Chcecie się przekonać, jak wygląda codzienność w policyjnej dochodzeniówce? Sięgnijcie po najnowszą książkę Agnieszki Pruskiej. Ale nie oczekujcie wielkiego napięcia, brawurowych pościgów i kontaktu z psychopatycznymi mordercami. Bo, jak mówi jedna z policjantek, "nasza praca polega na gadaniu".
Przyznam szczerze, że kiedy kilka lat temu przeczytałam powieściowy debiut Agnieszki Pruskiej, nie spodziewałam się kolejnych książek z komisarzem Barnabą Uszkierem w roli głównej. Początkowo zaliczyłam autorkę do grona tych pisarek, które na moment pojawiają się na lokalnej scenie literackiej i znikają z niej równie szybko i bez śladu.
Jednak po "Literacie"
Agnieszka Pruska wydała kolejną powieść, zatytułowaną "Hobbysta". Teraz czytelnicy, którym losy Barnaby Uszkiera i jego podwładnych przypadły do gustu, mogą cieszyć się nowym kryminałem autorki: "Żeglarz" miał premierę dosłownie kilka dni temu.
Trzecia część serii to powieść pokaźna objętościowo - ma niemal 550 stron. Tym razem wszystko zaczyna się od znalezienia w gdańskiej marinie zwłok podczas regat o Puchar Obrońców
Westerplatte. Uszkier wraz z zespołem mają kolejne ambitne zadanie: muszą wejść do środowiska trójmiejskich żeglarzy, spróbować je jak najlepiej poznać od wewnątrz i namierzyć sprawcę zbrodni. Śledztwo nie należy do najłatwiejszych, tym bardziej, że rodzina i znajomi wystawiają zmarłemu irytującą laurkę: zero wrogów, zero konfliktów, niemal chodzący
ideał. W dodatku
życie osobiste komisarza Uszkiera nie wygląda najlepiej. Niczym w "Broken Flowers" Jarmuscha, bohater otrzymuje anonimowe informacje na temat swojego rzekomego ojcostwa. Nietrudno się domyślić, że nie wpływa to zbyt pozytywnie na jego nastrój, a brak jakiegokolwiek punktu zaczepienia w prowadzonym śledztwie potęguje tylko frustrację.
Mozolne zbieranie dowodów, spisywanie raportów i przesłuchiwanie świadków - oto, z czego składa się codzienność zespołu Barnaby Uszkiera. Pruska opisuje wszelkie procedury bardzo wnikliwie, widać, że niejednokrotnie konsultowała się przy pisaniu powieści z policjantami, a stwierdzenia takie jak "pobrany materiał daktyloskopijny wrzucimy w AFIS" dodatnio wpływają na wiarygodność przedstawionych działań i technik śledczych.
I to jest właśnie najmocniejsza strona "Żeglarza": opisy policyjnej roboty, która, choć żmudna i powtarzalna, przynosi w końcu efekty.Minusem dla wielu czytelników (i ja zdecydowanie zaliczam się do ich grona) będzie fakt, że poprzez wszystkie te drobiazgowe relacje, raporty i rozmowy, powieść gubi tempo akcji i staje się zwyczajnie nużąca. Po setnej stronie tych samych dialogów i opisywania kolejnych czynności poszczególnych policjantów można zacząć ziewać.
Jeśli jednak marzycie o tym, żeby dowiedzieć się, jak się pracuje w dochodzeniówce, warto książkę przeczytać.