- 1 To niesamowite znalezisko ma... 600 lat (16 opinii)
- 2 Tu nie spodziewasz się sztuki, a jednak! (9 opinii)
- 3 Przed nami święto poezji i literatury (30 opinii)
- 4 Jak zarobiłem 2 mln USD na giełdzie (69 opinii)
- 5 Prawdziwy hit na scenie Teatru Muzycznego (7 opinii)
- 6 Słynny pisarz z Gdańska bohaterem muralu (27 opinii)
Terence Blanchard kontynuuje na scenie swoją muzyczną krucjatę na rzecz Nowego Orleanu, parę lat temu dosłownie zmiecionego z powierzchni ziemi przez huragan Katarina. Promowana przez trębacza płyta "Choices" to jego wielki hołd dla tej zapomnianej przez świat kolebki jazzu. Jednocześnie to świetna definicja twórczości Blancharda, tak bardzo różnorodnej, zacierającej granice pomiędzy tradycją i nowoczesnością. Poniedziałkowy (8 listopada) koncert w Gdańsku był doskonałym widowiskiem siebie i całkowicie spełnionego artysty.
Po niemal trzydziestu nagranych albumach i współpracy z czołówką światowej sceny jazzowej, Blanchard nie musi się już na nic silić. W zaprezentowanych przez niego kompozycjach przebijała swoboda artysty nie tyle zdystansowanego, co wszechwiedzącego. Wyrażało się to przede wszystkim w ich wielowymiarowej różnorodności. Trębacz czerpie z tradycji, w której pobrzmiewa zarówno spiritualis, będące u zarania muzyki afroamerykańskiej na wspomnianych, nowoorleańskich terenach, jak i wolna improwizacja. Do tego dokłada kolejne elementy: muzyki klasycznej, swingu czy odrobiny elektro-efektów nałożonych na brzmienie trąbki. Utworom towarzyszył też głos znanego aktywisty dr Cornela Westa, dzięki temu, nabrały one dodatkowego, filozoficzno-poetyckiego wymiaru.
Najważniejsze były jednak emocje, od których brawurowo wykonane utwory dosłownie kipiały. To w nich właśnie publiczność usłyszała to szczególne, społeczne zaangażowanie Blancharda. Piękne melodyczne tematy chociażby tytułowego "Choices" pochłaniane zostawały przez gorące improwizacje. Programowość, którą wyniósł z klasycznego obozu Wyntona Marsalisa i przebojowe doświadczenia z muzyką filmową, pozwoliły mu złożyć dźwiękowy hołd dla nowoorleańskiego krajobrazu po wielkiej burzy. Blanchard nie straszy jednak tragedią ludzi porzuconych w zgliszczach własnych domów, a mówi o nadziei i konkretnej poprawie ich losu.
Na scenie Terence Blanchard dowodził zespołem z opanowaniem najlepszego stratega, który w pełni ufa swoim podopiecznym. Można było wręcz odnieść wrażenie, że jest już za stary, czy też zbyt doświadczony, by tkwić w roli lidera. Trzeba jednak podkreślić, że towarzyszyły mu wielkie indywidualności światowej sceny. W dwugłosy i równoprawne dialogi wdawał się z Blanchardem saksofonista Brice Winston, a przepięknie uzupełniał je kubański pianista Fabian Almazan. Zaraz obok sekcja rytmiczna z obezwładniającym szybkością i precyzją perkusistą Kendrickiem Scottem na czele. I tak oto mamy kolejny wymiar wspaniałej różnorodności i muzycznego geniuszu Terenca Blancharda.
Pisząc o rozpoczętym niedawno w Gdańsku festiwalu Jazz Jantar, trzeba przywołać również sobotni Avant Day, czyli dzień szeroko pojętej awangardy. Fantastycznie rozpoczął go saksofonista Maciej Obara w swojej, jak do tej pory, najbardziej "free" odsłonie. Wraz z absolutnymi legendami szalonej improwizacji, perkusistą Harveyem Sorgenem i kontrabasistą Johnem Lindbergiem pokazał, czym jest sceniczna swoboda w budowaniu muzycznych ekscytacji. Kunszt Obary pozwolił mu na stworzenie tzw. "złotego środka" pomiędzy rytmem i melodyką tematów. To z kolei pozwoliło publiczności ucztować w przyjemnej, a jednocześnie "dzikiej" muzycznej uczcie, której nie powstydziłby się sam Ornette Coleman. Maciej Obara po raz kolejny udowodnił, że warto słuchać go zawsze i wszędzie.
Tegoroczna edycja festiwalu Jazz Jantar potrwa w Gdańsku do 24 listopada.
Wydarzenia
Miejsca
Wydarzenia
Zobacz także
Opinie (7) 1 zablokowana
-
2010-11-09 14:08
dlaczego?
Dlaczego Pan zakład że Terence Blanchard miał coś udowadniać ? Czy my słuchacze idziemy na koncert sprawdzić czy ktoś będzie w stanie coś wykonać i nam udowodnić ? Sorry, ale nie obejmuję takiego podejścia.
- 9 1
-
2010-11-09 18:07
gosc 1
Bardzo klimatyczny koncert. Dużo energii na scenie. Perkusista również genialny!
- 3 1
-
2010-11-09 22:08
Też mi coś...
skoro ma czarną skórę i trąbkę to od razu wielki jazz man! Michael Jackson sie w grobie przewraca!
- 1 7
-
2010-11-10 09:22
Trębacze i kobiety
Czy to prawda, że trębacze mogą najlepiej zrobić kobiecie wiadomo co?
- 3 0
-
2010-11-10 13:42
koncert życia
To był najlepszy koncert jazzowy na jakim byłam. Otrzymali owacje na stojąco - i nie bez powodu. Członkowie zespołu jako zespół tworzyli istne dzieła, byli idealnie zgrani i potrafi także indywidualnie się wykazać i zaszokować. Perkusista kompletnie mnie rozwalił, tak jak powiedział sam Terence - jest najbardziej muzycznym perkusistą jakiego on znał - absolutnie się z nim zgadzam. Był wyczulony na każdy dźwięk wydobywany z każdego instrumentu.
Sądzę , że Michael Jackson jednak nie przewraca się w grobie.- 1 0
-
2010-11-11 13:29
swojej trabki
nie uzywa
- 0 0
-
2010-11-12 10:19
;-)
Genialny perkusista! Wielkie brawa !
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.