• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jerzy Stuhr: Jestem gotowy, aby się podsumować

Justyna Michalkiewicz
27 maja 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Profesor Jerzy Stuhr opowiadał o swoim życiu podczas dobroczynnego spotkania "Serca Gwiazd" w sopockiej Zatoce Sztuki. Profesor Jerzy Stuhr opowiadał o swoim życiu podczas dobroczynnego spotkania "Serca Gwiazd" w sopockiej Zatoce Sztuki.

Profesor Jerzy Stuhr, aktor, reżyser, scenarzysta, pedagog. Legenda polskiego kina. I chociaż na swoim koncie ma wiele ważnych kreacji, tę najważniejszą rolę przyszło mu grać teraz, po ciężkiej chorobie. Powoli przygotowuje się do starości, świadomie celebrując życie i spoglądając niekiedy na czaszkę, którą trzyma przy nocnym stoliku.



Justyna Michalkiewicz: Został pan przywitany owacjami na stojąco. Czy takie sytuacje są dla pana codziennością? A może powodują zawstydzenie?

Jerzy Stuhr: Gdy ludzie tak reagują już na początku, to wiem, że nie będzie obijania się, bo muszę im ten szacunek oddać. Takie spotkania to dla mnie praca, chociaż przyznam, że czasami mnie zawstydza, gdy ludzie mi tak gorąco dziękują tylko dlatego, że chciałem się z nimi po prostu spotkać.

Cykl, w którym pan dzisiaj uczestniczył nazywa się "Serca gwiazd". Nie czuje się pan skrępowany, gdy ktoś nazywa pana gwiazdą?


Nie mam takiego poczucia. Zależy o jakim kręgu mówimy. Wśród producentów filmowych wcale nie jestem taką wielką gwiazdą, pewnie szukaliby gdzie indziej. Wie pani, określenie gwiazda zależy od wielu czynników pozaartystycznych: od zbiegu okoliczności, od entourage'u, którą ta gwiazda wokół siebie wytwarza albo który wokół niej się tworzy. Znam te mechanizmy i nie chciałbym być tak określany. Ja nie zabłysnąłem jak efemeryda. To by mi jakoś tak umniejszało tę ogromną pracę, którą wykonałem przez lata. A to, że ludzie do mnie lgną - na to chyba całe moje skomplikowane życie się złożyło.

Znajdujemy się w szczególnym kontekście. Zbieramy pieniądze dla 8-letniego Pawełka z rdzeniowym zanikiem mięśni. Pomaganie jest dla pana ważne, prawda?

Pomaganie to najważniejsza rola, którą przyszło mi w życiu grać. I w każdym momencie mam z tego ogromne poczucie satysfakcji. Choroba zmieniła mój ogląd świata. Gdy ją upubliczniłem i zacząłem o tym opowiadać, zauważyłem, że to innym pomaga przejść trudne chwile. Jeżeli dostałem prezent i swoimi ciężkimi przejściami mogę komuś pomóc, to jest to moim obowiązkiem.

W całym pana życiu nie było tak ważnej roli, jak ta?

Tak. Brawa ci dadzą, recenzje ktoś napisze, statuetkę dostaniesz. Po latach to wszystko więdnie. A dziewczyna, której powiedziałem w szpitalu bezwiednie, że wyzdrowieje, napisała mi list, że jest zdrowa, dostała się na studia i że całe życie będzie mnie pamiętać. Może Pawełek, któremu dzisiaj pomagamy, mrugnie oczkiem, gdy zobaczy mnie w telewizji. To są rzeczy najważniejsze w życiu.

Myśli pan, że taki prawdziwy altruizm jest w ogóle możliwy?

Często jest bardzo płytki, jak tylko zadraśnie nasze interesy, to się kończy. Mam poczucie, że żyjemy w czasach pozornej empatii. To, co dajemy jest bardziej potrzebne nam niż potrzebującym. Czuję, że żyjemy w czasach wielkiej izolacji, gdzie każdy wyrywa po swoje. To jest czas okrutnego wyścigu. Najbardziej żałuję w tym wszystkim młodych ludzi, którzy są dopiero na starcie. A już są traktowani dosyć obcesowo.

Pędzimy do przodu, ale wszyscy w tym samym kierunku. Wiem, że na szafce nocnej trzyma pan czaszkę. To ku przypomnieniu czy ku przestrodze?

Kupiłem ją kiedyś we Włoszech dla żartu. Dopiero gdy się znalazłem na granicy obrócenia w proch, pomyślałem, że ona tam stoi po to, aby w każdej chwili być gotowym. I ja jestem gotowy, aby się podsumować. Zobaczyć, co zrobiłem, co zaniedbałem, kogo jeszcze mogę przeprosić, z kim odbyć głębszą rozmowę.

Przypomina panu o tym, aby z życia czerpać pełnymi garściami?

Ja nigdy nie miałem okazji czerpać pełnymi garściami. Zawsze byłem zapracowany. Nawet pieniądze, które przychodziły, były gdzieś za mną. Nigdy z nich nie korzystałem. Miałem je tylko po to, aby zapewnić byt najbliższym i aby mnie w żaden sposób nie upokorzono. Właściwie co mi tam jest potrzebne? Miska makaronu i kieliszek wina. I to już się nie zmieni. Ja zawsze spełniałem się w pracy. A miałem to szczęście, że praca była moją największą pasją.

Ma pan poczucie, że przez pracę coś stracił?

Mam duże poczucie winy i zadaję sobie pytanie, czy to, co robiłem było warte zaniedbania rodziny? Pozostawiałem ją samotną, nie uczestniczyłem w jej życiu na tyle, na ile należało. To się odzywa w człowieku po czasie. Dziś patrzę na moją wnuczkę i tak bardzo chciałbym z nią znaleźć wspólny język, ale jest mi niezwykle trudno. Nawet z moimi dziećmi, gdy były w jej wieku, nie miałem wspólnego języka.

Jak napisał pan w ostatniej książce "Tak sobie myślę...", starsza wnuczka zainspirowana panem zaczęła pisać pamiętnik. Kontynuuje?

A dobrze, że mi pani przypomniała, bo zupełnie o tym zapomniałem. Faktycznie zaczęła pisać o tym, co jej się zdarza. Nie wiem, czy kontynuuje. Muszę ją o to zapytać.

Po owacjach na stojąco przyszedł czas na autografy. Do Jerzego Stuhra ustawiła się bardzo długa kolejka oczekujących na chwilę rozmowy. Po owacjach na stojąco przyszedł czas na autografy. Do Jerzego Stuhra ustawiła się bardzo długa kolejka oczekujących na chwilę rozmowy.


W jednym z wywiadów wspominał pan o zainteresowaniu dramatem faustowskim. Pogoń za kultem młodości dotyka również pana?

To tylko obserwacja. Całe szczęście, ja tego w sobie nie mam. Świadomie przygotowuję się do starości, bo trzeba to zrobić. Trzeba znaleźć te książki, których się nie przeczytało w ciągu całego życia, wypracować umiejętność bycia samemu, nauczyć się oglądania świata, a nie uczestniczenia w nim. Taką pracę trzeba wykonać, aby godnie nas ta starość zastała. Często ludzie starsi mają taki żal, że coś przegapili, że coś im się nie udało, że się nie odwróci, że proces starzenia jest taki przykry. Bardzo pomaga mi publiczność, sympatia ludzi w stosunku do mnie. Dzięki świadomości, że dobrze przeżyłem życie nie mam pretensji. Poza tym, chciałbym jeszcze coś w tym życiu zrobić, ale muszę uważać, żeby to było coś, co da wyraz mojego stosunku do świata. Nic na siłę. Myślę, że znalazłem taki tekst teatralny.

"Na czworakach" Tadeusza Różewicza?

Tak. Zagramy próby we wrześniu w Teatrze Polonia. To jest dla mnie bardzo ważny spektakl. A właściwie - to może być dla mnie bardzo ważny spektakl, bo nie wiadomo, jak się potoczą losy.

Na koniec chciałabym przenieść się do świata fantazji. Gdyby mógł pan znaleźć się teraz w dowolnym miejscu i czasie, czego by sobie pan życzył?

Nie za dużo. Ja kocham Sycylię. Usiadłbym nad samym morzem, w mojej ulubionej restauracji. Zamówiłbym cozze z makaronem i kieliszek białego wina. Obok siedziałaby moja żona. I nic więcej. Mam jeszcze takie marzenie, aby w zdrowiu i sile dożyć momentu, aż moja wnuczka będzie miała 10 lat. Wtedy z całą moją wiedzą, świadomie oprowadzę ją po Rzymie. Nie tylko tam, gdzie lody i pizza, ale tam, gdzie Carvaggio, Buonarroti i Borromini...
Justyna Michalkiewicz

Wydarzenia

Opinie (35) 4 zablokowane

  • Halina Kunicka - Serca Gwiazd

    21 czerwca o godzinie 18 w ramach charytatywnego cyklu Serca Gwiazd w Zatoce Sztuki wystąpią Halina Kunicka i Jerzy Derfel!

    • 10 2

  • Pan Stuhr fajnie grał jak był młody - w Amatorze, Wodzireju a nawet później jako Szwejk itd. (7)

    Ale niestety popadł we własną bardzo konkretną manierę aktorską z której nie jest się już niestety w stanie wydobyć. Pan Gajos wcielał się doskonale w różne role od Janka Kosa, poprzez Antka szwagra czterdziestolatka, woźnego Tureckiego, alkoholika w Żółtym Szaliku, mjr Grossa w Psach, dowódcę w Szwadronie i tak dalej zawsze będąc oryginalnym jako aktor. Pan Stuhr zaś od dawna gra po prostu na jedno kopyto każdą rolę. Co gorsza granie Stuhrem udzieliło się jego synowi Maciejowi - na szczęście Polacy są tak mało wymagający i lubią przede wszystkim zgrane i znane zagrywki aktorskie najlepiej przechodzące z ojca na syna (jakie to zresztą wzruszające), że no wręcz pękają ze śmiechu czego zresztą życzę im jako widowni w sensie dosłownym. Rewizor w reżyserii Pana Stuhra i z jego udziałem jako horodniczego nawiązujący do teraźniejszości a rozgrywający się w plenerach bodajże Kazimierza Dolnego to była w porównaniu z klasycznym genialnym przedstawieniem z Łomnickim i Fronczewskim zwyczajna szmira. Oczywiście zyskała w tym kraju wielkie uznanie. Polscy aktorzy współcześnie nie umieją już zagrać sztuk rosyjskich. Dziwne, bo kiedyś nie sprawiało im to najmniejszych trudności. Ale nowe pokolenia nie mają pojęcia jak takie rzeczy grać i to co odchodzi mogę nazwać tylko bałwanieniem się do kwadratu. Niestety Pan Stuhr jako nauczyciel, rektor i reżyser też najwyraźniej zawodzi. Przykro mi, bo osobiście darzę sympatią niektóre jego role, osobę, a nawet wspominki z dzieciństwa o tym jak polubił samotność będąc małym chłopcem ale cóż w tym kraju ktoś powinien mówić przynajmniej to co uważa nie kadząc a zatem to napisałem.

    • 39 23

    • (2)

      Zapomniałeś o genialnym dubbingu w Shreku. Jak dla mnie, numer zdecydowanie do wspominania w dorobku na wysokiej pozycji, podobnie jak Gargamel w wykonaniu Wiesława Drzewicza.

      • 6 2

      • tak , profesor Jerzy Stuhr lepiej sie nadaje do dubbingowania bajek dla dzieci (1)

        niż do grania w teatrze czy filmie. Jedyna rola, którą fajnie zagrał to było w Wodzireju - może dlatego, że grał tam taką szuję, obślizgłego Lutka, który dla zrobienia kariery jest gotów zrobić każde świństwo - w życiu prywatnym też widać, że niezły z niego koniunkturalista

        • 10 12

        • Rola to rola, w każdym przypadku wymaga profesjonalizmu i pozwala pokazać kunszt - bez znaczenia, czy w bajce czy u Szekspira.

          • 3 0

    • czysta prawda

      Czasy w których Stuhr miał kilka dobrych ról są bardzo odległe.Teraz nie daje się go oglądać.Jego syn to beztalencie jadące na wpływach ojca.To przykład typowego polskiego kumoterstwa.A filmy w rodzaju "Obywatela" to kiczowate szmiry dostające dofinansowanie za służalczość w stosunku do postkomunistów z PO. Wszystko to jest raczej żenujące.

      • 14 12

    • "W tym kraju" - przykro, naprawdę przykro ...

      • 5 3

    • zbyt surowa opinia (1)

      Jerzy Stuhr to także świetny aktor komediowy. Kingsajz, Seksmisja, Kiler. Rewelacyjne role. Nikt marny by tak tego nie zagrał.

      • 11 4

      • trzy role a zagrane identycznie,seksmisja bawiła ,pozostałe filmy też ale to

        nie tylko zasługa Stuhra zwłaszcza kiler-w końcu to show Pazury i Rewińskiego

        • 1 1

  • I co to nas obchodzi ze on się chce podsumować? Megalomania niektórych aktorów powala. W fajnych filmach grał ale w głowie się poprzewracało od tej sławy.

    • 46 26

  • Przestań nudzić facet.

    • 35 23

  • Pan Jerzy Stuhr skupiony na sobie...

    • 31 14

  • Zaczynał z onym drugim czarniawym Ickiem od "Spotkania z Balladą" i już ziomale pomogli zrobić "karierę".

    Ale przyznać należy, kilka ról zabawnych było. Przy okazji potwierdza się reguła, że synalkowie aktorów do pięt rodzicom nie dorastają.

    • 10 15

  • Byle szybko. (1)

    • 18 9

    • Milcz prosty pisuarze.

      • 7 18

  • Ale z syna to chyba zadowolony nie bardzo jest, choć to też nie jego wina tylko zachłannych kobiet. (2)

    • 9 9

    • modliszki - analfabeto!

      • 4 2

    • wybral kariere

      nie tacierzynstwo, to taki efekt
      ale w sumie to i lepiej, dzieci sa strasznie niewdzieczne

      • 0 0

  • Sam o sobie - jednym słowem subiektywnie. (1)

    Sam o sobie w superlatywach - narcyzm.
    Sam o sobie negatywnie - pesymista a tego współczesny model "wybitnej jednostki" (celebryty) nie akceptuje.

    Uczono mnie, że samemu o sobie gdy ktoś nie pyta to nie ładnie mówić.

    • 23 8

    • Pupilek reżimu.

      • 11 3

  • (3)

    To ten co tak pluł na Polskę?

    • 32 16

    • nie. ten o którym piszesz to jarosław k.

      • 14 22

    • Ten sam w rzeczy samej

      • 16 7

    • Nie pluł na Polskę jako kraj tylko na takich knurów jak ty betonie umysłowy

      • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Statek S/S Sołdek był:

 

Najczęściej czytane