• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Koncerty poza sezonem. Jak przyciągnąć publiczność?

Ewa Palińska
17 września 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Letnie imprezy kulturalne cieszyły się ogromnym zainteresowaniem melomanów. Warto zatem zastanowić się co zrobić, aby nie zmarnować potencjału i letnią publiczność zachęcić do aktywności także w sezonie. Letnie imprezy kulturalne cieszyły się ogromnym zainteresowaniem melomanów. Warto zatem zastanowić się co zrobić, aby nie zmarnować potencjału i letnią publiczność zachęcić do aktywności także w sezonie.

Mieliśmy w Trójmieście bardzo udane lato muzyczne. Wśród bogatej oferty, jakie przygotowali dla nas trójmiejscy muzycy, znalazły się dobrze znane festiwale i cykle koncertowe, występy pod dachem i pod chmurką, symfoniczne i kameralne, muzyka "lżejsza" i nieco trudniejsza. Większość z imprez odbywała się przy pełnej widowni, a wydarzenia plenerowe, jak projekcja opery na Targu Węglowym, Górecki+ czy Mozartiana, przyciągały prawdziwe tłumy. Po każdym podsumowaniu przychodzi jednak czas na refleksję i wyciągnięcie wniosków, dlatego zastanówmy się, co zrobić, aby nie zmarnować potencjału i letnią publiczność zachęcić do aktywności także w sezonie. Nikt przecież nie lubi, kiedy widownia świeci pustkami.



Od przybytku głowa nie boli?

Koncerty muzyki klasycznej powinno się organizować z myślą o:

To pytanie zadał sobie przed kilkoma laty mój redakcyjny kolega pisząc o obu, odbywających się w tym samym czasie, festiwalach organowych. Głowa oczywiście boli i to nie tylko miłośników muzyki organowej, ale uczestników imprez w ogóle, ponieważ nie doczekaliśmy się w Trójmieście zintegrowanego kalendarza wydarzeń kulturalnych. Dało się to szczególnie dotkliwie odczuć latem, kiedy trzeba było wybierać pomiędzy udziałem w dobrym koncercie, wystawie, projekcji czy spektaklu, gdyż terminy się pokrywały. Nie wpłynęło to jednak na spadek frekwencji - mimo tak dużego wyboru, większość imprez odbywała się przy pełnej widowni, a na imprezy plenerowe trzeba było przyjść dużo wcześniej, żeby znaleźć miejsce z widokiem na scenę.

Co lubią trójmiejscy melomani?

Gdyby frekwencja podczas organizowanych latem wydarzeń kulturalnych miała być miarą upodobań publiczności, moglibyśmy śmiało stwierdzić, że w Trójmieście lubi się wszystko. Czwartkowe koncerty w Dworku Sierakowskich, dla przykładu, mają swoją, liczną publiczność i nie potrzebują dodatkowej promocji, nie tylko latem, ale i w sezonie. Dużym zainteresowaniem cieszyły się również inne cykle z muzyką kameralną - w sopockim kościele św. Andrzeja Boboli, Muzyka w zabytkach Starego Gdańska, Chopin nad Wodami Motławy, czy koncerty w trakcie trwania Jarmarku Dominikańskiego. Tradycyjnie liczna publiczność uczestniczyła w festiwalach organowych oraz imprezach plenerowych.

Największą niespodzianką okazała się jednak frekwencja podczas projekcji "Aidy" Verdiego na Targu Węglowym, gdzie zamiast spodziewanych 500 osób zjawiło się ich blisko dwukrotnie więcej. Prawdziwe tłumy przyciągnęła koncertowa wersja "Czarodziejskiego fletu" W. A. Mozarta, odbywająca się w ramach festiwalu Mozartiana (zapewniam, że walka o miejsca "z widokiem" była chwilami bardzo zaciekła, a miłośnicy singspielu pojawili się na miejscu na dwie godziny przed spektaklem). Sukcesem okazało się również pionierskie wydarzenie Górecki+, oklaskiwane przez kilka tysięcy osób, a bądźmy szczerzy - muzyka Góreckiego czy Lutosławskiego jest percepcyjnie bardziej wymagająca niż na przykład symfonie Mozarta.

Operę na Targu Węglowym oglądała niespotykana dotąd na tej imprezie liczba widzów. Zamiast spodziewanych 500, podczas pierwszego aktu mogło być ich nawet dwukrotnie więcej, ponieważ wypełnili nie tylko wydzielony plac na Targu Węglowym, ale zajęli także okoliczny trawnik i otoczyli barierki wokół placu.
Operę na Targu Węglowym oglądała niespotykana dotąd na tej imprezie liczba widzów. Zamiast spodziewanych 500, podczas pierwszego aktu mogło być ich nawet dwukrotnie więcej, ponieważ wypełnili nie tylko wydzielony plac na Targu Węglowym, ale zajęli także okoliczny trawnik i otoczyli barierki wokół placu.
Lubimy muzykę tylko latem?

Organizatorzy imprez nie od dziś szukają wymówek dla pustych krzeseł np. jesienią na widowni, najczęściej tłumacząc, że te tłumy na letnich koncertach to turyści, których w sezonie artystycznym po prostu nie ma. Reszta to osoby, które choć miłośnikami tego rodzaju sztuki nie są, to przychodzą, bo jest za darmo. Czy aby na pewno? Śmiem wątpić. Ludzie chyba nie są aż takimi masochistami, żeby zmuszać się do słuchania muzyki, której nie lubią tylko dlatego, że jest prezentowana za darmo. Prestiż raczej też nie wchodzi w grę, bo spędzanie kilku godzin na trawie, jak to ma miejsce podczas festiwalu Mozartiana, z utrudnionym dostępem do toalety, to nie tylko średnia przyjemność, ale i kiepski lans. Coś jednak powoduje, że ci ludzie przyjeżdżają z całego Trójmiasta, przygotowują się do tych koncertów, zabierają ze sobą krzesełka i prowiant, i jestem przekonana, że jest to właśnie chęć posłuchania bardzo dobrej muzyki.

Klasyka dla wszystkich? Czemu nie.

Muzyka klasyczna przestaje być elitarna i zaczyna być egalitarna, dlatego warto zmienić sposób komunikowania się z odbiorcami. Możemy oczywiście snuć plany długofalowo i górnolotnie, licząc na zmiany w systemie nauczania i mentalności. To jednak zostawmy politykom i zastanówmy się, co jesteśmy w stanie zrobić tu i teraz, biorąc za przykład tak oblegane letnie imprezy.

Po pierwsze komunikacja - nie płatny program koncertowy, za który nie tylko musimy zapłacić, ale i nie dowiemy się z niego nic więcej, niż z informacji promocyjnych, ale słowa skierowane wprost do słuchaczy, przez kompetentnego konferansjera. Konferansjera, który nie tylko posiada wiedzę na temat prezentowanych kompozycji, ale i potrafi się nią w interesujący sposób podzielić ze słuchaczami. "Speaking concert" to stara i sprawdzona formuła, dlatego nie mam pojęcia, dlaczego nie wprowadzono jej jeszcze w Trójmieście. Tym bardziej, że znakomicie sprawdza się w innych polskich filharmoniach.

Po drugie - więcej luzu! Trójmiasto jest regionem turystycznym, a jadąc na wakacje pakuje się do walizki rzeczy najpotrzebniejsze. Latem meloman-turysta nie ma oporów przed uczestniczeniem w koncercie plenerowym w dżinsach i koszulce polo, ale w sezonie jesiennym zapewne nie odważyłby się. Jeśli mamy ochotę celebrować wyjście do filharmonii stosownym ubiorem, nic nie stoi na przeszkodzie. Miejmy jednak trochę wyrozumiałości dla "ubranych inaczej". Przecież to nie szata zdobi człowieka.

Repertuar - analizując trójmiejskie lato muzyczne można dojść do wniosku, że repertuar nie ma absolutnie żadnego znaczenia, ponieważ ludzie przychodzący na koncerty bardzo często nie znali programu. Nic bardziej mylnego! Repertuar ma ogromne znaczenie i aby publiczność przychodziła na koncerty licznie i "w ciemno", trzeba sobie najpierw na uznanie zapracować, albo chociaż każdorazowo prowadzić za rękę przez kolejno wykonywane kompozycje (wracamy do umiejętnej komunikacji). Nawet najbrzydsza (nie bójmy się tego słowa) muzyka znajdzie swoich amatorów, jeśli pokażemy im, gdzie tkwi sens. Jeśli kompozycja jest brzydka i nie ma żadnego głębszego sensu, żadnego przesłania, żadnego uzasadnienia tej brzydoty, kompozytor mógł być po prostu kiepski. Nie bójmy głośno wyrażać i takich opinii - przecież każdy ma prawo do własnej.

Latem koncerty plenerowe odwiedzają całe rodziny, wiele osób przychodzi z małymi dziećmi. Organizuje się dla nich oczywiście w sezonie koncerty familijne, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb. Latem koncerty plenerowe odwiedzają całe rodziny, wiele osób przychodzi z małymi dziećmi. Organizuje się dla nich oczywiście w sezonie koncerty familijne, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb.
Target - właściwie określony target to podstawa skutecznej sprzedaży. Latem koncerty plenerowe odwiedzają całe rodziny, wiele osób przychodzi z małymi dziećmi. Organizuje się dla nich oczywiście w sezonie koncerty familijne, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb. Może ktoś wreszcie zaopiekowałby się grupą 25/45-latków, organizując koncerty "dla dorosłych" popołudniem, a nie wieczorem, zapewniając na ten czas opiekę ich pociechom? Takie "przechowalnie" dla dzieci w wielu zachodnich krajach to norma. Osobne sale, w których można pozostawić dziecko pod opieką animatora-opiekuna znajdują się nawet w kościołach. Dlaczego my mielibyśmy być gorsi? Zakładam, że pomysł wcześniejszego rozpoczynania koncertów przypadłby i do gustu seniorom, którzy wciąż stanowią najliczniejszą grupę podczas wielu koncertów organizowanych pod dachem.

Możemy szukać wymówek, odwracać kota ogonem i uznać za normę, że imprezy letnie są oblegane, a w sezonie artystycznym każdy widz/słuchacz jest na wagę złota. Możemy również zainicjować dyskusję, zasygnalizować potrzeby i postarać się znaleźć rozwiązanie. Podyskutujmy zatem zamiast biernie czekać do lata, ponieważ na widowni samej Filharmonii Bałtyckiej znajduje się ok. tysiąc krzesełek, które czekają na melomanów.

Opinie (31)

  • Szata nie zdobi człowieka ale o nim świadczy

    i o tym jaki ma stosunek do artystów, na których koncert przyszedł.

    • 6 11

  • Jak przyciągnąć?

    Tanimi biletami

    • 18 3

  • Jak przyciągnąć? (3)

    1. Kreując modę na dobrą muzykę (a nie promujac disco-polo i popo-polo na każdym kroku)
    2. Przywracając edukację muzyczną od podstawówki.

    • 16 5

    • a kto zlikwidował? (2)

      i kiedy?

      • 0 0

      • (1)

        a są lekcje muzyki w podstawówkach? tak gdzieś od 15 lat?

        • 0 0

        • oczywiście, że są

          • 0 0

  • Fik pok bilety

    Ceny biletów /ilość duża ten sam zysk/ pełne sale

    • 7 0

  • A jednak, to że jest za darmo ma duże znaczenie (1)

    Po pierwsze, dla wielu osób, zwłaszcza emerytów, czy młodych ludzi, nawet niedrogi bilet jest mimo wszystko za drogi. Z kolei, wielu pewnie byłoby gotowych zapłacić za komfort słuchania muzyki w sali np. filharmonii, ale bilety naprawdę kosztują za dużo jak na poziom dochodów naszego społeczeństwa, zwłaszcza jeśli na koncert mają się wybrać dwie, trzy, czy cztery osoby z rodziny. Oczywiście, można przytoczyć argument, że za granicą jest jeszcze drożej - to prawda, ale pamiętajmy o poziomie dochodów.

    • 6 1

    • Akurat do filharmonii to można

      kupić bilet za kilkanaście złotych. Opera i Teatr Muzyczny są drogie.

      • 2 1

  • To nie publiczność tylko lemingi lgnące za darmochę jak muchy (nie napiszę już do czego) (4)

    Konieczność zapłacenia biletu dla większości z nich jest barierą nie tyle ekonomiczną co mentalną (przykład to 6 godzin stania po darmowy bilet na inauguracyjny przejazd PKM). Oni idą bardziej na wydarzenie do którego dołączyli na fejsbuku niż na konkretny koncert czy wykonawcę.
    Wiem, że zaraz posypią się minusy bo lemingi nie lubią jak się im wali prawdę w oczy. Kultura i sztuka na poziomie jest przeznaczona tylko dla nielicznej części populacji bo to nieprawda, że wszyscy ludzie są równi i mają te same potrzeby.
    Od zarania ludzkości świat do przodu popychały elity a nie masa. Tak też jest z tzw wyższymi potrzebami, potrzebują ich elity a nie masa.

    • 6 10

    • Co tu dużo gadać - ująłeś w samo sedno.
      Ale nie warto tego tu pisać, bo lemingi czy tzw. "człowiek masowy" (J. Ortega y Gaset) i tak będzie ciebie minusował.
      Takie życie. Nie rzucać pereł przed wieprze. Filharmonie nie muszą być pełne, tak samo jak nie każdy musi być kierowcą, pilotem albo olimpijczykiem

      • 7 4

    • (2)

      Naprawdę uważasz, że Czarodziejski Flet w Parku Oliwskim oglądały te same osoby, które stały 6 godzin po darmowy bilet na PKM? Hm, moja 72-letnia sąsiadka jest emerytowaną bibliotekarką (czyli wykształciuchem, lemingiem, człowiekiem masowym ) i dostaje 1400 zł emerytury. Żyje samotnie. Darmowe koncerty to dla niej jedyna szansa żeby posłuchać muzyki na żywo. Ale na wszelki wypadek spytam przy okazji, czy dołączyła na fejsbuku do wydarzenia "Chopin nad wodami Motławy" - a co tam, wywalę jej prawdę w oczy w Twoim imieniu, nawet jeśli tego nie lubi.

      • 6 1

      • emerytowanej sąsiadki może i nie stać

        ale co z cała resztą w miarę zamożnych lemingów, które nawiedzają darmowe imprezy? Pisałem zresztą, że bariera jest mentalna a nie ekonomiczna.
        Tym, których nie stać na bilety to faktycznie zostają darmowe imprezy.

        • 1 0

      • "emerytowana bibliotekarka" oraz "leming, człowiek masowy" - BRAK ZWIĄZKU. Podobnie jak "młody kierowca" i "blondyn w czerwonej kurtce".
        Widzę że lektura Ortegi y Gasseta jeszcze nie była twym udziałem

        • 0 0

  • Myzyka sama się obroni jeśli wykonawca jest mistrzem.

    Jeśli wykonawca jest rzemieślnikiem to niestety nikogo nie przyciągnie nawet gdy koncert będzie bezpłatny.
    Mamy wspaniałych narodowych kompozytorów słuchanych na całym świecie w wykonaniach często amatorskich. Trzeba ich nie tyle promować co przypomnieć. A gdy przypominaniem zajmą się młodzi adepci sztuki to zdobędą słuchaczy.
    Ale niestety w Gdańsku promuje się jakieś niemożliwie depresyjne utwory organowe czy wręcz rozstrajające nie tylko nerwy ale i żołądek utwory niemieckich kompozytorów a przemilcza nasz narodowy dorobek. Choćby muzyka filmowa polskich kompozytorów z XX wieku oraz kompozycje jazzowe polskich klasyków w wykonaniu dobrych muzyków porywają bardziej niezależnie od wieku wykształcenia i światopoglądu wszystkich. Ale dla takiej muzyki nie ma miejsca ani w gdańskiej filharmonii ani na festynach z bezpłatnymi koncertami.

    • 4 4

  • (2)

    moim zdaniem bilety są nadal zbyt drogie. Nie pójdę na koncert, na który bilet kosztuje ponad 100 zł. te które kosztują do 80 zł często chodzę

    • 2 2

    • a te 2, 3 dychy na specjala w czteropaku..

      • 2 0

    • Kera

      Niestety cena biletu może być niższa tylko kiedy koncert jest dotowany trzeba pamiętać ,że od tej ceny organizator płaci od 8 - 10 % ZAIKS + podatek VAT 23% - oraz 8 % wy podatek VAT od biletu

      Prosty rachunek jeśli bilet kosztuje 80 zł - 8 % + 23 % czyli minus 7,80 zostaje nam 72.20 - jeszcze 8% vat przy dobrym układzie zostaje nam z biletu 66 zł , a zapomniałam jeszcze, że od ceny głównej pośrednikowi płacimy prowizje od 5 - 8 % plus VAT
      Generalnie jak nam z biletu zostanie 56 zł to będzie i tak dużo Takie są realia Więc proszę pamiętać na cenę biletu składają się trzy daniny Warto o tym wiedzieć krytykując ceny biletów Żaden duży koncert nie ma szans bilansować się ze sprzedaży biletów. A o sponsorów coraz trudniej większość woli dać kasę na maratony bo teraz taka moda :(

      • 0 0

  • Zaprosić np.AC/DC to zobaczycie kilkadziesiąt tysięcy fanów z Pomorza (2)

    W tym roku ludzie musieli jechać znowu do Warszawy i koncert kosztował podwójnie. Tu są pierdoły ,a nie organizatorzy imprez.Nic nie wyczuwają....

    • 8 1

    • dokładnie,jest tylu wykonawców których można zaprosić do Gdańska

      czy to z Polski czy zagranicznych.Można nawet połączyć w jeden koncert trzy czy cztery zespoły.W Gdańsku nie ma dobrych organizatorów takich koncertów a te które są albo mają chorendalne ceny biletów albo wykonawca zapraszany jest tak często że chce się od niego odpocząć (kombii).Koncerty tego zespołu nie są już żadnym wydarzeniem podobnie jak koncerty Dody.

      • 2 1

    • wlasnie tak.kto byl na ZZTOP w Szarlocie ten wie ze mozna przyciagnac ludzi na koncert

      • 2 0

  • Dobry artysta nie musi przyciągać publiczności. Tyle na ten temat.

    • 1 3

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Najstarszym zabytkiem w Sopocie, będącym jednocześnie oddziałem Muzeum Archeologicznego w Gdańsku jest:

 

Najczęściej czytane