• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Godny Festiwal Szekspirowski na 20-lecie. Podsumowanie imprezy

Łukasz Rudziński
8 sierpnia 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Złotego Yoricka zasłużenie otrzymał spektakl "Juliusz Cezar" w reżyserii Barbary Wysockiej z Teatru Powszechnego w Warszawie. Złotego Yoricka zasłużenie otrzymał spektakl "Juliusz Cezar" w reżyserii Barbary Wysockiej z Teatru Powszechnego w Warszawie.

Jubileuszowy 20. Festiwal Szekspirowski pozbawiony był wielkich olśnień, jednak poziom zdecydowanej większości propozycji głównego nurtu okazał się co najmniej zadowalający. Festiwal okazał się wyważoną ofertą, skierowaną w równej mierze do widzów poszukujących poprzez teksty Szekspira nowych tropów jak i spragnionych teatralnej klasyki, co w połączeniu z niezwykle różnorodnym SzekspirOFFem dało jedną z ciekawszych edycji tej imprezy w ostatnich latach.



Trochę statystyki

Na tegorocznym, 20. Festiwalu Szekspirowskim, wystąpiło 306 artystów, którzy zaprezentowali się w sumie 91 razy w 76 różnych wydarzeniach artystycznych, na siedmiu scenach w całym Trójmieście w dwóch nurtach - głównym i SzekspirOFFie. W nurcie głównym (licząc 36 różnych sztuk wystawionych na stoliku przez aktorów Forced Entertainment) pokazano i zagrano 46 wydarzeń, a w nurcie offowym 30 wydarzeń. Na festiwalu zadebiutował spektakl z Iranu - "Hamlet" z Quantum Theatre w Teheranie - będący 40 krajem, goszczącym w ciągu minionych 20 lat na Festiwalu Szekspirowskim. Budżet imprezy zamknął się w kwocie 1 mln 200 tys. zł.

Zdecydowana większość wydarzeń cieszyła się dużym (praktycznie wszystkie wydarzenia głównego nurtu, poza niektórymi wczesnymi pokazami spektakli Forced Enterainment) lub bardzo dużym (spektakle Konkursu o Złotego Yoricka) zainteresowaniem publiczności. Rekordowo duża liczba widzów śledziła też spektakle nurtu SzekspirOFF (także spektakle pokazywane w ramach SzekspirOFFie na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże zbierały liczną publikę, która w znacznej części wypełniała jej widownię).

Chaotyczny i trudny w odbiorze "Hamlet" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego poświęcony jest schyłkowi i upadkowi zjednoczonej Europy, która na naszych oczach zmienia się i rozpada. Chaotyczny i trudny w odbiorze "Hamlet" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego poświęcony jest schyłkowi i upadkowi zjednoczonej Europy, która na naszych oczach zmienia się i rozpada.
Złoty Yorick dla spektaklu najbardziej politycznego

Tegoroczny Konkurs o Złotego Yoricka, przyznawanego najlepszej inscenizacji dzieł Szekspira lub ich adaptacji, okazał się dość bezpieczny dla jurorów finałowego przeglądu (Jacka Kopcińskiego, Barbary Świąder-Puchalskiej i Jacka Wakara) - każdy z finałowych spektakli miał wyraźnie określoną wizję, był sprawnie, choć nieraz chaotycznie zainscenizowany, a przy tym zawierał pewne wady konstrukcyjne czy niedociągnięcia kompozycyjne. W tej sytuacji żaden wybór nie byłby poważnym zaskoczeniem lub ewidentną pomyłką, bo bez trudu znaleźć można było argumenty za nagrodzeniem każdego z prezentowanych w Konkursie spektakli.

Na "Hamleta" w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego z Narodowego Starego Teatru w Krakowie patrzeć należy z perspektywy lęku o Europę, która pokazana została w dwóch wymiarach - cała sztuka "Szekspira" potraktowana została jako symbol upadku i schyłku starych "europejskich" wartości. Temu też służyła sama konstrukcja i prowadzenie postaci Hamleta, granego (podobnie jak kilka innych postaci) przez na kilku aktorów, co wyraźnie sygnalizuje decentralizację, rozbicie i ustawiczny kryzys idei europejskiej, transmitowany "on-line" w multimediach, obecnych u Garbaczewskiego niemal wszędzie. Zamordowany ostatecznie przez Poloniusza Hamlet ginie przecież głupio, przypadkowo i zaskakująco, podobnie jak wykrwawiająca się (także dosłownie w spektaklu Starego Teatru) Europa, na którą ciosy w naszej rzeczywistości także spadają z najmniej spodziewanej strony (jak Brexit).

Bardzo ascetyczną, niezwykle skondensowaną wizję upadku Juliusza Cezara podziwiać można było w przedstawieniu Romea Castellucciego "Juliusz Cezar. Fragmenty". Bardzo ascetyczną, niezwykle skondensowaną wizję upadku Juliusza Cezara podziwiać można było w przedstawieniu Romea Castellucciego "Juliusz Cezar. Fragmenty".
Anna Augustynowicz swoją "Burzę" z Teatru Współczesnego w Szczecinie umieściła z kolei w szpitalu psychiatrycznym, wykorzystując pomysł na "teatr w teatrze", bo pacjenci rozgrywają przedstawienie pod dyktando jednego z nich. To ponura wizja, również zbudowana z lęków, gromadzonych najpewniej w głowie Prospera. W centrum pozostaje naznaczona pustką i niemożnością porozumienia relacja Prospera z córką Mirandą, a w tle majaczy wątek imigrantów/rozbitków, a więc opuszczenie, osamotnienie i wyobcowanie.

Złoty Yorick zasłużenie przyznano jednak produkcji najbardziej konsekwentnie skonstruowanej - "Juliuszowi Cezarowi" w reżyserii Barbary Wysockiej, który powstał w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Obserwujemy jak zawiązuje się spisek wokół cezara, jak kiełkuje bunt i jak dojrzewa rewolucja. Widzimy bardzo jasno wyłożony mechanizm manipulacji tłumem (w spektaklu Wysockiej utożsamianym z widzami) i wreszcie szczegółową wiwisekcję samej rewolucji, która oczywiście zjada własne dzieci. Swoje "pięć groszy" dokłada zespół aktorski, grający równo i bez potknięć, z najlepszymi odtwórcami kluczowych ról Kasjusza (Michał Czachor) i Brutusa (doskonale znany w Trójmieście Arkadiusz Brykalski, były aktor Teatru Wybrzeże).

Co zapamiętamy?

Z pewnością pamiętać będziemy żywego karego konia, który wystąpił w spektaklu "Juliusz Cezar. Fragmenty", przygotowanego przez Romea Castellucciego - jednym z dwóch najlepszych spektakli całego Festiwalu Szekspirowskiego. Spektakl składa się zaledwie z kilku scen, z pozoru mających niewiele wspólnego z dramatem Szekspira i za pomocą symboli czy skojarzeń (np. napis na koniu, zapożyczony z biblijnej Księgi Daniela) w 45 minut opowiada o upadku cezara więcej niż wiele dużo bardziej linearnie prowadzonych opowieści. Mam jednak poczucie, że spektakl Castellucciego wielu widzów przytłoczył obrazami, których nie potrafili ułożyć w całość.

Jedną z najciekawszych propozycji tegorocznego Festiwalu był "Hamlet" z irańskiego Quantum Theatre w reż. Arasha Dagdara. Oprócz wielu innych zalet spektakl ten był doskonałą próbką kultury Bliskiego Wschodu w pigułce.  Jedną z najciekawszych propozycji tegorocznego Festiwalu był "Hamlet" z irańskiego Quantum Theatre w reż. Arasha Dagdara. Oprócz wielu innych zalet spektakl ten był doskonałą próbką kultury Bliskiego Wschodu w pigułce.
Z kolei "HamletMaszyna" z izraelskiego Tmuna Theatre, przygotowany przez Navę Zuckerman, zaskoczył widzów spacerem po przestrzeni teatru i wykorzystaniem odmiennie niż zazwyczaj relacji sceny i widowni - scenę ustawiono na wysokości głównego wejścia na widownię, ale w spektaklu przygotowano też sceny (w komnacie Hamleta i Ofelii) na teatralnym zapleczu. Ciekawy wizualnie spektakl z szeregiem odniesień do historii (m.in. Holokaustu) w dowolny (niekiedy zdecydowanie zbyt dowolny) sposób lawirował jednak między historią "Hamleta" a sztuką Heinera Müllera "HamletMaszyna".

Nie sposób pominąć też historii opowiadanych za pomocą solniczek, pieprzniczek, filiżanek, imbryczków czy przeróżnych buteleczek i płynów, kojarzonych z kuchnią lub łazienką, które w rękach aktorów Forced Entertainment stawały się bohaterami sztuk Szekspira. Brytyjczycy przystępnym, współczesnym językiem angielskim, w tonie gawędy, opowiedzieli wszystkie dzieła Szekspira i zrobili to lekko i naturalnie, dzięki czemu szekspirowskie historie pozostawały dowcipne (nawet najbardziej wstrząsające tragedie, gdy umiera np. pudełko od zapałek lub płyn do mycia naczyń, wzbudza wesołość), a przy tym nic nie traciły ze swojej atrakcyjności.

Odkrycie

Świetny spektakl przyjechał do Gdańska z Iranu. "Hamlet" wyreżyserowany przez Arasha Dagdara w Quantum Theatre z Teheranu to prawdziwa lekcja kultury Bliskiego Wschodu oraz nowoczesna, ciekawa wizja najsłynniejszej sztuki Szekspira. Nieoczekiwanie jedną z głównych ról (podobną do roli egipskiego Charona) ma Grabarz, jedyny obecny w historii od początku do końca. Przedstawienie zaprezentowane zostało z tłumaczeniem adekwatnym do realiów tego regionu świata. Nie ma więc mowy, by w rozmowie z Klaudiuszem Hamlet nazwał go ironicznie "matką", nie ma też żadnego kontaktu fizycznego między kobietami a mężczyznami, chyba, że są to karcące razy, jaki od swojego ojca dostaje Ofelia za nieposłuszeństwo (wszystkie kobiety mają też oczywiście zakryte włosy). "Hamlet" ten jest także antysystemowy (brawurowa scena przygotowywania gazety z reformami) i w karykaturalny sposób podejmuje temat cenzury. Dania okazuje się tu prawdziwym piekłem na ziemi, miejscem terroru i tyranii, gdzie brakuje już miejsc na zwłoki kolejnych pomordowanych.

Pełen inscenizacyjnego rozmachu, kolorowy "Sen nocy letniej" w reż. Silviu Purcărete okazał się barwną i zgrabną komedią, choć potencjał spektaklu dawał nadzieję na znacznie więcej. Pełen inscenizacyjnego rozmachu, kolorowy "Sen nocy letniej" w reż. Silviu Purcărete okazał się barwną i zgrabną komedią, choć potencjał spektaklu dawał nadzieję na znacznie więcej.
Rozczarowanie?

Trudno pisać o rozczarowaniu, gdy formuła imprezy zawiera eklektyzm i z założenia trafić ma w bardzo różne gusta publiczności. Jednak, gdy za spektakl bierze się tak ceniony w Europie reżyser jak Silviu Purcărete, można oczekiwać inscenizacji nieprzeciętnej. Tym razem przygotowany wraz z bardzo dobrym zespołem Teatru Bałtycki Dom "Sen nocy letniej", Purcărete ułożył w spektakl-błahostkę, poczciwą komedię, zbudowaną w oparciu o efektowne pomysły inscenizacyjne i bardzo duże możliwości aktorskie całego zespołu rosyjskiego teatru.

Jedynie wątek rzemieślników i ich teatrzyku wyłamuje się z bezpiecznej formuły efektownego i efekciarskiego widowiska. Jednak tylko do momentu, gdy okazuje się, że wystrzał, którym aktor grający Tyzbe się zabija, to po prostu kolejna zabawka inscenizacyjna, a nie memento sugerujące do czego prowadzić może nadgorliwość w zaspokajaniu zachcianek klasy wyższej, mocno skojarzonej z rosyjską oligarchią i otoczeniem Władimira Putina. Także odważny pomysł, by Oberon i Tytania otoczeni byli poddanymi noszącymi karabiny i żyli w państwie policyjnym, nie zostaje należycie wykorzystany. Pozostała więc sprawnie zainscenizowana i zagrana komedia, choć po tej rangi zespole i reżyserze można było oczekiwać znacznie więcej.

Podczas Festiwalu Szekspirowskiego natknąć się można było na różne akcje artystyczne i happeningi w Gdańsku i Sopocie - np. na namolne Całuśne ciotki (na zdjęciu). Podczas Festiwalu Szekspirowskiego natknąć się można było na różne akcje artystyczne i happeningi w Gdańsku i Sopocie - np. na namolne Całuśne ciotki (na zdjęciu).
Konkurs jak worek bez dna, czyli SzekspirOFF

Niewdzięczne zadanie mieli jurorzy nurtu SzekspirOFF (Adam Orzechowski, Jadwiga Możdżer i Paweł Aigner), bo w konkursie znalazły się zarówno spektakle dramatyczne, lalkowe, muzyczne, jak i performance, teatr impro, koncert muzyki poważnej, kabaret czy filmy. Ogromny i niezwykle zróżnicowany SzekspirOFF przyniósł ogółem siedem nagród i wyróżnień finansowych, jednak śmiało można było się pokusić o całkiem inną siódemkę. Główną nagrodą przyznano spektaklowi "Sam" Przemysława Wasilkowskiego ze Sceny doktorantów PWSFTViT (6 tys. zł), zaś dwie równorzędne drugie nagrody (3 tys. zł) trafiły do Akademii Teatralnej w Warszawie za "Córki Leara" w reżyserii Darii Kopiec i do Teatru EKIPA za "Czekając na Otella" w reż. Jana Naturskiego. Trzecią nagrodę (2,5 tys. zł) przyznano z kolei Teatrowi PAPAHEMA za spektakl "Macbett" zrealizowany pod opieką reżyserską Mateusza Przyłęckiego. Wśród wyróżnionych znalazły się przedstawienia: "Oczy paść będę cieniem" z Niepublicznego Policealnego Studium Musicalowego Capitol z Wrocławia, "Szekspiracje" grupy Peleton z Trójmiasta oraz "Melt" Heleny Ganjalyan.

Bez echa przeszedł choćby bardzo udany klasyczny spektakl lalkowy "Romeo i Julia" z Teatrul Tony Bulandra z rumuńskiego Targoviste, przezabawne Papety ("Papety grają Szekspira" Projektu Rodzina Papetów), stworzone na wzór słynnych muppetów, choć tupetem i stylem wypowiedzi znacznie bliżej spokrewnionych z lalkami z musicalu "Avenue Q" niż bajką dla dzieci, czy przejmujący "Projekt Makbet", w którym fikcja zmieszana została z rzeczywistością, a główną rolę Lady Makbet zagrała w nim dziewczyna odsiadująca wieloletni wyrok za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Również bardzo udany koncert muzyki klasycznej ("Koncert dzieł inspirowanych twórczością Szekspira"), najbardziej chyba oryginalne z wydarzeń SzekspirOFFa, niestety w werdykcie pominięto.

Wydarzenia

20. Festiwal Szekspirowski (7 opinii)

(7 opinii)
15-90 zł
spektakl dramatyczny, festiwal teatralny

Miejsca

Zobacz także

Opinie (18) 1 zablokowana

  • (1)

    Budżet imprezy zamknął się w kwocie 1 mln 200 tys. zł.

    !!!

    • 7 2

    • Jednak Polska to bogaty kraj

      ...

      • 3 0

  • Szkoda, że nie zrobili Muzycznego (10)

    Zamiast tego teatru...
    oj szkoda.
    Musimy jeździć do np Romy, Londynu na West End...

    • 2 8

    • Kto wie co oznacza ten napis na koniu (9)

      i skąd go zaczerpnięto?

      • 1 2

      • (7)

        https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Mane,_tekel,_fares Warto korzystać z internetu! ;)

        • 2 0

        • Warto, (4)

          Gratuluję.
          ale powinieneś to wiedzieć bez sprawdzania w necie:p

          Pytanie brzmiało " Kto wie " a nie kto znajdzie :-)

          • 1 1

          • (3)

            Prawda, wyjątkowo beznadziejnie skonstruowane pytanie. Zapewne zadowoliłyby Ciebie odpowiedzi "ja wiem!", "ja też wiem!".
            Akurat to wiedziałam bez korzystania z internetu - to motyw wielokrotnie podejmowany w sztuce.

            • 1 1

            • (2)

              czy wy czytać nie potraficie - co pisze na koniu?

              • 0 1

              • (1)

                Czy Ty pisać nie potrafisz?
                Kto pisze na koniu, a dokładniej kto napisał na koniu.
                Co jest napisane? - tak być powinno.

                • 2 0

              • jest napisane ok. ale czytać to nie potrafisz, a udajesz że post zrozumiałeś
                tu nie chodzi o pisanie a o czytanie - ha ha

                • 0 0

        • (1)

          na koniu jest trochę inaczej - to pewnie twórcza interpretacja Mane, tekel, fares czyli po polsku - policzone, zważone, podzielone - pasuje jak ulał do1200000 pln przeznaczonych na festiwal
          Mam nadzieję , że konia nie pomalowali olejną farbą - ale z artystami nigdu nie wiadomo

          • 3 2

          • z nimi nigdy nie wiadomo :-)

            i tu się podpisuję.

            • 0 1

      • Napis na koniu

        Napis mowi ze PiS szlag trafi predzej niz pozniej .

        • 1 1

  • (2)

    A cudowny dach tego klocka został naprawiony?

    • 7 5

    • cudowny teatr, cudowny dach (1)

      Czy ktoś ma problem? Do psychologa!

      • 1 2

      • Teatr Szekspirowski super!

        • 2 1

  • publikę?

    czy to na pewno odpowiednie słowo?

    • 3 0

  • koszty

    1 mln 200 tyś tak ogromną kwotę wydano na te dziwactwa, normalnie szok , a można było dołożyć tym co na prawdę potrzebują

    • 3 7

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Teatr Miniatura to teatr:

 

Najczęściej czytane