• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Burzliwe życie Opery Bałtyckiej w Gdańsku

Justyna Świerczyńska
9 czerwca 2008 (artykuł sprzed 15 lat) 
aktualizacja: godz. 13:46 (9 czerwca 2008)
Najnowszy artykuł na ten temat Kłopoty z kosztowną Salome
Tango Gotan Project: Małgorzata Insadowska, Piotr Borowy, Filip Michalak, Radosław Palutkiewicz, Ireneusz Stencel
Tango Gotan Project: Małgorzata Insadowska, Piotr Borowy, Filip Michalak, Radosław Palutkiewicz, Ireneusz Stencel

W niedzielę w Operze Bałtyckiej odbył się benefis pożegnalny Małgorzaty Insadowskiej. Impreza uświetniająca 27- letnią karierę pierwszej solistki gdańskiej sceny miała burzliwy przebieg.



Małgorzata Insadowska, nazywana przez przyjaciół "Myszą", przez ostatnie kilkadziesiąt lat zatańczyła większość pierwszoplanowych partii baletowych w najważniejszych spektaklach. Aurorę w "Śpiącej królewnie" Czajkowskiego, Coppelię, Eginę w "Spartakusie" Chaczaturiana, Śnieżkę w "Królewnie Śnieżce" Pawłowskiego oraz Rossiniego, Klarę w "Dziadku do orzechów", czy Julię w "Romeo i Julii" Prokofiewa. Dosłownie obsypana kwiatami przez wielbicieli, zakończyła swoją karierę w znakomitym stylu.



Sam program, zawierający elementu zarówno baletu klasycznego, jak i tańca współczesnego, skłania do refleksji. Oba gatunki tańca dzieli niewątpliwie przepaść. Z jednej strony prawda wyrazu i niewątpliwie bliższy współczesnemu odbiorcy repertuar scenicznych środków, z drugiej postawiona na piedestał forma, prezentująca nie tyle prawdziwego człowieka, ile jego możliwości w przełamaniu własnej, często ułomnej cielesności. Dwie odrębne stylistyki, dwie odrębne koncepcje człowieka. Pozostaje pytanie, dla kogo robiony jest klasyczny balet? Dla wąskiego grona koneserów ukształtowanej kilkaset lat temu formy, czy dla spragnionej nowości w sztuce szerokiej publiczności?

Trochę szkoda, że tak miłą ceremonię, przesłoniła kolejna odsłona sporu miedzy nowym kierownictwem opery, a środowiskiem skupionym wokół gdańskiej szkoły baletowej. Podczas niedzielnego benefisu artystki publiczność, która licznie stawiła się na uroczystości, wielokrotnie okazywała swoje niezadowolenie z usunięcia baletu klasycznego z repertuaru teatru. Śmiech i demonstracyjne ziewanie przy zapowiedziach scen z nowego spektaklu "Eurazja", głośne brawa przy występach klasycznie baletowych. Emocje nie gorsze od tych ze stadionów piłkarskich...

Jak się robi teatr w Trójmieście - rozmowa z Markiem Weiss-Grzesińskim

Na początek chciałabym zapytać o sprawę najświeższą, o odwołaną realizację opery "Salome".

Taka premiera, bardzo droga, w życiu nie zmieści się w żadnej dotacji finansowej. Dotacja jest na przeżycie, na pensje i jedną, góra dwie premiery. Miałem nadzieję na rutynowe wsparcie Lotosu w wysokości 250 tys. zł. Dyrektor Nowotka zapewniał, że wesprze nas w tych działaniach, bo jest zaprzyjaźniony z prezesem Olechnowiczem. Po obiecujących rozmowach w styczniu i lutym, kiedy coraz bardziej zaczęliśmy się domagać konkretów, zaczęło się dziać coś dziwnego. Nie mogliśmy się dostać do prezesa, żeby to wyjaśnić. Lotos zniknął. Zapanowała zmowa milczenia. Sponsoring w tym kraju to zawsze sprawa między kolegami, i gdyby Jan Kulczyk prowadził tu jakieś przedsiębiorstwo, może nie byłoby takich kłopotów.

A pieniądze z miasta?

Skierowaliśmy prośbę do Ministerstwa Kultury i Sztuki. Wyliczyliśmy wysokość kwoty na 600 tys., dostaliśmy 50. Z kolei pieniądze z miasta przeskoczyły z miesiąca na miesiąc, z niczyjej winy, w konsekwencji powstało opóźnienie, które spowodowało brak świeżej gotówki w kasie. Zdecydowałem, że trudno. Musimy to przełożyć. Byłem wczoraj u ministra prosząc o słowo wsparcia na przyszły rok. Zapewnienie o pomocy już mamy. Będziemy również szukać innego niż Lotos sponsora strategicznego.

Jak się pan czuje po kilku miesiącach w Gdańsku?

Samotny. Za mało było czasu, żebyśmy uzyskali akceptację środowiska, które jest bardzo nieufne i nieprzyzwyczajone do wielu rzeczy. Powoli zdobywamy sobie ludzi, ale wolniej niż myślałem. Wydawało mi się, że skok jakościowy, którego dokonaliśmy, i który jest dla mnie niepodważalny, szybciej przełoży się na ocenę. I nie chodzi nawet o to, co się dzieje na widowni. Na widowni jest pięknie. Na "Eurazji" są wspaniałe owację. Widzę młodą burżuazję z Trójmiasta, która przychodzi do nas i sama kupuje bilety. To jest fantastycznie.

Trójmiasto to ciągle jeszcze miejsce zamknięte na zmiany, hermetyczne. Dominują wieloletnie kontakty, przyjaźnie i postawa polegająca na wzajemnym "głaskaniu się po głowie". Wierzy Pan, że znajdzie się tu miejsce na taki teatr, który chce Pan robić? Wiele osób, które przyjechały tu z zewnątrz i próbowały coś zmienić, poległo.

Gdańsk to miejsce wielkiego zwycięstwa. Całe to środowisko, które tu zwyciężyło, przez wiele było nietykalne. To wywołało pewne wynaturzenia. Powstała bardzo silna elita, od lat nietknięta. Z powodu zapaści gospodarczej spowodowanej upadkiem stoczni, nie przyjeżdżał tu nikt nowy. W tej chwili Gdańsk to miasto, które budzi najwięcej nadziei. Wierzę, że po sukcesie Wrocławia, który gwałtownie stanął na nogi i wygląda już jak miasto z innego kraju, przyszła kolej na Gdańsk. Zaczyna przyjeżdżać tu coraz więcej nowych ludzi z zewnątrz i ta kostyczność gdańskiego środowiska, jego zatwardziałość, w końcu pęknie. To będzie miasto otwarte. Miasto wielkich możliwości.

Myśli Pan, że to przełoży się również na trójmiejskie życie kulturalne?

To będzie dotyczyło również artystów. To, na czym się przewróciło kilka osób, które próbowały rozsadzić stabilny układ artystyczny, w pewnym momencie nie pójdzie na marne. Cały czas rośnie nowe pokolenie. Ludzie, którzy nie mają uprzedzeń. Są inni niż to konserwatywne środowisko, które stworzyło światopogląd szalenie dziwny, łączący myślenie socjalistyczne z mieszczańskim katolicyzmem, również w sferze obyczajowej. Nie może być tak, żeby osoba, która się zajmuje promocją w Lotosie, cenzurowała nasze banery pod względem obyczajowym. Powiedziałem, że nie chcę słyszeć takich rzeczy. Robimy teatr, różne rzeczy będą się tu działy. Argument, że w Operze Bałtyckiej pojawia się golizna, jest śmieszny. Golizna jest na plaży w chałupach.

A co jeśli ten eksperyment nie uda się?

Nie uda się, jeżeli nagle wszystkie nasze spektakle będą trafiały w próżnie, bo ludzie przestaną chodzić. Wtedy okaże się, że jesteśmy do niczego. To będzie ewidentna klęska, po które będzie się trzeba pakować i zmienić zawód. Natomiast jeżeli będziemy mieli swoją publiczność, która będzie do nas przychodziła i trzymała z nami, a będziemy mieli przeciwko sobie jakieś środowisko, np. baletowe, które będzie nam rzucać kłody pod nogi, to będziemy dyskutować dalej. To będzie walka o sztukę. To jest ciekawe.

Słyszałam taką opinię, że Pana niefrasobliwość w toczeniu tych dyskusji polega w gruncie rzeczy na tym, że ma Pan bardzo dobre zaplecze w Warszawie i ma Pan do czego wrócić.

To nie jest prawda, że mnie to urządza. Warszawa nie ma w ogóle nic do rzeczy w tej chwili. Moje nazwisko czy moja dobra sława wykuwa się tu, w tej chwili. Jeżeli tu polegnę, czy zostanę zdemaskowany jako marny artysta, to żadna Warszawa mi nie pomoże. W moim działaniu nie ma żadnej niefrasobliwości. Jest wściekłość. Jestem na niektóre osoby wściekły i mam do nich pretensję, i uważam, że są szkodnikami artystycznymi. Kto ma jednak rację, ja czy oni, dopiero się jednak okaże. Mamy zaplanowany repertuar na trzy sezony w przód. Bardzo wierzę, że uda mi się również zbudować lobby wokół nowego gmachu opery. W bardzo krótkim czasie powstaje prawdziwy teatr ze wspaniałym zespołem i z tego jestem zadowolony najbardziej.

Miejsca

Wydarzenia

Opinie (31) 3 zablokowane

  • On i jego żona (3)

    Przyjechali do zaściankowego Gdańska i od teraz lokalnej kulturze będzie lepiej.

    • 0 0

    • (2)

      a było dobrze?-nie sądzę...

      • 0 0

      • (1)

        Jakoś tam było. A jeśli przychodzi nowy dyrektor z żoną i zaczyna od wojny ze sponsorami to lepiej na pewno nie będzie. Dyrektor moim zdaniem musi być w połowie artystą, w połowie dyplomatą. Obrażanie się na kogokolwiek z pewnością operze się nie przysłuży.

        • 0 0

        • wierz mi kochana,że nie o obrażanie tutaj chodzi,zresztą nie wydaje mi się by pan Weiss był typem obrażalskiego.Lotos niestety zawiódł na całej linii....zresztą może to poprzedni dyrektor uprawia tutaj jakieś swoje gierki-nie wiem ale sądząc po faktach i znajomości zakulisowych wydarzeń miałby swoje niechlubne powody.Póki co w świecie opery bałtyckiej drgnęło i mam nadzieje zmierza ku lepszemu.A to tylko dzięki nowej ekipie zarządzającej.Brawo!

          • 0 0

  • niech sobie robi swoje "you can dance" ale niech

    wpusci na scene inne zespoly ktore zatancza klasyke bo spektakle p.Izadory tylko i wylacznie juz mi sie znudzily i wszystko jedno czy jest to 4&4 czy AzjaMelechowicz ,jednostajne sztampowe,banalne.Nie rozumiem co daje prawo P.Dyrektorowi do wystawiania tylko tego co sie jemu podoba.Teatr jest "panstwowy"i inni tez maja prawo do ogladania tego co lubia a wiec P.Dyrektorze prosze nie blokowac sceny!!

    • 0 0

  • baju baj

    rozmowa dyrektora N i faceta ktory chce utopic w Operze troche kasy(sponsor zuje gume)-dyrektor nie chce kaski a teraz nowy czlowiek na tym samym miejscu,sponsor stawia warunki-dyrektor olewa sponsora bo LOTOS nie jest OK.Weiss kontra Lotos ciekawe komu sa potrzebne pieniadze Operze i jej pracownikom czy Lotosowi?Chyba nie zna Pan jeszcze gdanskich realiow skoro rezygnuje Pan z takiego sponsora bo z doswiadczenia wiem ze ani miasto nie daje ani sponsorow innych nie ma wiec jesli cos ma z tego byc to troche realniej P.Dyrektorze bo gniewajac sie na wszystkich nic Pan nie zalatwi a za to chyba bierze Pan pieniadze aby budowac a nie niszczyc.

    • 0 0

  • aaaa ma rację

    Niech Pan nie zarzadza operą poprzez konflikt, bo to trenowaliśmy w minionej kadencji parlamentu.Nigdy nie jest tak, że cały zespół jest kiepski, a sponsor który przynsi kasę na talerzu to rzecz święta. Jeśli Lotos nie zgodził sie na baner, ktory był,delikatnie mówiąc, zbyt odważny, to warto sie było dogadać. jak Pan sobie porobi wrogów kreując się na wyzwolonjego artyste, którego nikt nie rozumie, to straci na tym gdański teatr,a pan wróci do warszawki. Jest Pan tu i teraz. Popieram nowe pomysły na inscenizacje, ale sztuka jest nie tylko dla wyzwolonych. Do opery przychodzą też ludzie, ktorzy chca posłychać Starszny Dwór w klasycznym wykonaniu.Popieram Pana plany budowy nowego gmachu. Niech pan tego nie zmarnuje.

    • 0 0

  • ani baju baj ani aaaa

    afera z lotosem ma swoje drugie dno-a o szczegóły proponuję spytać Pana Nawotkę

    • 0 0

  • potrzebny "okrągły stół"

    Przy takich emocjach, ostrych konfliktach, pozostaje zebranie różnych stron przy "okrągłym stole" na forum publicznym.
    Zachęcam do tego, na przykład III program TVP.
    Byłoby to pro publico bono.

    • 0 0

  • taniec

    Pani Małgorzata Insadowska jak zwykle doskonała. Jej ruch przeczy prawu grawitacji. BRAWO !!!!!!!!!
    W Eurazji tancerze dali z siebie wszystko ale najlepszy taniec nie nadrobi brakow w choreografii.
    Patrząc na Eurazje miałam wrazenie, że tancerze ćwiczaą przy niewidzialnych drążkach, zamiast skorzystać z przestrzeni jaką daję scena.
    Uważam, że taniec współczesny i balet klasyczny mogą egzystować obok siebie.
    Mam nadzieje, że Opera nie zrezygnuje z repertuaru klasycznego, bo jest on sercem i duszą Opery. Jeśli balet klasyczny zniknie z desek Opery trudno go będzie reaktywować.

    • 0 0

  • przesada

    Trochę się nowy Pan Dyrektor zagalopował w dyktatorskich zapędach. Opera Bałtycka to nie jest jego prywatny interes. Kultura i wojna to dwie różne strategie.
    Mamy w Gdyni Teatr Muzyczny który raz lepiej , raz gorzej , ale raduje nasze oko stylem baletowym żony Pana Dyrektora. I robi naprawdę dobra robotę.
    Dotychczas obie sceny w zdrowej konkurencji osiągały dobre rezultaty. Teraz wszystko wskazuje, ze jeszcze pare takich decyzji Pana Dyrektora i nie bedzie Opery Baltyckiej, bo Teatr Muzyczny stoi stabilnie zarówno finansowo jak i reperturowo. Opera repertuarowo wygląda żałośnie, a finansowo - mamy przykład z Salome.
    Kultury nie buduje się burząc - życia Panu nie starczy Panie Dyrektorze. Chce Pan nas uczyć nowości operowych (ile ich jest?) to zgoda, ale proszę to robić kulturalnie, z wyważeniem. A nie opierać swoich posunięć na takim "zagłodzeniu" miłośników dobrej muzyki, że potem już "zeżrą" wszystko co im sie poda.
    Nb. "Don Giovani" podobał się i to nie tylko mnie.

    • 1 0

  • balet

    mysza -kilian widział gratuluje angaz w drodze

    • 0 0

  • Nie wyrażajcie opinii bez wnikliwego zapoznania się z tematem! (1)

    A'propos Salome i jej dofinansowania. To nie jest tak, ze dyrektor odrzucił sponsora LOTOS, poniewaz ten nie chciał dać wystarczającej gotówki na spektakl. Lotos, wycofujac sie tak pozno z dofinansowania narazil Opere Baltycka na ogromne straty finansowe! Artysci z ktorymi podpisano juz umowy żądali ogromnych odszkodowan! I to wcale nie powinno dziwic, gdyz np. Pani Mlada Khudoley to artystka swiatowej slawy, ktora za Salome w Polsce i tak zgodzila sie otrzymac duza nizsze wynagrodzenia niz np. w Nowym Jorku. Tym razem sie udalo. Artystka zapewniona o przyszlorocznych spektaklach zgodzila sie nie procesowac z Opera i zaspiewac fragmenty Salome. ale co jesli nastepnym razem sie nie uda? Tacy sponsorzy moga doprowadzic Opere do upadku. nalezy z tym walczyc. Brawo za odwage Panie dyrektorze. Napewno znajda sie sensowniejsi sponsorzy.

    • 0 1

    • dokładnie

      tak właśnie sądzę

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdańsk był jednym z sześciu miast - organizatorów Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej Mężczyzn. W którym roku odbyło się to sportowe wydarzenie?

 

Najczęściej czytane