy The Beatles są bardziej odkrywcze. Jest promowany tylko dzięki znajomościom.

              • 2 0

  • Jesuuu, tego nie da się słuchać. (2)

    Piski, zgrzyty, kakofonia, darcie "ryja" i jeszcze ten polo-raper gadający po angielsku. Nic z tego nie zostanie poza tym artykulikiem. Zero.

    • 7 4

    • (1)

      haha polo-raper gadający po angielsku to tak naprawdę raper z Nowego Jorku :D

      • 4 1

      • To jeszcze większa makabra.

        • 0 2

  • Dżarosław "rozwój horyzontów" Owal (4)

    Niby pisze składnie, lecz jednak nie. Dużo błędów stylistycznych, a i wydźwięk tekstu mocno pretensjonalny. Możliwości są, ale trzeba popracować z kimś, kto włada językiem polskim.

    • 2 5

    • Niby składny ten komentarz... Chociaż nie, on nawet niby nie jest niby składny, to po prostu bełkot.

      • 3 2

    • (2)

      nie ma to jak anonimowy recenzent recenzji

      • 3 2

      • Recenzent ma niestety rację. (1)

        Próbowałam kiedyś czytać "Złego człowieka" (był recenzowany na tym portalu), ale nie dałam rady.

        • 1 2

        • na szczęście recenzentka tego portalu dała radę, a nie jest anonimowa i zajmuje się tym zawodowo, więc jednak zaufam jej

          • 1 1

  • Wydaję mi się (1)

    Że tak 200-300 sprzedanych płyt to będzie sukces. Pewnie rodzina i znajomi pomogą :)

    • 2 1

    • Oczywiście z całą pewnością .

      • 1 0

  • spoko (5)

    Bardzo dobrze, że w Trójmieście jest tyle zespołów i ciągle coś się dzieje. Jednak jeśli mam wyrazić opinie o zespole Lonker See to moim zdaniem dodanie instrumentu dętego do zwykłego grania gitarowego praktycznie takiego jak na każdej próbie tysiąca zespołów w tym kraju nie czyni zespół Lonker See wyjątkowym. Chłopaki i dziewczyny z zespołu mało się starają, moim zdaniem to chyba przez brak czasu :) Tylko kurczę taką muzykę potrafi zagrać każdy, kto ma podstawowe wyczucie rytmu i miał styczność z gitarami / basami.
    Dlatego moja prośba więcej prób i pracy w zaciszu, a mniej marketingu.

    • 0 4

    • (4)

      spoko, każdy potrafi... tylko dlaczego nikt tego nie robi?

      • 1 0

      • może przez muzykę? (3)

        Absolutnie nie mam na celu obrażenie zespołu, ale może dlatego, że to jest mierne?

        • 0 1

        • (2)

          wiesz co... jesteś jakimś anonimowym typem z internetu, więc twoje zdanie jednak nie ma takiej wagi, jak recenzentów, którzy właściwie za każdym razem tylko i wyłącznie zachwalają Lonker See

          • 1 0

          • (1)

            niezależnych i obiektywnych recenzentów, zapomniałeś dodać. a nie, zaraz...

            • 1 0

            • "obiektywna recenzja" - a co to?

              • 0 0

  • Posluchajcie zespolu ALCOHOLICA. Album Sub Zero jest naprawde dobry

    • 0 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywa się tradycyjna kaszubska zupa wigilijna z suszonymi owocami?

 

Najczęściej czytane