• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ile jest Wiednia w walcu wiedeńskim? Relacja z występu Strauss Festival Orchestra

Borys Kossakowski
10 stycznia 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 

Strauss Festival Orchestra odwiedziła Polskę po raz pierwszy.


Strauss Festival Orchestra, która w istocie okazała się orkiestrą Państwowego Teatru Muzycznego w Rostowie zgromadziła w poniedziałkowy wieczór w Filharmonii Bałtyckiej miłośników austriackiego "Króla Tańca". Muzykom towarzyszył Strauss Festival Ballet Ensemble, który okazał się zespołem tanecznym z Kijowa. Orkiestra zagrała straussowskie kompozycje jak należy: z energią i humorem. Pozostał jednak pewien niesmak.



Na czele Strauss Festival Orchestra stanął Aleksiej Shakura. Na czele Strauss Festival Orchestra stanął Aleksiej Shakura.
Stroje tancerzy tylko momentami przypominały "stroje z epoki". Stroje tancerzy tylko momentami przypominały "stroje z epoki".
W dziewiętnastym wieku mało kto słuchał polek, walców i czardaszy na siedząco. Kompozycje Johanna Straussa (a w zasadzie całej rodziny Straussów) rozbrzmiewały w najlepszych salach balowych Europy. Klan kompozytorski stworzył swego rodzaju nowoczesny impresariat artystyczny, prowadząc kilka zespołów na raz, które nierzadko występowały równolegle w różnych salach koncertowych. W skład machiny koncertowej wchodził cały sztab muzyków, lutników, kopistów, agentów prasowych i dyrygentów. Orkiestra podróżowała po całej Europie, od St. Petersburga do Edynburga, a w 1872 roku odbyła trasę po Stanach Zjednoczonych.

Zgodnie z tradycją Straussa gra się w okresie karnawału, bo to słoneczna, wesoła muzyka, która podrywa do tańca nawet zatwardziałych domatorów. Tradycji tej hołduje Strauss Festival Orchestra, która od lat koncertuje w całej Europie. Jej skład jest ruchomy, opiera się bowiem na różnych muzykach kontraktowych. Tym razem pod tą nazwą skryła się orkiestra Państwowego Teatru Muzycznego w Rostowie.

Orkiestra zacna, dysponująca ciepłym i pełnym brzmieniem, grająca z wyczuciem dynamiki. Z mocną sekcją dętą, ciepłymi smyczkami i czujną sekcją instrumentów perkusyjnych. A jednak: nazwa Strauss Festival Orchestra sugerowałaby, że mamy do czynienia z zespołem wiedeńskim, jeśli nie złożonym z Austriaków, to choćby we Wiedniu stacjonującym. Nic bardziej mylnego. Niektórzy mogli się poczuć wystrychnięci na dudka.

Koncert rozpoczął się mocnym uderzeniem, uwertura do "Zemsty Nietoperza" zabrzmiała fantastycznie. Orkiestra grała perfekcyjnie równo, ze znakomitą intonacją i okrągłą barwą. Mimo wysiłków dziesięcioosobowego zespołu tanecznego, energia muzyki i tańca zdawała się nie robić wrażenia na publiczności. Również solistka Natalia Dmitriewskaja, być może zmęczona intensywną trasą, nie była w stanie przebić się przez instrumenty.

Sytuacja zmieniła się po przerwie. W drugiej części, zgodnie ze zwyczajem, zespół sięgnął po rozwiązania humorystyczne, które ożywiły publiczność i rozluźniły muzyków. Orkiestra, prócz kompozycji Straussa, zaproponowała kilka skeczy kabaretowych. Od pulpitu dyrygenta odciągali tancerze mamiąc go lampką szampana. Później zaś mieliśmy okazję wysłuchać kompozycji z wykorzystaniem kowadła i młotka. Sopranistka Natalia Dmitriewskaja także nabrała jakby więcej tchu i swoim rozwibrowanym forte potrafiła poruszyć niejedną duszę.

Tancerze ze Strauss Festival Balet Ensemble zgodnie z programem mieli zademonstrować choreografie, jakie królowały na dworze cesarza Józefa. Ich program okazał się fuzją klasycznych kroków i nowoczesnych układów charakterystycznych dla rewii tanecznych. Również kostiumy tancerek często niewiele miały wspólnego z zapowiadanymi "strojami z epoki".

Po koncercie zespół natychmiast zapakował się do autokarów, by ruszyć do Krakowa na ostatni z pięciu polskich koncertów. W planach na ten rok orkiestra ma także m.in. występy w Norwegii.

To nie był tani koncert, bilety kosztowały od 160 do 190 zł. Za tę kwotę publiczność ma prawo oczekiwać nie tylko produktu wysokiej klasy, ale także rzetelnych informacji kto wystąpi. Widzowie mogli przez moment poczuć, że kupili kota w worku. Kot okazał się piękny i rasowy, w końcu orkiestra do Polski przyjechała prosto z wiedeńskiego Musikverein. A jednak był to kot znacząco różny od tego, którego reklamowano.

Miejsca

Wydarzenia

Zobacz także

Opinie (27)

  • Pewnie tyle samo ile w serniku wiedeńskim:-) (1)

    Osobiście wolę tango

    • 8 4

    • Byłeś ? Podziel się wrażeniami ! Nie byłeś ! zamknij m.......

      • 1 2

  • Pewnie tyle, ile (1)

    zainteresowania kulturą gdańską w wydziale d/s kultury w Gdańsku

    • 4 2

    • W tym przypadku tyle ile Rosjanina w ruskich pierogach... :)

      • 0 0

  • Miły panie Kossakowski

    nie pamięta pan co czyni? Przecież pan osobiście w swoim artykule "Koncert galowy Johanna Straussa w Gdańsku" z 8 stycznia pokrętnie reklamował tę grupę, sugerując nachalnie jej związki z Wiedniem.

    • 11 1

  • (11)

    Czemu publiczność siedzi jakby czekała na skazanie? Ja bym nie mógł się powstrzymać przed dyrygowaniem orkiestrą, nawet z ostatniego rzędu widowni.

    • 1 5

    • Bo to nie jest koncert Dody, tylko rozrywka dla ludzi kulturalnych (9)

      • 0 3

      • To była rozrywka (7)

        nie dla ludzi kulturalnych, tylko dla ludzi z kasą, pragnących zaszpanować. Ludzi kulturalnych tam raczej nie było, bo tych na taką rozrywkę, tzn. za taką cenę biletów, nie stać.

        • 4 3

        • Bo Kultura z górnej półki kosztuje (6)

          • 2 4

          • U mnie na górnej półce (5)

            ustawiam książki, do których rzadko zaglądam i obrastają kurzem.
            Taką właśnie górną półkę reprezentuje obecnie kultura oferowana gdańszczanom

            • 2 0

            • Jacy mieszkańcy taka kultura (4)

              • 2 5

              • Nie jacy mieszkańcy, (3)

                taka kultura, lecz jacy włodarze, taka kultura.

                • 5 1

              • Kultura zaczyna się w najbliższym otoczeniu jednostki (1)

                Lubisz jak ktoś w teatrze zaczyna smarkać nos? Dobrze jak ma chustkę:-)

                • 1 3

              • Nie osiągnie się jej

                dotując Złoty Nocnik, a windując ceny do teatru, opery i filharmonii

                • 2 0

              • ale włodarzy nie importuje się z głębi kraju i głosują na nich mieszkańcy

                • 0 0

      • A co to jest Doda? Zawszę dyryguję na koncertach muzyki poważnej i śmieję się ze sztywniaków, którzy krzywo na mnie patrzą.

        ps. robię to na tyle dyskretnie, by nie przeszkadzać, PRAWDZIWYM melomanom.

        • 1 1

    • brawo!

      powinieneś sie wiec ubiegac o indeks wydziału dyrygentury. Takich jak Ty własnie tam trzeba!

      • 0 1

  • W pełni zgadzam się z recenzją autora. (1)

    Pomimo wątłych związków z XIX wiecznym Wiedniem orkiestra zagrała profesjonalnie i ciekawie. Na pierwszy rzut oka cała orkiestra i grupa baletowa była jakaś taka nasza-słowiańska. Tancerki były ładne, nawet bardzo ładne (poza jednym wyjątkiem) i robiły co mogły na bardzo wąskim parkiecie przed orkiestrą.
    Dla mnie koncert udany i nie mam nic przeciwko orkiestrom choćby z Koziej Wólki byle by dobrze grali.

    • 7 2

    • Zgadzam się

      ale trzeba jasno pisać, że będzie występować świetny zespół z Koziej Wólki, który jeździ od remizy do remizy, będzie występować również w naszej, a odpłatność będzie adekwatna do poziomu.

      • 2 0

  • balet trzeba było pominąć

    Pomijam dyskusję nt. orkiestry, czy była ze Wschodu czy z Zachodu - dla mnie przeżycia muzyczne były super, choć pewnie bym się nie skusił na zakup biletu, gdybym wiedział, że to orkiestra zza Buga, chce tyle pieniędzy za występ (dla strefy euro to nie dużo).
    Natomiast, moim zdaniem oczywiście, połaczenie orkiestry i baletu na niewielkiej scenie filharmonii było nieporozumieniem. Tancerze sprawiali wrażenie, jakby musieli sie ukrywać przed belfrem i ograniczać swoje ruchy, gesty, kroki, aby nie potłuc wazonu stojącego na komodzie (czytaj: nie wpaść na widzów, dyrygenta itd). Zwyczajnie brakowało przetrzeni niezbędnej do zaprezentowania układów tanecznych, strojów ....
    Poza tym szum jaki powstawał przy pocieraniu butów o parkiet był tak duży, ze słyszalny w tylnych rzędach, pomimo grania orkiestry. Ot taka potańcowka w świetlicy. Szkoda...

    • 4 2

  • Dużo jest lipy na świecie

    Ale to też jest urocze ,dać się nabrać za 190 zl na osobę. No i jeszcze jedno - te recenzje są też lipne.

    • 6 3

  • żal, żal, żal (1)

    oczywiście nikt w tym mieście nie mysli, ze mieszka tu wielu dobrych muzyków, z których możnaby na taką okazje utworzyć orkiestrę i zagrać nawet kilka koncertów wiedenskich! Dlaczego nikt nie mysli w taki sposób? Potrafimy narzekac, że z kultura w Gdansku nie jest najlepiej, a nie dajemy szansy rozwoju naszym rodzimym artystom. W ten sposób marnujemy potencjał. Jak ma być dobrze skoro brak motywacji i możliwości doskonalenia zawodowego?

    • 2 2

    • To się nie zmieni

      dopóki w wydziale d/s kultury w Gdańsku będą przyklejone te same osoby do stołków.

      • 1 0

  • dziwne... (1)

    na Zachodzie Europy wiele takich zespołów z tzw. Wschodu (w tym i Polski)koncertuje w takich i podobnych "galach" głównie ze względów ekonomicznych. Dzieki temu, że sa to tańsze zespoły, jakąś wioskę z Bawarii czy Stowarzyszenie Żyjących Poetów stać wtedy na uświetnienie takimi wystepami swojej szarej kulturalno-oświatowej rzeczywistości. Obie strony sa zadowolone. I wystepujący (odegrają z palcem w oku po raz enty te same szlagiery i napiją się piwa w autokarze) i słuchacze (pokołyszą się w rytm walca i czardasza, czując się prawie jak w Wiedniu na noworocznej gali). Ale w Gdańsku? Czyżby ta orkiestra była dla nas tańsza? nie chce mi się wierzyć... Uposażenia naszych rodzimych muzyków i tak nie opiewają na bajońskie kwoty, więc myślę że chętnie zarobili by te "grosze", które otrzymali koledzy zza wschodniej granicy. A trójmiejskich miłośników J. Straussa i spółki z pewnością ucieszyłby fakt, że w magiczny swiat wiedeńskiego walca przenoszą rodzimi artyści...

    • 2 1

    • acha, dodam...

      dopiero teraz odpaliłem ten powyższy filmik... Żenada! Poziom koszmarny! Szkoda gadać... Niezła sieczka i rąbanina... Nie to juz po prostu ręce opadają... Skandal!

      • 3 0

  • Zeby przypomniec Naszym przenajswietszym Trojmieszczanom to

    nie stac Trojmiasta aby zaprosic cala Wiener Phiharmoniker. A ta z koleji ma duzo bardzo lukratywnych kontraktow i nie bedzie sie fatygowala do nas by pograc utwory swojego narodowego kompozytora. Muzyke Straussa to oni graja w ramach bisowania po zakonczeniu normalnie zaprogramowanego koncertu z repertuaru muzyki klasycznej (powaznej). W tym roku maja przyjechac do Nowego Jorku, Londynu z seria koncertow plus nagrania z roznymi slawnymi solistami. A muzyke Straussa potrafi dzisiaj grac kazda orkiestra poniewaz poziom muzykow jest bardzo wyrownany. W kazdej ze slynnych orkiestr graja muzycy z calego swiata. Ile to nowych przeroznych twarzy widzialem w Filharmonii Nowojorskiej czy Royal Phiharmonic. Tak juz jest.... GLOBALIZACJA

    • 1 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Kto na początku był liderem legendarnego działającego w Gdańsku teatrzyku Bim-Bom, z którego wywodzą się m.in: Jacek Fedorowicz i Alina Afanasjew?

 

Najczęściej czytane