• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Lekturowy 'Ślub' w Teatrze Miejskim

Łukasz Rudziński, fot. Łukasz Unterschuetz
22 października 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 
aktualizacja: godz. 05:54 (23 października 2010)

Spektakl "Ślub" Witolda Gombrowicza w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza. Zobacz film z próby do spektaklu.


Oglądając "Ślub" Witolda Gombrowicza w gdyńskim Teatrze Miejskim można ulec złudzeniu, że czas się zatrzymał i to jakieś 30 lat temu. Kto zdoła zapomnieć o współczesnym teatrze, zanurzy w fascynujący świat Gombrowiczowskiego słowa i przymknie oko na nieświeżą grę aktorów, być może wyjdzie z teatru usatysfakcjonowany. Mnie się to nie udało.



Mania (Małgorzata Talarczyk) i Henryk (Rafał Kowal). Mania (Małgorzata Talarczyk) i Henryk (Rafał Kowal).
Walka z demonami przeszłości bywa trudna - zwłaszcza, jak okazują się być ojcem i matką. Walka z demonami przeszłości bywa trudna - zwłaszcza, jak okazują się być ojcem i matką.
Henryk z Matką (Dorota Lulka) w przypływie dziecięcej "czułości". Henryk z Matką (Dorota Lulka) w przypływie dziecięcej "czułości".
Najbardziej zagadkową postacią "Ślubu" jest wyobcowana ze świata bohaterów druga Matka (Olga Barbara Długońska). Najbardziej zagadkową postacią "Ślubu" jest wyobcowana ze świata bohaterów druga Matka (Olga Barbara Długońska).
Ojciec (Bogdan Smagacki) w rywalizacji z synem jest skazany na porażkę. Ojciec (Bogdan Smagacki) w rywalizacji z synem jest skazany na porażkę.
Waldemar Śmigasiewicz, reżyser przedstawienia, znany jest ze swojego zamiłowania do tekstów Witolda Gombrowicza. Wystawiał "Iwonę, księżniczkę Burgunda", "Ślub", "Operetkę", "Pornografię", "Kosmos", "Ferdydurke", czy "Trans-Atlantyk", większość z nich kilkakrotnie. Gdyńska, szósta jego realizacja "Ślubu" (po Kaliszu, Krakowie, Koszalinie, Warszawie i Słupsku) jest próbą skonfrontowania polskiej przaśnej, "zdrowaś maryjnej" religijności ze skomplikowaną metafizyką Gombrowicza, której to "Ślub" - jako jeden z modelowych manifestów przekonań pisarza - jest doskonałym przykładem. Pojawia się tu anty-romantyzm, konflikt młodości i starości, ojczyzny i synczyzny, sprzeciw wobec zastanych wartości i czysto Gombrowiczowski absurd oraz wszechobecna forma.

W tej wiernej, klasycznej inscenizacji dramatu nie ma miejsca na jeden fałszywy ton. Liczy się słowo i czysta, dokładna deklamacja, zwłaszcza w wykonaniu Henryka (Rafał Kowal). Swoim nagłym pojawieniem się w rodzinnej wsi Małoszyce, Henryk - cudownie przeniesiony wprost z frontu francuskiego-niemieckiego podczas II wojny światowej - wywołuje przerażenie w swojej rozmodlonej rodzinie. Bohater mierzy się ze swoim ego i własną świadomością. Nie może się zdecydować, czy śni tylko, czy naprawdę przeżywa swój powrót do wsi, gdzie przed laty porzucił narzeczoną Manię.

Perspektywy czasowe się nakładają - oniryczna złuda staje się wizją szaleńca. Mania raz jest młodą pomywaczką (Katarzyna Bieniek), raz osowiałą, siwiuteńką staruszką (Małgorzata Talarczyk). Matka jest zarazem niegroźną, autystyczną wariatką (Olga Barbara Długońska), jak i zgorzkniałą, podstarzałą dewotką (Dorota Lulka). Jedynie energiczny i impulsywny ojciec (Bogdan Smagacki) od początku nieufnie spogląda na syna-przybysza. Między ojcem a synem rozgrywa się walka o władzę. Reszta, z wyjątkiem Pijaka, który dzięki swojemu "palicowi" miesza się w tę rozgrywkę (bardzo dobry Stefan Iżyłowski), jest tylko tłem.

Półmrok i celebracja tajemnicy towarzyszą nam od początku do końca. Spektakl rozgrywany jest na niemal pustej scenie, z szkieletem ścian i drzwi gospody i kilkoma rekwizytami. Misternie budowane przez cały pierwszy akt tempo po przerwie zupełnie się załamuje. Upiorny, groteskowy teatrzyk grzęźnie w chaosie, znika też fasadowa religijność, zaznaczona wymamrotanymi pod nosem modlitwami i kilkoma symbolicznymi pozami. Pozostają krzyki, piski i nieco rozpaczliwa bieganina. Dyskretne wyciszenie następuje tylko na chwilę, w scenie z biskupem Pandulfem, którego miał grać ś.p. Sławomir Lewandowski.

Waldemar Śmigasiewicz zadbał o nietypową formę spektaklu. Mania (Katarzyna Bieniek) i Matka (Dorota Lulka) wychodzą na scenę krokiem Sadako Yamamury, śmiercionośnej dziewczynki z japońskiego horroru "The Ring". Wszystkie postaci spotkane przez Henryka we wsi mają pobielone twarze i poruszają się trochę jak aktorzy w starych spektaklach Jerzego Jarockiego, trochę jak zespół Teatru Wierszalin z Supraśla - są bardzo ekspresywni, dbają o każdy gest, podkreślają każde wypowiadane słowo.

Ten dziwaczny komiks ma jednego wielkiego bohatera - Witolda Gombrowicza. Ponadczasowy tekst "Ślubu" jest największym atutem spektaklu. Bezradny aktorsko Rafał Kowal (powtarza swoją rolę ze "Scenariusza dla trzech aktorów") broni się głosem i bezbłędną intonacją trudnych fraz z Gombrowicza. Z wyjątkiem wyróżniającego się Stefana Iżyłowskiego, który pewnie się czuje w groteskowej konwencji wymuszonej tekstem, na grę pozostałych trzeba spuścić zasłonę milczenia.

Gdyńskie przedstawienie na pewno przysłuży się trójmiejskiej edukacji jako cenny materiał dydaktyczny do zajęć z twórczości Witolda Gombrowicza. Klasyczna i bardzo rzetelna interpretacja tekstu oraz kilka ciekawych zabiegów inscenizacyjnych to jednak dość mało jak na trzygodzinny seans teatralny.

Miejsca

Spektakle

Opinie (19) 4 zablokowane

  • Udało mi się obejrzeć spektakl na generalnej

    To co zobaczyłam podsumuję jednym zdaniem - koszmar.

    • 11 8

  • Ja na premierze byłem czerwone wino piłem ale zgadzam się z ogólnym tonem recenzji (2)

    i tym że pan grający gościnnie Starego Pijaka wypadł dobrze reszta zespołu bardzo słabo a najgorzej Pan Rafał Kowal który raczej gra siebie a nie postacie z wykonywanych sztuk.Po pierwszej części widownia się nieco wyludniła a tak skąpych i słabych oklasków po premierze dawno nie było.Szkoda bo dramat Slub jest genialny i finezyjny a tu była męka na deskach i widowni...

    • 8 7

    • (1)

      na Krakowskie................

      • 0 1

      • siedz cicho jarku

        • 1 0

  • no,

    znowu dyletant po was pojechał. on chyba wie, jak to zrobić - deklamacja! po co go zapraszacie

    • 2 3

  • nie zgadzam się z recenzją (2)

    Ten "Ślub" absolutnie nie jest lekturowy - przeciwnie, jest zrobiony na przekór szkolnym interpretacjom, a nawet wykładni samego autora. Niebanalnie, czysto, szlachetnie. Gdzie w "Ślubie" podwojone postacie Mańki czy Matki? Albo Pijaka? Pierwszy raz od wielu lat, bodaj od roli Miętusa w "Ferdydurke", zachwycił mnie Mariusz Żarnecki i jego demoniczny palic. Ten Pijak jest w istocie diabłem! Cały spektakl pomyślany jako niezwykła anty-msza, z licznymi symbolami religijnymi (np. ukrzyżowanie Ojca) i rekwizytami liturgicznymi. Reżyser zrezygnował nawet z farsowych scen dworskich, żeby utrzymać czystość tej interpretacji. Akcja umieszczona w zaświatach, z postaciami-widmami. Pięknie! Tylko niestety - dla wytrwałych, którzy zechcą trzy godziny śledzić każdy niuans aktorskiej gry i reżyserskiej koncepcji, utopiony na dodatek w ciemnościach rozpraszanych przez wątłe światło punktowców . Na drugim spektaklu po premierze była może zapełniona jedna czwarta widowni. Przykro! Ale dziękuję z całego serca aktorom.

    • 6 5

    • @Joanna (1)

      Musisz być aktorką lub pracownicą teatru, bo wiesz całkiem sporo o tym spektaklu. Zwykły odbiorca ogląda i widzi słabiznę. Ten teatr zszedł na psy.

      • 4 3

      • Nietrafione!

        Nie jestem ani aktorką, ani pracownikiem teatru. Uważam Villqista za bardzo złego dyrektora, choć nie on jeden odpowiada za marną kondycję Teatru Miejskiego (równie fatalni są urzędnicy odpowiedzialni w mieście za kulturę, których IV wodzi za nos jak dzieci). Ale znam dobrze "Ślub" i wydaje mi się, że znam się również na teatrze. I nie szukam w nim rozrywki - wolę, jak mnie głęboko dotyka. Ten spektakl mnie dotknął właśnie dlatego, że jest zrobiony z perspektywy "drugiej strony". I ja jeszce ta scena z pustym - a jednak jakby zajętym - krzesłem Pandulfa!
        Pozdrawiam!

        • 5 0

  • "TEN TEATR ZSZEDŁ NA PSY"

    To bardzo trafna diagnoza z jednej opinii.
    "Uważam Villqista za bardzo złego dyrektora", też trafne stwierdzenie z drugiej opinii.
    A spektakl ; rzeczywiscie "KOSZMAR"- opinia 1.

    • 4 3

  • widziałem

    I nie mam złudzeń, że to szmira jakich dawnmo nie widzałem. Taki teatr, jak zauważono w recenzji, był w cenie dawno, dawno temu. To miłe, że Jerzy Jarocki ma swojego epigona, ale... dla widzów Teatru Miejskiego nic z tego nie wynika. Szmira. tandeta, beznadzieja.

    • 4 3

  • Gratuluję kolejnej trafnej analizy spektaklu, tak trzymać!! (1)

    Serce mi rośnie, że recenzje ciągle trzymają poziom.
    Warto by było czasami nad sobą popracować i przygotowywać lepszy materiał.

    Tu jest kilka rad, które daje uczniom na korepetycjach odnośnie recenzji.

    Powinny pomóc przy następnych pracach.

    1. Czy potrzebne jest streszczenie sztuki zajmujące połowę artykułu? Chyba każdy, kto przeczyta recenzję w internecie jest w stanie znaleźć więcej informacji na własną rękę?

    2. Czy recenzja nie zawiera błędów merytorycznych, przez które nie wyjdę na idiotę? {Czy umalowane twarze i krok dziewczynki nie przypominają raczej teatru buto? Czy biały makijaż nie ma na celu ukrycia indywidualnego charakteru postaci?}

    3. Czy ta recenzja jest konsekwentna? Czy jest zogniskowana na reżyserię, grę aktorską, a może scenografię?

    4. Czy nie jest to tylko próba narzucenia czytelnikom swojego gustu? Czy jest w niej miejsce na wnikliwą analizę?

    Z chęcią pomogę w pisaniu następnych recenzji. To bardzo miłe, że byli stoczniowcy znajdują zatrudnienie w branży medialnej. Zamiast spawać kadłuby okrętów dobrze jest pisać o teatrze.

    Trzymam kciuki za następne recenzje.

    • 16 3

    • hmmm

      może aktorzy Teatru Miejskiego najpierw sami nauczą się grać, a dopiero potem będą uczyć innych pisać recenzje?

      • 2 13

  • Już raz to pisałem zmieńcie nazwę na "Teatr Dramatyczny"

    • 1 2

  • gombrowicz mial wiele geb

    ale placili z fundacji forda i geba byla zadowolona

    • 2 0

  • wina Villqista (2)

    Dlaczego w tym teatrze od pewnego czasu wystawiane są wyłącznie sztuki trudne w odbiorze, a wręcz za trudne dla przeciętnego widza? Taki dobór repertuaru jest uzasadniony jeśli reżyser SPROSTA tematowi sztuki! Czy to chora ambicja dyrektora? Kto ponosi winę za kolejną klęskę tego teatru? Jak tak dalej pójdzie to na przedstawieniach teatru miejskiego sala będzie świecić pustkami.

    • 6 1

    • Ale... (1)

      Zgadzam się! Ale czy wszystkim ma rządzić Pan Pieniądz?Może Teatr Miejski jest oazą gdzie spektakle pobudzają do refleksji odnośnie dzisiejszej rzeczywistości: beztroska,brak tolerancji,cynizm,obniżony poziom nauczania/mniej inteligentnymi łatwiej manipulować/,wolny rynek/gdzie szuka się mniej mądrego od siebie/ itp.Człowieku dokąd zmierzasz?

      • 1 0

      • Ludzie ktorzy lubia komedie maja pecha w tym roku

        Ci którzy maja szara rzeczywistość i smutna - taka wola oglądać w kinie i w teatrze a Ci szczęśliwi to co?czasem mogą sie zatrzymać ale nie na każdej premierze .Od roku DRAMAT i przezywanie , to jest niefajne.Po prostu dziwne, i przypomina mi akcje "gdzie jest krzyż";)) Gdzie jest teatr?? Gdzie jest teatr??Teatr to miejsce gdzie przychodzi widz a nie tylko aktorzy i wizjonerzy.

        • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Rzeźba z brązu na sopockim deptaku z parasolem upamiętnia barwną postać związaną z Sopotem. Jest to?

 

Najczęściej czytane